piątek, 14 września 2012

Rozdział 5 cz. 2



-Cześć spóźnialska – wymruczał mi do ucha Wojtek I pocałował mnie w policzek., pozwalając odwrócić mi się twarzą do Niego. Oboje mieliśmy na oczach czarne Ray-bany co utrudniło Nam kontakt wzrokowy.
-To nie było zamierzone. Serio. Zaspałam a potem tata wmusił we mnie śniadanie.
-Nie gniewam się przecież. - uśmiechnął się I odwrócił głowę wyraźnie za czymś się rozglądając. - Masz ochotę na lody?
-Jasne. Poproszę waniliowe I miętowe. - odpowiedziałam wesoło.
-Bardzo dobry wybór. Poczekaj tu chwilkę a ja zaraz wrócę. -ucałował mnie kolejny raz w policzek I udał się w kierunku budki z lodami. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jak jest ubrany. Miał na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę doskonale dopasowaną do Jego umięśnionej sylwetki I białe nike na nogach. Przez lewe ramię przewieszony miał czarny plecak. Miał świetną figurę. Szerokie barki, płaskie biodra I... no cóż zajebisty tyłek. Przygryzłam wargę I zachichotałam myśląc o swoich skojarzeniach.
-Kornelia? Hej kochana, co Ty tu robisz? - usłyszałam głos Wiktora I odwróciłam się w Jego kierunku.
-Ooo… Hejo. Jestem na spotkaniu z … kolegą.  A Wy widzę wciąż zakochani...- zwróciłam się do przyjaciela I jego plastikowej dziuni, patrząc na ich złączone dłonie. Witek miał na sobie szare dresy I luźną koszulkę Hemp Gru, Daria natomiast ubrana była w kwiecistą mini, pod którą miała białe legginsy I do tego biała bokserka z mocno opiętym, dużym dekoltem. Wyglądała jak pierwszorzędna lafirynda. Prychnęłam cicho I zwróciłam spojrzenie na Witka, nie patrząc na jego dziewczynę już ani razu.
-No tak...- odpowiedział mój przyjaciel I szybko zmienił temat. - to co widzimy się dziś, jakoś?
-Na mnie raczej nie liczcie, mam już na dziś plany. Tośka też dziś była umówiona więc pewnie nie wyrobi się na spotkanie ekipy.
-Na prawdę Cię nie będzie? Kurde no przecież umawialiśmy się, że zawsze się stawiamy na spotkaniach...-z wyrzutem spojrzał na mnie Wiktor.
-Byłam na każdym spotkaniu ekipy, więc chyba jak raz mnie nie będzie to świat się nie skończy, co? - odpowiedziałam ironicznie, zakładając jednocześnie okulary na włosy.
-Wszystko w porządku? - z troską w głosie, objął mnie od tyłu Wojtek podając lody w wafelku.
-Tak, tak. Wszystko okej. -odparłam I pocałowałam go w policzek. Podobała mi się odegrana przez Nas scenka. Miło było mieć wsparcie od takiego chłopaka jakim był Wojtek.
-Kornelia.. nie mówiłaś, że masz chłopaka...- zagadnęła słodko dziewczyna Witka I uśmiechnęła się zalotnie do Wojtka, który jeszcze mocniej mnie przytulił kompletnie ignorując podryw dziewczyny. W tym samym czasie ja spojrzałam na twarz Wiktora. Wyglądał na zszokowanego widząc mnie z chłopakiem. Zachowywał się jak pies ogrodnika. Dobrze wiedział, że byłam w Nim zakochana a I tak zaczął chodzić z tym plastikiem, więc teraz przynajmniej zobaczy co stracił.
-Nie jesteśmy razem. - odpowiedział Wojtek kładąc mi głowę na ramieniu. -Ale Kornelia jest moim kochaniem, więc kto wie... - po czym musnął moje ucho wargami. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, po którym czułam jak Wojtek się uśmiecha – musiał poczuć jak działa na Niego moje ciało.
-Na Nas pora. - skomentował Wiktor odchrząkując przy tym znacząco. - Miło było Was spotkać. Mam nadzieję, że do nas jednak dołączysz dziś. – zwrócił się do mnie - Ślicznie dziś wyglądasz Kornelia.
-Kornelia zawsze ślicznie wygląda. - Dodał szybko Wojtek I pocałował mnie w czubek głowy. Witek spojrzał tylko na niego, po czym ciągnąc zapatrzoną w Wojtka, Dagmarę szybkim krokiem udali się przed siebie nic więcej nie mówiąc.
-No to plotki gwarantowane. - podsumowałam sytuację I próbowałam się wywinąć z objęć Wojtka, który obrócił mnie tylko twarzą do siebie I wskazał głową w kierunku oddalającej się od Nas pary.
-Kto to w ogóle był? - zapytał z kpiną w głosie.
-Mój przyjaciel. Ale to zupełnie za długa historia, żeby móc zrozumieć o co mu chodzi...
-Patrzył się na Ciebie jak by chciał Cię zjeść. Mam nadzieję, że Ci nie zaszkodziłem swoim zachowaniem...
-Zwariowałeś chyba. - uśmiechnęłam się I dodałam szybko – Uratowałeś mnie z opresji. To co, jakie Ty wziąłeś smaki?
-Truskawka I czekolada. - wyraźnie rozweselony, chwycił moją lewą dłoń I prowadząc w kierunku alejek dodał – Ale jak chcesz to możesz spróbować moich. - odwzajemniłam uśmiech I pokręciłam przecząco głową.
-Moje I tak są lepsze. -roześmiałam się, puściłam jego dłoń I pobiegłam do przodu odwracając się tyłem I prowokowałam Wojtka do złapania mnie. Chwilę potem biegłam jak maratończyk, uciekając przed goniącym mnie chłopakiem, lody niestety niedojedzone musiałam wrzucić do kosza. Robiąc uniki I wciąż biegnąc wbiegłam na polankę, która dość stromo biegła w dół. W pewnym momencie, poczułam jak Wojtek łapie mnie w talii I chwilę później oboje wywaliliśmy się na zieloną trawę. Śmiejąc się jak dzieci turlaliśmy się po ziemi. W końcu Wojtek leżał na plecach a ja leżałam na Nim.
-Wygrałam. - pocałowałam go w czubek nosa I przewróciłam się na plecy tuż koło niego.
-No trudno, przyznaję rację. Ale za to straciliśmy lody. - rzekł z udawanym smutkiem I podłożył sobie ręce pod głowę.
-Oj tam, przynajmniej była dobra zabawa.- uśmiechnęłam się wpatrując w błękitne niebo. - Już sobie wyobrażam nasze białe koszulki jak wstaniemy z tej trawy...
-Hahaha! Upierze się... - odpowiedział rozbawiony Wojtek I odwrócił się na bok opierając głowę na wpartym łokciu. Dłuższą chwilkę przyglądał mi się badawczo ale nie powiedział ani słowa.
-Coś nie tak? Ubrudziłam się na buzi? - spytałam I od razu zabrałam się do wycierania twarzy, rękawem koszuli.
-Nieee, po prostu teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak szczęśliwy jestem kiedy spędzamy razem czas.
-Hahaha! No w sumie zachowujemy się jak dzieci, a dzieci są niemal zawsze szczęśliwe.
-Moim zdaniem to dzięki Tobie tak się czuję. Nawet kiedy wygłupiałem się z kolegami to nie czułem się tak jak teraz.
-Też się świetnie czuję w Twoim towarzystwie- odpowiedziałam szczerze I poczułam jak się rumienię. Szybko usiadłam po turecku zwracając się bokiem do rozmówcy by choć trochę zamaskować zawstydzenie.
Wojtek usiadł za mną I objął w pasie. Rozluźniłam się w jego objęciach. Siedzieliśmy tak milcząc I oddychając miarowo. Czułam jak mój przyjaciel wtula się we mnie I każdy jego oddech był odczuwany przez skórę na mojej szyi. Wpatrywaliśmy się w staw przed nami wciąż milcząc.
-Z Tobą nawet milczenie jest cudowne – wyszeptał mi do ucha Wojtek. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Nie miałam pojęcia ile tak siedzieliśmy, kiedy zadzwoniła jego komórka.
-Halo? Tak w Łazienkach. Z Kornelią. Nie, a czemu pytasz? Teraz?! Ale Tato! Nie, nie mogę! Jak zwykle. Zadzwoń do Maxa. Czemu zawsze ja mam odwalać jego robotę? Mam to gdzieś! Jasne, całe życie ktoś będzie za niego świecił oczami.. Jak to? Powiedz, że żartujesz! No tato! Pff... Na razie! - wyraźnie podniesionym głosem wrzucił telefon do plecaka I przeczesał włosy palcami.
-Wszystko w porządku? - zapytałam odwracając się do Niego.
-Jak zwykle  muszą mi spieprzyć dzień!
-Ej? Co się stało? - spytałam zdejmując delikatnie jego dłonie I objęłam je.
-Max spieprzył obiecaną ojcu akcję I teraz ja muszę to za Niego naprawiać! Muszę iść do domu I zanieść jakieś durne papiery do budy!
-No to przecież nic takiego. - pocieszałam go.
-Chciałem spędzić ten dzień z Tobą! A nie wypełniając robotę mojego rozpieszczonego braciszka, który w dupie ma obowiązki. To nie jest pierwszy raz kiedy gówniarz nie potrafi swoich spraw załatwić I psuje mi plany.
-Wojtek! Możemy się jeszcze dziś spotkać, przecież nie ma z tym żadnego problemu. - ujęłam jego twarz w dłonie i patrząc w błękitne tęczówki, uśmiechnęłam się szeroko. -Ale nie możesz się denerwować. To nic nie pomoże a tylko Nam obojgu popsuje humor.
-Masz rację. - powiedział sadzając mnie sobie na kolanach I mocno obejmując. - Dzięki, że jesteś. - wyszeptał. Wtuliłam się w Niego I najchętniej chciałabym, żeby czas stanął w miejscu. Wiedziałam jednak, że to ja muszę pierwsza wstać.
-Chodź, żeby Twój tata się nie denerwował. -złapałam go za rękę I pomogłam wstać. Wojtek nie puścił już wtedy mojej dłoni, a I mi to nie przeszkadzało. Szliśmy rozmawiając aż do przystanku metra. Wojtek opowiadał mi o swoich kłótniach z bratem I rodzicami a ja starałam się go pocieszać I tłumaczyć racjonalnie zachowania jego rodziny. Kompletnie nie zwracaliśmy uwagi na to, że mamy zielone od trawy koszulki ani czy patrzą na Nas ludzie. Kiedy jednak mijała nas grupa gimnazjalistek usłyszałam komentarze:  “O rany dziewczyny, to ON. To na prawdę ON. Szybko, szybko wyjmijcie aparat, bo nikt Nam nie uwierzy”. Kompletnie zignorowałam stadko niestabilnych emocjonalnie czternastolatek I wróciłam do rozmowy. Dochodząc do zejścia, Wojtek czule mnie objął I pocałował w czubek głowy.
-To może dasz mi swój numer, w razie gdybym wrócił wcześniej?
-Jasne, daj komórkę zapiszę Ci. - odebrałam od niego Iphone' a i wpisałam swój numer .Dodałam nazwę “Ofiara I spóźnialska” po czym oddałam telefon właścicielowi. Wojtek uśmiechnął się tylko I pożegnał się ze mną buziakiem w policzek.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Pomachałam mu, przesłałam buziaka I zeszłam po schodach na peron metra wciąż zastanawiając się nad sytuacją Wojtka no I nad tym co czeka mnie po powrocie do domu I sprawdzeniu facebook' a. Bo to, że Daria rozpowiedziała już wszystkim o naszym spotkaniu było pewne jak 2x2=4. Zerknęłam na zegarek. Była 17:15. Wsiadłam do metra I wykręciłam numer do Tosi, by dowiedzieć się jak mojej przyjaciółce udała się randka. Niestety nawet nie wiem kiedy rozładowała mi się bateria I telefon był wyłączony. Schowałam więc telefon do torebki I założyłam słuchawki. W rytm muzyki co chwila wykonując jakieś ewolucje doszłam do klatki I wpisałam na domofonie kod do drzwi. Droga na 6 piętro windą zajęła mi minutę, więc do mieszkania weszłam chwilę potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz