niedziela, 30 września 2012

Rozdział 5. cz. 4



Od strony głównej ulicy w alejkę parku skręcili właśnie Wiktor I Daria, trzymając się za ręce. Prychnęłam na ich widok I wróciłam do pisania smsa.
-Hej wszystkim! - zaćwierkała Daria I zaczęła całować się na powitanie z chłopakami. Gdy podeszła do mnie nadstawiłam tylko policzek, nawet nie podnosząc głowy znad wyświetlacza.
-O Kornelcia, piszesz do swojego chłopaka?- Zapytała Daria I bezczelnie usiadła koło mnie I gapiła się w wyświetlacz.
-Nie. Po za tym mówiłam Ci już, że to nie jest mój chłopak. -Odparłam chamskim tonem I schowałam telefon do kieszeni bluzy by wścibska blondynka nie zawracała mi głowy.
-No o co się tak wkurzasz? Przecież tylko zapytałam...- broniła się Daria.
-Ale ja się wcale nie wkurzam. Po za tym nie przywitałaś się jeszcze z resztą... - odpowiedziałam, uśmiechając się milutko a gdy tylko blond dziewczyna pobiegła w podskokach w stronę zakochanych, prychnęłam I wróciłam do pisania smsa. Chwilę potem dołączył do Nas Wiktor, który wcześniej rozmawiał przez telefon.
-Siemano ludziska. - uściskał z każdym z chłopaków dłonie im tylko znanym powitaniem I podszedł do mnie. Nachylił się by pocałować mnie w policzek a ja zrobiłam identycznie gdy witała się ze mną Daria I kontynuowałam pisanie wiadomości, wyszeptałam tylko “hej”...
-Kornelia o coś Ci chodzi? - zapytał w chamski sposób Wiktor I rozłożył ręce.
-O nic mi nie chodzi. Piszę sms. - odpowiedziałam, wciąż nie podnosząc głowy.
-To może wyjaśnisz mi o co chodziło w parku? - dodał Witek
-A jest co? - zlewałam go kompletnie, odpowiadając wymijająco.
-Do cholery spójrz na mnie I zacznij normalnie gadać! - podszedł do mnie I wyrwał mi telefon.
-Oddaj to!- krzyknęłam I wciąż siedząc wyciągnęłam rękę.
-Zapomnij! Co piszesz z tym pedałem?!
-Przeginasz Wiktor! Oddaj mi ten telefon! - przekręciłam głowę I spojrzałam na Niego chamsko.
-Hahaha! Jesteś żałosna. Znam ten typ chłopaka. Chce Cię tylko przelecieć I pokazać się z tobą na mieście!
-Pogięło Cię człowieku! To nie Twój zasrany interes! - krzyknęłam I zeskoczyłam z ławki. Widziałam, że reszta obserwuję całą sytuację ale nikt się nie wtrącił
-Tak?! To może niech wszyscy usłyszą co wypisujesz do tej cioty!! - podbiegłam do Niego próbując wyrwać telefon, jednak o prawie 20 cm wyższy ode mnie Wiktor, wyciągnął dłoń z telefonem w górę I zaczął czytać moją wiadomość.
-”Beznadziejnie się czuję, strasznie boli mnie głowa, mam nadzieję Tosiaczku że przynajmniej Tobie udał się dzisiejszy dzień...” - Wiktor spojrzał na mnie oszołomiony.
-Jesteś skurwielem Wiktor! Beznadziejnym skurwielem! - wyrwałam mu telefon I pobiegłam w stronę przystanku. Słyszałam jak chłopaki krzyczą, żebym poczekała a potem jak wyzywają Witka od frajerów. Nie mogłam się zatrzymać. Łzy zaszkliły mi oczy I obraz kompletnie mi się rozmazał. Nie widziałam dokąd biegnę, gdy słyszałam jednak za sobą kroki I wołanie Kuby który mnie gonił, przyspieszałam. Gdy wbiegłam na przystanek ,akurat stał tam tramwaj. Nie widziałam nawet numeru, wbiegłam na schodki I usiadłam na pierwszym wolnym siedzeniu. Otarłam łzy I zobaczyłam Kubę który wbiegł na przystanek gdy tramwaj ruszył. Ukryłam twarz w dłoniach I jechałam tramwajem w nieznanym mi kierunku, nie mając poczucia ile trwa moja podróż. Wysiadłam na pierwszym przystanku kiedy się tylko ogarnęłam. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Wiedziałam na pewno, że minęłam Wisłę I byłam gdzieś na Starej Pradze. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu ale w końcu postanowiłam, że pójdę do Tosi. Stamtąd miałam jakieś 20 minut a drogę na pewno jakoś znajdę. Biegłam przez Park a w moich oczach co chwila znów szkliły się łzy. Nawet nie zauważyłam staruszki, którą potrąciłam biegnąc przed siebie. Przeprosiłam ją w biegu, nawet się nie zatrzymując. Nie miałam pojęcia co robić. Chwilę potem poczułam jednak dość silne uderzenie I nastała ciemność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz