piątek, 14 września 2012

Rozdział 5 cz. 1



Obudziło mnie rytmiczne potrząsanie I rażące, sierpniowe słońce.
-Kolnelia! Tata mówi, żebyś wstała już na śniadanie bo plawie południe...- usłyszałam głos Filipa I dopiero po słowie “prawie południe” oprzytomniałam nagle I zerwałam się z łóżka by sprawdzić godzinę.
11:48. Świetnie. Mam niecałą godzinę, żeby się ogarnąć.
-Filip powiedz tacie, że jestem umówiona na 13 I zjem coś tylko przed wyjściem a teraz muszę się już szykować, okej?
-Okej, Ale Kolnelia nie idziesz do skatepalku?
-Nie, idę do Parku łazienkowskiego. A teraz przekaż tacie co Ci kazałam.
-Doba.
-Filip! Mama jest w pracy?
-Tak, poszła lano do szpitala.
-Dzięki, uciekaj już.
Gdy trzasnęły drzwi, wpadłam do garderoby szukając ubrania na dziś. Długo przewalałam ubrania zanim zdecydowałam się na granatowe rurki, miętowe balerinki I białą koszulę z miętową kamizelką. Założyłam jak zwykle sówkę od taty I wczorajsze miętowe kolczyki (Zdecydowanie w mojej szafie przeważał miętowy kolor. Uwielbiałam ten odcień zieleni). Przejrzałam się w lustrze I pobiegłam do łazienki, żeby przemyć twarz I wyszczotkować zęby. Zrobiłam delikatny makijaż, rozczesałam włosy I zostawiłam rozpuszczone. Moje włosy już niemal sięgały wcięcia w talii, co mnie nie zmiennie cieszyło. Uśmiechnęłam się do lustra I pociągnęłam usta transparentnym błyszczykiem. Po drodze z łazienki zabrałam z szuflady lustrzankę I schowałam ją do torby. Wychodząc z pokoju sprawdziłam czy niczego nie zapomniałam I zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam do kuchni rozkoszując się zapachami świeżo zaparzonej kawy I ciepłego pieczywa.
-Hej skarbie. Naszykowałem już śniadanie  I nawet sam upiekłem chleb. Napijesz się herbaty albo kawy?
-Cześć tato. - ucałowałam go w policzek I wzięłam kromkę ciepłego razowca z masłem -Pięknie pachnie. Właściwie to napiję się soku I muszę już wychodzić.
-Tak wcześnie? Jest dopiero po 12...
-No właśnie, a o 13 jestem umówiona w Łazienkach.
-Z tym Wojtkiem? -zapytał niby od niechcenia ale unosząc prawą brew na znak zainteresowania.
-Tak tato. Ale nie martw się dziś wrócę wcześniej niż wczoraj.
-No mam nadzieję. W ogóle to ile lat ma ten Wojtek?
-Prawie 18, ale jest na prawdę w porządku tato.
-No tego to mogę być niemal pewny. Skoro się z Nim spotykasz to musi być w porządku.
Kiwnęłam głową na zgodę I popiłam kanapkę szklanką soku pomarańczowego. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie I odstawiłam szybko naczynie, całując jednocześnie tatę w policzek.
-Muszę już lecieć. Pa tatku.
-Pa skarbie. Baw się dobrze.
Ucałowałam jedzącego Filipa w czoło I w drodze do drzwi odpowiedziałam tacie:
-Na pewno będę. Kocham Cię.
Wyszłam na klatkę, schowałam klucze do torby I pobiegłam w kierunku windy. Miałam tylko 20 minut na dotarcie do parku. Pewnie się spóźnię...
W stronę stacji metra niemal biegłam gdy usłyszałam dzwonek sms mojej komórki, nie zatrzymując się wyciągnęłam telefon I odczytałam wiadomość

Od: Tosiaczek
 Kornelia, nie uwierzysz! Idę dziś z tym chłopakiem na spotkanie. Zaprosił mnie do kina a potem do kawiarni. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię posłuchałam. Niestety dziś się raczej nie spotkamy, mam nadzieję, że zorganizujesz sobie jakoś czas beze mnie skarbie, co? Kocham. T.

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza I szybko odpisałam:

Do: Tosiaczek
 Bardzo się cieszę z Twojego szczęścia. Ja też mam dziś spotkanie z tym brunetem z którym mnie przyłapałaś w łazience więc nie musisz się martwić. Miłej zabawy kochanie :* k.

Chwilę później dotarłam do stacji I wsiadłam do pierwszego pociągu w kierunku Łazienek. Słuchając muzyki poczułam wibrację telefonu I odczytałam sms.

Od: Tosiaczek
 No ładnie, ładnie panno Bujnowska. Ja Tobie też życzę miłej zabawy. Zgadamy się wieczorem. Paaa bejbe.

Po dotarciu do bramy parku spojrzałam na komórkę by sprawdzić ile się spóźniłam. Była 13:09, a do pałacyku miałam jeszcze jakieś 3 minuty. Przeklęłam w duchu, założyłam Ray-bany I szybkim krokiem dotarłam pod Pałac. Rozejrzałam się dookoła ale nigdzie nie widziałam ciemnej grzywki Wojtka. Nie miałam nawet jego numeru, żeby zapytać gdzie jest. Zrezygnowana oparłam się o barierkę mostku I wpatrywałam się bezsensownie w taflę wody I pływające po niej kaczki. Nie poczekał na mnie... To tylko 15 minut spóźnienia.. Jejku. Złączyłam dłonie na barierce I oparłam o nie głowę. W pewnej chwili poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu kładąc głowę na moim ramieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz