ON
Pierwszy
raz w życiu zrozumiałem co tak naprawdę znaczy, że nie można
znaleźć sobie miejsca. Wszystko, dosłownie wszystko mnie irytowało i nawet
książka która leżała na biurku doprowadzała mnie do szału. Odkąd zobaczyłem
Kornelię w parku jak tańczyła z tymi mięśniakami i tym gnojem Wiktorem, czułem
się jak by ziemia się pode mną zawaliła. Gdy mnie zauważyła widziałem w jej
oczach nie ból a chęć zemsty. To mnie złamało. Czułem jak rosnący gniew
rozpiera mnie od środka więc po prostu wybiegłem stamtąd, wpadając przy okazji
na jakąś migdalącą się parę.
A
dzisiejszego dnia wiedziałem że czeka mnie męczarnia w szkole. I to akurat dziś
miałem mieć trening z klasą Kornelii. Akurat zobaczenie Jej mnie niezmiernie
cieszyło. Może da mi szansę wszystko wyjaśnić? Może zrozumie?
Najgorsza
była świadomość że Wiktor też tam będzie, a nie wiem czy starczy mi sił by na
wstępie nie przywalić mu w ryj.
-Ogarnij
się chłopie! Przecież Cię wywalą! – Max stał w drzwiach i trzymał dwie
papierowe torby. – A tak swoja drogą nie wiedziałem, że gadasz do siebie…
-Zamknij
się! Po za tym ile razy Ci powtarzałem, że się puka! – warknąłem i wrzuciłem do
plecaka podręczniki leżące na biurku.
-Wo… nie
chcę Ci psuć humoru, bracie ale trochę chyba przesadzasz… - Max usiadł na łóżku
i przyglądał się mi uważnie – A jak tak dalej
pójdzie to będziesz musiał sobie kupić nowy plecak…
Faktycznie,
przez moje odreagowywanie na książkach, w plecaku zaczynało się już odrywać zapięcie.
-Pieprzyć
to! – rzuciłem plecak z impetem na podłogę i usiadłem na łóżku, chowając twarz
w dłonie.
-Daj
spokój! Pogadam dziś z Tosią może ona coś poradzi na całą tą akcję z Kornelią.
-To nie
Twój problem! Sam sobie zawiniłem to i sam to rozwiążę.
-To już
Twoja decyzja. Jeśli nie chcesz to nie będę nalegał…
-Czemu
musiałem być taki głupi? Gdybym jej powiedział, tak jak Ty Tośce to wszystko
byłoby okej…
-Czasu nie
cofniesz, stary! Masz, mama zrobiła nam śniadanie i pośpiesz się bo się spóźnimy…
- Max położył na łóżku jedną z papierowych toreb i wyszedł zamykając za sobą
drzwi. A ja opadłem bezwiednie na łóżko i nerwowo przeczesywałem włosy. Trzeba
się pozbierać i stawić temu czoła! Tylko jak to zrobić?
Kilka minut
przed 8 razem z Wojtkiem szliśmy już szkolnym korytarzem w poszukiwaniu swoich
szafek na książki. Wzbudzaliśmy nie małe zainteresowanie ale żaden z Nas nie
zwracał na to uwagi. Chwilę potem byliśmy już przy swoich szafkach a do Maxa
dołączyła Tosia. Pocałowali się namiętnie na powitanie a ja nie mogłem patrzeć
na ich czułości, schowałem głowę w szafkę w poszukiwaniu planu zajęć i wtedy
usłyszałem najpiękniejszy śmiech. Zamarłem i wiedziałem, że mógł należeć tylko
do jednej osoby w tej szkole. Odchyliłem się by widzieć korytarz i zobaczyłem
moją ciemnowłosą piękność. Wyglądała… WOW. Długie loki sięgały talii, a bordowa
sukienka idealnie podkreślała jej kształty. Już miałem pobiec w jej kierunku,
gdy zobaczyłem obok niej Wiktora. Żartowali a potem on bezczelnie ją objął!
MOJĄ DZIEWCZYNĘ! Zatrzasnąłem z hukiem drzwi metalowej szafki i uderzyłem w nie
pięścią.
-Spotkamy
się na zajęciach… - krzyknąłem w stronę Maxa i Tosi i pobiegłem w stronę Sali treningowej.
To z pewnością nie był pierwszy dzień szkoły jaki sobie wyobrażałem…