sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 8 cz. 2



Rzuciłam torbę koło boomboxa i zdjęłam kurtkę. Chłopaki wyraźnie ucieszyli się na mój widok.
-Potrzebujecie jeszcze jednego tancerza? –zażartowałam i podeszłam, zbić piątki z chłopakami.
-Jasne, że tak! Fajnie, że wróciłaś..
-Podensisz z Nami, Hahaha.
-A ten Twój chłopaczek? Zostawiłaś go?- zapytał jeden z chłopaków.
-Mały kryzys w związku. Wichry i burze, wzloty i upadki i inne literackie bzdury.  Ale nikt się nie przejmuje więc trzeba się rozruszać. – odpowiedziałam bez emocji i wskazałam głową parkiet wyłożony kartonami. – To co lecimy?
-Jasne, że tak!
Z boomboxa popłynęły dźwięki dubstepu, a ja pozwoliłam mojemu ciału wczuć się w rytm. Chwilę później już tańczyliśmy na dobre, zbierając oklaski i pieniądze…
                Po około godzinie byłam porządnie wykończona. Przysiadłam na murku a do mnie dołączyli chłopcy. Otarłam pot z czoła i spojrzałam w niebo.
-Uważam, że powinniśmy oficjalnie zapoznać się z naszą nową tancerką… - nagle jeden z chłopaków wstał i wyciągnął w moim kierunku zakurzoną dłoń.
-Olaf jestem. A ty? – Olaf był typowym bożyszczem nastolatek: luźne jeansy z krokiem w kolanach, szeroka i zdecydowanie zbyt duża koszulka, biało – czarne Air-maxy a na głowie full-cap. Miał dłuższe blond loki, które opadały mu na czoło i śliczne zielone oczy. Przypominał mi Wojtka, ale jednak nie mógł się równać z jego urodą. Oczywiście było w nim coś pociągającego ale i tak przegrywał z urokiem mojego przyjaciela.
-Kornelia. – odpowiedziałam jednocześnie odwzajemniając uścisk.
-Bardzo mi miło. – uśmiechnął się chłopak. – Przedstawiam Ci resztę ekipy: Od prawej Gucio, Leon, Hugo, Kowal, Tosiek i Maro.
-Oficjalne: cześć chłopaki – pomachałam im i w odpowiedzi dostałam przesłane buziaki i szerokie uśmiechy.
-Tak w ogóle to powinniśmy uczcić nową znajomość. Idziemy na piwo?- zaproponował Olaf a w śród chłopaków nastąpiło pospolite ruszenie. Wszyscy wstali i wesoło zbierali swoje rzeczy.
-A Ty księżniczko? – zagadnął Olaf i wyciągnął do mnie dłoń.
-W sumie moje plany legły w gruzach więc czemu nie… - chwyciłam jego dłoń i udaliśmy się nad Wisłę, całą paczką. Po drodze wyłączyłam tylko telefon który niezmiennie dzwonił a na wyświetlaczu pojawiał się numer Wojtka. Nie miałam pojęcia ile czasu spędziłam z chłopakami, ale po 3 piwie czułam, że mój zmysł równowagi został poważnie zachwiany. Pożegnałam się ze wszystkimi, wymieniliśmy się numerami i ruszyłam w stronę przystanku. Wsiadłam w tramwaj, wygodnie usadziłam się na siedzeniu opierając głowę o szybę i przymykając oczy.
 Czułam się porządnie wyczerpana. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jak Wojtek mógł mi zrobić scenę zazdrości o to że tańczę?! Wiem, że zareagowałam zbyt gwałtownie ale nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. Sięgnęłam po telefon i wpisałam PIN. 20 nieodebranych połączeń i  7 wiadomości. Prychnęłam i usunęłam historię połączeń i skrzynkę odbiorczą. Nie miałam ochoty się zadręczać przez słodkie smsy z przeprosinami.
Wysiadłam na swoim przystanku, przysiadłam na ławeczce koło mojej klatki i ukryłam twarz w dłoniach. Pod wpływem alkoholu nagle pojawiła się odwaga by wykrzyczeć całemu światu jak bardzo nienawidzę czuć się w taki sposób. Roześmiałam się tylko i utkwiłam wzrok w chmurach, które swobodnie płynęły po niebie. Kompletnie bezproblemowo, bez jakichkolwiek zmartwień…
- Kornelia, problemy Cię kochają. Wręcz dobijają się po twój autograf który spieprzy Ci cały dzień a może i życie…– powiedziałam wpatrując się w błękit nieba.
-Kornelia… cześć…- usłyszałam męski głos. Przysłoniłam słońce dłonią by zobaczyć swojego rozmówce.
-Ooo super! Tylko Ciebie mi brakowało do kompletnej rozsypki. – odpowiedziałam Wiktorowi, nie siląc się nawet na uśmiech.
-Chciałem porozmawiać. Byłem u Ciebie w mieszkaniu, ale nikogo nie było i już miałem wracać do domu ale usłyszałem Twój śmiech i…
-I co i zebrało Ci się na rozmowę? Trzeba było myśleć o tym wczoraj! –przerwałam mu i ironicznie się uśmiechnęłam po czym poderwałam się z ławki i ominęłam Witka już bez słowa
-Kornelia, pozwól mi wytłumaczyć…
-W dupie mam Twoje tłumaczenie. W dupie mam Ciebie. Tylko ze względu na ekipę jeszcze oficjalnie nie chcę odejść z grupy. Wszystkich facetów mam w dupie. Zazdrośni idioci! A teraz zejdź mi z oczu! – ruszyłam w stronę klatki. Widziałam, że Wiktor idzie za mną, więc przyspieszyłam kroku i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Jadąc windą, bezskutecznie próbowałam powstrzymać łzy. Przez łzy szukałam odpowiedniego klucza do drzwi a gdy go w końcu znalazłam, wpadłam do domu trzaskając drzwiami i rozbeczałam się jak zwykle.
-Wczoraj idiotko szlochałaś w ramionach przyjaciela, dziś jesteś sama. Czemu? Bo facetom się nie ufa! – gadałam do siebie, zdejmując jednocześnie trampki i ciskając nimi w ściany. – Jak zaufasz i to poczują to już po Tobie. Jesteś wykorzystywana do końca. A potem płaczesz, że jesteś sama… bo jesteś naiwna!  - pobiegłam do kuchni, wyjęłam z lodówki wino i odkręciłam korkociągiem korek. Wypiłam spory łyk i poszłam do pokoju. Upiłam kolejny łyk i postawiłam butelkę na biurku.  Rzuciłam się na łóżko i nie dbałam już nawet o to, że poplamię pościel rozmazanym tuszem. Jeszcze rano sądziłam, że Wojtek i Ja jesteśmy sobie pisani. A teraz? Jak zwykle wylewam łzy przez to że zaufałam i zbytnio się zaangażowałam. Przyszedł mój czas czarnej dziury w psychice i pozwoliłam sobie ostatecznie się pogrążyć,  gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Tośka.
Tylko ona znała kod do domofonu i mogła się dostać do mojego mieszkania. Nie miałam ochoty z Nią rozmawiać, więc gdy dzwonek wciąż dzwonił i nakrycie głowy poduszką nic nie pomagało, wstałam zobaczyć o co jej chodzi.
Ku mojemu śmiertelnemu zdziwieniu przez noktowizor nie zobaczyłam niskiej blondynki lecz… Wojtka

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 8 cz. 1



Chwyciłam go za rękę i poprowadziłam w kierunku kolumny Zygmunta. Usiedliśmy po turecku na postumencie kolumny, zwróceni do siebie twarzami.
-Jak tam ploteczki z Tosią?
-Jak to z Tosią. – roześmiałam się. – Buzia się jej nie zamyka, więc to raczej ja byłam słuchaczem. Mogłeś zostać…
-Maleńka, przecież wiesz że potrzebne Ci była taka pogawędka. – dotknął dłonią mojego policzka i odgarnął kosmyk włosów.
-Mówiłam Ci już, że wolałam zostać z Tobą. - zrobiłam smutną minkę i zaczęłam bawić się sznurówkami od conversów Wojtka.
-Teraz jesteś ze mną, więc uśmiech proszę. – uniósł mój podbródek by zobaczyć moją twarz. – No śmiało, nie daj się namawiać… - uśmiechnął się w mój ulubiony sposób i moje kąciki ust same uniosły się w górę. – Od razu lepiej. Dawaj buziaka.
Przysunęłam się do niego i delikatnie ucałowałam jego wargi. Wojtek posadził mnie sobie na kolanach i objął w talii a ja znów wplotłam palce w jego włosy. Uwielbiałam je. Uśmiechnęłam się a chwile później Wojtek odsunął mnie od siebie z rozradowaną miną.
-Uwielbiam jak to robisz. – uśmiechnął się szeroko wpatrując się we mnie.
- Ale co? – spytałam zupełnie serio. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Uwielbiam jak uśmiechasz się podczas pocałunku… - zachichotaliśmy oboje i znów zatraciliśmy się w pocałunkach…


Chwilę później usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek kawałek od Nas. Oderwałam się od Wojtka i poderwałam się z jego kolan.
-Uwielbiam tą piosenkę. Chodź zatańczymy! – chwyciłam go za rękę, ale chłopak puścił moją dłoń i pokiwał głową na znak protestu.
-Jak uważasz… - wzruszyłam ramionami i w podskokach podbiegłam do grupki bboyów.  Przystanęłam w kółku z gapiami i podrygiwałam w rytm muzyki, gdy jeden z chłopców podszedł do mnie i chwycił za rękę w zaproszeniu do tańca. Śmiało wyszłam na środek i wczułam się w rytm. Potem stoczyliśmy małą bitwę z chłopakami co wzbudziło falę braw w widowni. Czułam się jak w swoim żywiole.  Moje ewolucje po kilku minutach przerwał Wojtek, który przedarł się przez tłum i chwycił mnie za rękę, ciągnąc w przeciwną stronę. Wywołało to nie małe poruszanie wśród ulicznych tancerzy, którzy gotowi byli przywalić mojemu chłopakowi za to, że mnie zabiera.
-Ej! Kolo! Odbij od naszej panny!- krzyknął jeden z bboyów i podbiegł w naszym kierunku.
-Waszej? Chyba mojej… - zaśmiał się Wojtek i pokiwał głową z dezaprobatą.
-Nie bądź taki hop do przodu bo Ci tyłu zabraknie! – odpowiedział drugi i wyraźnie liczył na awanturę.
- Mordki, serio to mój chłopak… Muszę, już iść. Obiecuję, że kiedyś jeszcze potańczymy…
-Nela, pospiesz się… - poganiał mnie Wojtek, więc szybko podbiegłam do chłopaków i przybiłam z Nimi high-five.
-Trzymajcie się! – krzyknęłam jeszcze na pożegnanie i podbiegłam do mojego chłopaka, chwytając go za rękę.
-Pa dziewczyno! Do następnego! Trzymaj się tancereczko…. Ej chłopaki? To nie był przypadkiem….- usłyszałam jeszcze, ale niestety potem zagłuszyła ich muzyka.
-O co chodzi? – spytałam Wojtka, gdy już odeszliśmy kawałek od placu.
-O nic. A muszę mieć jakiś powód, żeby Cię wyrwać z rąk napalonych chłopaków? – zapytał sarkastycznie, chodź widziałam że jest zły.
-Chyba nie jesteś zazdrosny?
-Nie no skąd znowu… Przecież tylko gapili się na twój tyłek. Czemu miało by to czynić mnie zazdrosnym?
-Przestań ironizować. Nie potrzebne mi sceny zazdrości. Chciałam po prostu potańczyć…
-Chciałaś mi zrobić na złość i oboje dobrze o tym wiemy.
-Przestań mi zarzucać coś takiego, dobrze?! – przystanęliśmy oboje – Za kogo Ty mnie uważasz?! Już nawet tańczyć nie mogę, bo od razu zarzucasz mi zdradę?
-Nie róbmy scen w miejscu publicznym…
-Kto tu robi sceny? Cwaniaczek w vansach, wyrwał dziewczynę i myśli że może mieć ją na własność. Odpuść sobie! Spadam stąd… - Odwróciłam się na pięcie i odeszłam zostawiając go samego.
-Nela! Błagam! – usłyszałam za plecami. W odpowiedzi pokazałam mu tylko środkowy palec i udałam się na Plac Zamkowy.

________________________
 

Kochani moi, większość z was wie o "WM" z pingera gdzie zawsze informuje Was o nowym rozdziale, niestety ostatnio nie bardzo orientuję się kto z Was odwiedza mojego bloga, dlatego mam prośbę:
Każdy kto chciałby dostawać na pingerze informację o nowym rozdziale proszony jest o napisanie mi w wiadomości chęci dostawania subskrypcji :)
http://aviatorka.pinger.pl/

P.s ostatnio dostałam opinię, że blog jest nudny więc jeśli macie jakieś pomysły żeby go urozmaicić jestem chętna je poznać. Jesteście mega! :**

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 7 cz. 4



O 11 zadzwoniła mama Tosi, że potrzebuje jej pomocy więc pożegnałam się z przyjaciółką i odprowadziłam na przystanek. Wracając później na osiedle, pomyślałam że ugotuje coś z Wojtkiem wieczorem jak mnie odprowadzi. Wstąpiłam więc do sklepu i kupiłam kilka rzeczy i czerwone, słodkie wino. Gdy wychodziłam ze sklepu zadzwonił mój telefon.
-Kornelia? – usłyszałam głos Jurka w słuchawce.
-No hej, co tam Dżery? – odpowiedziałam jednocześnie przekładając telefon do drugiej ręki.
-Słuchaj, Tosia to jeszcze u Ciebie jest?
-Nieee, właśnie odprowadziłam ją na przystanek. Pewnie zaraz będzie w domu.
-Aa, no dobra. To nie będę Ci przeszkadzał. Pa. – nawet nie zdążyłam odpowiedzieć gdy w słuchawce usłyszałam pikanie. Dziwne… Jurek zazwyczaj był rozgadany a teraz nagle urywa nie dając mi dojść do słowa. Po za tym zastanawiające było to czemu zadzwonił do mnie, skoro Tośka przecież miała ze sobą telefon…
Moje rozmyślania przerwali Kuba i Alex którzy podbiegli do mnie tylko gdy mnie zauważyli.
-Kornela! Co się z Tobą działo?! Znaków życia nie dawałaś nawet… - zaczęli obaj.
-Chcemy żebyś wiedziała, że jesteśmy po Twojej stronie bo to co zrobił Wiktor było wyjątkowo do dupy..
-Dzięki chłopcy, ale nie chcę żeby przeze mnie rozwaliła się ekipa albo żebyście się poróżnili. Ja na razie daję sobie spokój ze spotkaniami. Może jeszcze w wakacje uda mi się wpaść ale na razie chcę to wszystko przemyśleć.
-Jasne, Kornelia. Rozumiemy. Powiemy temu szmaciarzowi, żeby się też ogarnął i będziemy na Ciebie czekać.- uścisnęli mnie obaj serdecznie. – Trzymaj się, Mała! – krzyknęli na pożegnanie i machając oddalili się w kierunku przystanku.
Wchodząc do domu, ściągnęłam trampki i położyłam zakupy na blacie w kuchni, następnie rozpakowałam wszystko a wino wstawiłam do lodówki. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 11:30. Poszłam więc do garderoby i przebrałam się w dżinsowe szorty i białą bokserkę a na nią narzuciłam żółtą kurteczkę z krótkim rękawem. Przepakowałam rzeczy  do czarnej listonoszki i poszłam do łazienki poprawić makijaż. Przeczesałam włosy grzebykiem i popsikałam się ulubionymi perfumami po czym poszłam założyć krótkie, czarne conversy. Zjadłam jeszcze jogurt i chwilę po 12 wyszłam z domu nie mogąc doczekać się już spotkania z Wojtkiem.
                Równo o 13 wysiadłam z metra Ratusz. Udałam się w stronę miejsca gdzie się umówiliśmy. Rozglądając się za swoim przyjacielem, zauważyłam Wojtka który rozmawiał z dwiema dziewczynami przy jakiejś ławce w parku. Wyraźnie widziałam jak tamte dziunie go podrywają, wciąż zmieniając postawę i dotykając co chwila „niby nie chcący” mojego przyjaciela. Potem Wojtek pisał coś na kartkach, które mu podały. Poczułam ukłucie zazdrości, a co jeśli Wojtek zapisywał im swój numer telefonu albo email?
Po za tym jak on mógł tak po prostu gadać z tymi wieśniaczkami?! W ogóle jak one wyglądały… jakieś przykrótkie miniówki i topy które ledwo im cycki zasłaniały kiedy Wojtek ubrany był w dżinsowe szorty do kolan, zieloną koszulkę polo i do tego miał białe conversy. O nie…! Ja im pokaże kto tu rządzi. Otrząsnęłam się i udałam w ich stronę. Szłam niczym jakaś modelka na wybiegu. Gdy znajdowałam się w odległości co najmniej 50 metrów, Wojtek zauważył mnie, uśmiechnął się szeroko i przeprosił swoje rozmówczynie. Truchtem podbiegł do mnie, uniósł mnie w górę i pocałował jak na klatce. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wplatając palce w kasztanową czuprynę. Obróciliśmy się dookoła, po czym Wojtek postawił mnie na ziemię wciąż nie przerywając pocałunku i nie zwracając uwagi na przechodniów, raz tylko spojrzałam w stronę tamtych dziewczyn, które wyraźnie z zazdrością patrzyły w naszą stronę.
-Tak powinny wyglądać każde nasze powitania. – rzekł wesoło i pocałował mnie w czoło.
-Za długo mi kazałeś czekać. – uśmiechnęłam się zalotnie i wspięłam na palce by dosięgnąć jego warg. Cmoknęłam je tylko i cofnęłam głowę by odebrać mu możliwość odwzajemnienia pocałunku. – Teraz ja będę bezlitosna. – zaśmiałam się i zasłoniłam Wojtkowi usta dłonią. Jego mina zdawała się mówić wszystko, był wyraźnie rozczarowany. – Ale najpierw idziemy na Starówkę…

Rozdział 7 cz. 3



- Całkiem miłe pożegnanie – wyszeptał mi do ucha gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się tylko i tym razem to ja zaczęłam go całować. Czułam się jak bym znalazła swój raj na ziemi. Przy nim wszystko się układało i dawał mi przy tym tyle uczucia i ciepła…
-Tosia będzie na Ciebie zła, że ją zostawiłaś… - odepchnął mnie delikatnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam się urażona i zrobiłam minkę niczym kot ze Shreka co wywołało na Jego twarzy wielki uśmiech i znów mnie pocałował, ujmując moją twarz w dłonie. Uśmiechnęłam się kiedy tak nie mogliśmy się od siebie oderwać i poczułam, że i on się uśmiecha. Kiedy stanowczo mnie od siebie odsunął, spojrzałam trochę zdezorientowana.
-Nigdy się od ciebie nie oderwę jak będziesz mnie tak prowokować, Maleńka – uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło.
-Naprawdę musisz iść? – spytałam ze smutną minką.
-Przyda Ci się rozmowa z przyjaciółką. Sama mówiłaś tacie, że ona nie miała dla Ciebie ostatnio czasu.
-No tak, ale wolałabym być z Tobą a z Tosią pogadałabym wieczorem … -objął mnie mocno więc wtuliłam się w jego szyję i rozkoszowałam się tak dobrze znanym mi zapachem.
-Obiecuję, że dziś też gdzieś razem pójdziemy i spędzimy cały dzień. Nawet wyłączę telefon, żeby znów nam nie przeszkodzili.
-Obiecujesz?- podniosłam głowę i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
-Jasne, że tak. Wstępnie możemy się umówić na 13. Tylko powiedz gdzie masz ochotę pójść.
-Może moglibyśmy pójść  na Starówkę, jak pierwszym razem?
-Gdzie tylko sobie życzysz. – pocałował mnie w czoło a następnie w kąciki ust. A gdy próbowałam dosięgnąć jego ust wspinając się na palcach, odwrócił się i zachichotał.
-Nie ma mowy, Maleńka. –odpowiedział mi więc zrobiłam naburmuszoną minę a on tylko wesoło pokręcił głową. – Dokończymy później…
-Zostawisz mnie tu tak, bez buziaka na do widzenia? -  zapytałam znów próbując zrobić minkę, której uległ poprzednio.
-Oczywiście, że nie. – uśmiechnął się, przytulił mnie znów i cmoknął mnie tylko w oba policzki.
-Wredny … - odpowiedziałam tylko i znów wtuliłam się w jego tors, chwilkę później przyjechała winda. Wojtek wszedł i wysłał mi buziaka przez szybkę, odpowiedziałam mu tym samym i pomachałam a gdy zniknął za drzwiami, wróciłam do mieszkania.
-Co tak długo? – zapytała Tosia, idąc z kuchni z paczką suszonych bananów.
-Rozmawialiśmy … - odpowiedziałam wymijająco, zamykając drzwi na klucz.
-Aha. Tak to się teraz nazywa… spójrz lepiej w lustro i przypudruj te rumieńce.- zachichotała i weszła do mojego pokoju z kanapką w ręku i rozkładając się na łóżku. Ja w tym czasie weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Faktycznie. Moje policzki płonęły. Zmoczyłam ręcznik zimną wodą i przyłożyłam do gorącej twarzy.
Dopiero po kilu minutach kolor moich polików wrócił do normalności. Poprawiłam więc makijaż, umyłam ręce i wróciłam do przyjaciółki która w tym czasie wstukiwała coś w klawiaturze na laptopie.
-No ładnie, Bujnowska … Ładne rzeczy, żeby tak z chłopakami na noc zostawać.
-Pomógł mi się ogarnąć wieczorem po tym jak potraktował mnie Wiktor i reszta naszej „ekipy” oprócz Kuby, który jako jedyny pobiegł za mną gdy zwiałam stamtąd.
-O czym Ty gadasz? – Wyraźnie zaciekawiona Tosia, odłożyła laptop i usiadła koło mnie.
Opowiedziałam jej więc całą historię i powiedziałam, że dzięki Wojtkowi w sumie ogarnęłam się wieczorem. Powiedziałam jej również o swoich wątpliwościach i o tym jak się czuję przy nowo poznanym chłopaku. Potem to Tosia mówiła mi o Maxie i starała się wyjaśnić czemu Wiktor zachował się tak paskudnie wczoraj, jednak jej tez nie udało się znaleźć sensownego wytłumaczenia na jego zachowanie. Obie postanowiłyśmy na jakiś czas dać sobie spokój z ekipą i zająć się sobą.  Następnie zajęłyśmy się najświeższymi ploteczkami i przeglądałyśmy facebook’ a jak to kiedyś miałyśmy w zwyczaju i niemal zupełnie zapomniałyśmy o swoich problemach…





Słów kilka od autorki:
Strasznie wszystkich przepraszam za takie opóźnienie ale na prawdę miałam ostatnio tyle na głowie, że musiałabym nie spać żeby to wszystko ogarnąć. Każdy wie co to za armagedon jak się ma po 7 klasówek w tygodniu... Ale powróciłam do Was z nowymi rozdziałami i kolejnymi wydarzeniami z życia Kornelii. I żeby wam wynagrodzić waszą cierpliwość w oczekiwaniu na kolejny rozdział - wyjątkowo dziś dodam dwa :)
Miłego czytania kochani :*
P.s Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa dotyczące "WM", jest mi niezmiernie miło, że podoba się komuś moje opowiadanie które było pisane dla mojej przyjaciółki która zmusiła mnie do opublikowania. DZIĘKUJE WAM :*