niedziela, 30 września 2012

Rozdział 5. cz. 4



Od strony głównej ulicy w alejkę parku skręcili właśnie Wiktor I Daria, trzymając się za ręce. Prychnęłam na ich widok I wróciłam do pisania smsa.
-Hej wszystkim! - zaćwierkała Daria I zaczęła całować się na powitanie z chłopakami. Gdy podeszła do mnie nadstawiłam tylko policzek, nawet nie podnosząc głowy znad wyświetlacza.
-O Kornelcia, piszesz do swojego chłopaka?- Zapytała Daria I bezczelnie usiadła koło mnie I gapiła się w wyświetlacz.
-Nie. Po za tym mówiłam Ci już, że to nie jest mój chłopak. -Odparłam chamskim tonem I schowałam telefon do kieszeni bluzy by wścibska blondynka nie zawracała mi głowy.
-No o co się tak wkurzasz? Przecież tylko zapytałam...- broniła się Daria.
-Ale ja się wcale nie wkurzam. Po za tym nie przywitałaś się jeszcze z resztą... - odpowiedziałam, uśmiechając się milutko a gdy tylko blond dziewczyna pobiegła w podskokach w stronę zakochanych, prychnęłam I wróciłam do pisania smsa. Chwilę potem dołączył do Nas Wiktor, który wcześniej rozmawiał przez telefon.
-Siemano ludziska. - uściskał z każdym z chłopaków dłonie im tylko znanym powitaniem I podszedł do mnie. Nachylił się by pocałować mnie w policzek a ja zrobiłam identycznie gdy witała się ze mną Daria I kontynuowałam pisanie wiadomości, wyszeptałam tylko “hej”...
-Kornelia o coś Ci chodzi? - zapytał w chamski sposób Wiktor I rozłożył ręce.
-O nic mi nie chodzi. Piszę sms. - odpowiedziałam, wciąż nie podnosząc głowy.
-To może wyjaśnisz mi o co chodziło w parku? - dodał Witek
-A jest co? - zlewałam go kompletnie, odpowiadając wymijająco.
-Do cholery spójrz na mnie I zacznij normalnie gadać! - podszedł do mnie I wyrwał mi telefon.
-Oddaj to!- krzyknęłam I wciąż siedząc wyciągnęłam rękę.
-Zapomnij! Co piszesz z tym pedałem?!
-Przeginasz Wiktor! Oddaj mi ten telefon! - przekręciłam głowę I spojrzałam na Niego chamsko.
-Hahaha! Jesteś żałosna. Znam ten typ chłopaka. Chce Cię tylko przelecieć I pokazać się z tobą na mieście!
-Pogięło Cię człowieku! To nie Twój zasrany interes! - krzyknęłam I zeskoczyłam z ławki. Widziałam, że reszta obserwuję całą sytuację ale nikt się nie wtrącił
-Tak?! To może niech wszyscy usłyszą co wypisujesz do tej cioty!! - podbiegłam do Niego próbując wyrwać telefon, jednak o prawie 20 cm wyższy ode mnie Wiktor, wyciągnął dłoń z telefonem w górę I zaczął czytać moją wiadomość.
-”Beznadziejnie się czuję, strasznie boli mnie głowa, mam nadzieję Tosiaczku że przynajmniej Tobie udał się dzisiejszy dzień...” - Wiktor spojrzał na mnie oszołomiony.
-Jesteś skurwielem Wiktor! Beznadziejnym skurwielem! - wyrwałam mu telefon I pobiegłam w stronę przystanku. Słyszałam jak chłopaki krzyczą, żebym poczekała a potem jak wyzywają Witka od frajerów. Nie mogłam się zatrzymać. Łzy zaszkliły mi oczy I obraz kompletnie mi się rozmazał. Nie widziałam dokąd biegnę, gdy słyszałam jednak za sobą kroki I wołanie Kuby który mnie gonił, przyspieszałam. Gdy wbiegłam na przystanek ,akurat stał tam tramwaj. Nie widziałam nawet numeru, wbiegłam na schodki I usiadłam na pierwszym wolnym siedzeniu. Otarłam łzy I zobaczyłam Kubę który wbiegł na przystanek gdy tramwaj ruszył. Ukryłam twarz w dłoniach I jechałam tramwajem w nieznanym mi kierunku, nie mając poczucia ile trwa moja podróż. Wysiadłam na pierwszym przystanku kiedy się tylko ogarnęłam. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Wiedziałam na pewno, że minęłam Wisłę I byłam gdzieś na Starej Pradze. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu ale w końcu postanowiłam, że pójdę do Tosi. Stamtąd miałam jakieś 20 minut a drogę na pewno jakoś znajdę. Biegłam przez Park a w moich oczach co chwila znów szkliły się łzy. Nawet nie zauważyłam staruszki, którą potrąciłam biegnąc przed siebie. Przeprosiłam ją w biegu, nawet się nie zatrzymując. Nie miałam pojęcia co robić. Chwilę potem poczułam jednak dość silne uderzenie I nastała ciemność...

piątek, 21 września 2012

Rozdział 5 cz. 3



-Wróciłam! - krzyknęłam w stronę kuchni I rzuciłam klucze na szafkę przy drzwiach. Nikt mi jednak nie odpowiedział więc weszłam do kuchni sprawdzając czy tata nie zostawił mi żadnej wiadomości. Na stole zastałam jedynie brudne naczynia. Schowałam je więc do zmywarki I włączyłam mycie. Idąc co pokoju sprawdziłam pocztę głosową w telefonie stacjonarnym. Miałam dwie wiadomości. Nacisnęłam przycisk odtwarzania I zsunęłam buty chowając je w tym samym czasie do szafki.
-Hej Wam kochani. Jeśli nie macie żadnych planów na weekend to nie zmieniajcie tego. Wpadnę jakoś po 17 na kawę więc mam nadzieję, że troszkę sobie poplotkujemy. I powiedzcie Neli, żeby mi nie wyfrunęła z domu bo nie gadałam już z Nią kupę czasu. Całuję. - Rozpoznałam głos Klary I uśmiechnęłam się w stronę telefonu. Kolejna wiadomość jednak zmieniła mój humor  diametralnie.
-Kornelia! Może jak odsłuchasz wiadomość to przyjdzie Ci do głowy włączyć komórkę. Nie po to ją masz, żeby była wyłączona! Jak łaskawie wrócisz przed północą do domu I odsłuchasz tą wiadomość to masz oddzwonić do mnie, żebym przynajmniej się nie martwiła poza tym musimy porozmawiać na temat Twojej ignorancji w stosunku do naszych ustaleń...- po czym słuchawka została rzucona I słychać było tylko pikanie.
Podeszłam do słuchawki I niechętnie wybrałam numer mamy.
-Szmidt-Bujnowska, słucham?
-Mamo, to ja. Przepraszam, że miałam wyłączony telefon ale rozładowała mi się bateria. - wytłumaczyłam się szybko chodź wiedziałam, że czeka mnie I tak pogadanka na temat mojej niby ignorancji.
-Doznałam chyba cudu, że przed 18 jesteś w domu. A nad telefonem zastanawiam się czy Ci go nie odebrać, skoro I tak nie ma z niego żadnego pożytku bo zachowujesz się już jakbyś była dorosła I nie musiała się meldować.
-Nic takiego nie robię mamo. Wiesz dobrze, że każdemu może się przydarzyć rozładowana bateria...
-Nie interesuję mnie to Kornelia. Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko. Jak wrócimy z tatą to nie ominie Cię rozmowa z Nami.
-A gdzie jesteście? - spytałam by jak najszybciej zmienić temat I żeby mama dała mi już spokój.
-Tata do Ciebie dzwonił na komórkę. Wpadli na pomysł z Filipem, żebyśmy pojechali do babci Zosi. Oczywiście czekał aż włączysz telefon ale nie raczyłaś więc pojechaliśmy bez Ciebie.
-No dobrze. To ucałujcie babcię ode mnie I nie musicie się spieszyć. Dam sobie radę. - dodałam cicho, bo zrobiło mi się niezmiernie przykro, że nie zobaczę się z babcią.
-Wracamy w piątek albo w sobotę. Także masz tylko 3 dni samodzielności. Może to nauczy Cię choć trochę ogłady.
-Klara ma wpaść w weekend... nagrała się na sekretarkę.
-Zdążymy wrócić. Bądź odpowiedzialna. Na razie.
-Pa. - odpowiedziałam cicho I rzuciłam słuchawkę na komodę.
-Jak ona mnie irytuję!!!! - krzyknęłam do siebie I wpadłam do pokoju, rzucając torbę na fotel I rzucając się na łóżko. Wtuliłam twarz w poduszkę I czułam jak wilgotnieje. Moja mama ciągle miała coś do mnie I mojego zachowania. Jej charakter był strasznie trudny. Nie raz się zastanawiałam dlaczego taki fajny facet jak mój tata jest z moją mamą która ewidentnie jest zołzą. Usiadłam na łóżku I objęłam rękoma nogi, opierając czoło na kolanach. Ogarnęłam się w duchu I otarłam łzy. Zobaczyłam koło poduszki złożoną bluzę Wojtka I łzy znów popłynęły mi po policzkach. Przy Nim wszystko było inne. Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałam o problemach kiedy znajdowałam się w Jego towarzystwie. Sięgnęłam po bluzę I założyłam ją, ukrywając twarz w materiale. Zapach perfum Wojtka dawał mi jakąś cząstkę jego przy mnie. Położyłam się skulając nogi pod brzuch I nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie telefon. Wstałam choć niechętnie I podeszłam do komody w korytarzu, opierając się o nią tyłem I jednocześnie odbierając telefon.
-Bujnowscy. Słucham?
-Nelka, kochanie! Ile ja do Ciebie próbowałam razy się dodzwonić! Posłuchaj, przekaż chłopakom, że mnie dziś nie będzie na spotkaniu, okej? Idziemy z Maxem teraz się przejść na Pola Mokotowskie, poza tym nie chcę mi się wracać do domu. On jest niesamowity.
-Już przekazałam - przerwałam Tośce jej opowiadanie I z udawaną radością dodałam: - Baw się dobrze.
-Wszystko w porządku Kornel? - spytała przejęta Tosia.
-Taaa. Sorki ale muszę kończyć. Pa.
-Kornelia! Poczekaj! - krzyczała do słuchawki ale ja już zdążyłam się rozłączyć. Wróciłam do pokoju I wyjęłam z torebki telefon I wyciągnęłam z szuflady szafki nocnej ładowarkę. Podłączyłam komórkę I włączyłam. Miałam 46 nieodebranych połączeń I 14 wiadomości. Dzwoniła mama, tata I Tośka. Usunęłam listę połączeń I otworzyłam skrzynkę odbiorczą. 13 smsów było od Tośki, która w każdym opowiadała szczegóły swojej randki. Ostatni sms był od Wojtka, który dostałam o 17:17.
Od: 659844255
 Minęły aż 2 minuty od naszego pożegnania a ja już tęsknię za Tobą. Lecę jak na skrzydłach załatwić to wszystko I od razu dam Ci znać jak będę wolny. Trzymaj się Mała :**
  
Uśmiechnęłam się, zapisałam numer nadawcy jako “Wojtek :*” I położyłam telefon na stoliku. Usiadłam na łóżku I sięgnęłam po laptopa. Pierwszą, oczywistą rzeczą było to, że Daria na forum naszej grupy napisała posta, że się prowadzam z uroczym brunetem I rezygnuję ze spotkań na jego rzecz. Wzięłam tylko głęboki oddech I napisałam w komentarzu:
“Dzięki Darusiu, że tak o mnie dbasz :* Do zobaczenia kochani w skateparku za godzinę :*”
Chwilę potem odpowiedziała mi Daria:
“A będzie ten Twój chłopak na spotkaniu?”
Bez zastanowienia odpisałam:
Nie”
“Ojej : ( to szkoda...”
Odpisała Daria I chwile potem pod jej postem rozpętała się burza. Wiktor zaczął na nią najeżdżać, że już by się chętnie umawiała z innym I że wystarczające jest to, że ja się prowadzam z jakimś pseudo-skatem. Nie skomentowałam już jego zarzutów. Nie miałam siły się z nim kłócić, po za tym nie chciałam mieszać się w konflikty w grupie. Sprawdziłam tylko czy Wojtek jest dostępny, ale ku mojemu rozczarowaniu niestety nie był. Zamknęłam laptop I poszłam się przebrać. Nie miałam pomysłu nawet co założyć. Ostatecznie zdjęłam brudne ubrania, założyłam szare rurki I biały T-shirt I na to naciągnęłam bluzę Wojtka. W jakiś magiczny sposób jego zapach dodawał mi pewności siebie. Wzięłam z szafki czarne nike I poszłam do łazienki umyć zapłakaną buzię. Zmyłam rozmazany makijaż I uczesałam włosy w koński ogon. Grzywkę pociągnęłam tylko grzebieniem I zawiązałam pomarańczową bandankę jako opaskę. Przepakowałam rzeczy do pomarańczowej, sportowej torby I schowałam telefon do kieszeni. Zamknęłam za sobą drzwi I schowałam kluczę. Wsadziłam słuchawki w uszy I zjechałam windą na dół. Założyłam Ray bany by uchronić wzrok przed świecącym słońcem I schowałam dłonie do kieszeni.
                Piętnaście minut później witałam się już z całą ekipą. Brakowało tylko Wiktora I Darii. Usiadłam na oparciu ławki a chwilę potem dosiedli się do mnie Kuba, Aleks I Norbi. Zaczęliśmy żartować z siedzących kilka metrów od Nas, zakochanych Karoliny I Oliego I Ani z Jackiem. Patrząc jak się przytulali I słuchając jak chłopaki się z Nich śmieją, przypomniało mi się gdy z Wojtkiem siedzieliśmy w identyczny sposób na starówce. Moje przemyślenia przerwał Kuba, który objął mnie I zaczepnie szturchnął biodrem.
-No nie Kornel? -zaśmiał się I spojrzał na moją minę.
-Ta, tak. W zupełności nie słyszałam co powiedziałeś ale I tak się z Tobą zgadzam. - uśmiechnęłam się do Niego blado I przytuliłam go.
-Hahaha! Kornel jest jednak nieziemska. - Zaśmiał się Norbert I zaczął się droczyć z Aleksem.
-To co Antonina Nas dziś nie zaszczyci swoją obecnością? - zagadnął Aleks, przerywając udawaną walkę z Norbertem.
-No nie. Ma dziś I tak dużo wrażeń poza tym nie wiem czy już wróciła do domu.- odpowiedziałam Aleksowi I sprawdziłam telefon czy czasem Wojtek nie dzwonił. Otworzyłam edytor smsów I zaczęłam wstukiwać wiadomość do Tośki.
-O patrzcie kto idzie!- krzyknął Norbert I głośno się zaśmiał.

piątek, 14 września 2012

Rozdział 5 cz. 2



-Cześć spóźnialska – wymruczał mi do ucha Wojtek I pocałował mnie w policzek., pozwalając odwrócić mi się twarzą do Niego. Oboje mieliśmy na oczach czarne Ray-bany co utrudniło Nam kontakt wzrokowy.
-To nie było zamierzone. Serio. Zaspałam a potem tata wmusił we mnie śniadanie.
-Nie gniewam się przecież. - uśmiechnął się I odwrócił głowę wyraźnie za czymś się rozglądając. - Masz ochotę na lody?
-Jasne. Poproszę waniliowe I miętowe. - odpowiedziałam wesoło.
-Bardzo dobry wybór. Poczekaj tu chwilkę a ja zaraz wrócę. -ucałował mnie kolejny raz w policzek I udał się w kierunku budki z lodami. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jak jest ubrany. Miał na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę doskonale dopasowaną do Jego umięśnionej sylwetki I białe nike na nogach. Przez lewe ramię przewieszony miał czarny plecak. Miał świetną figurę. Szerokie barki, płaskie biodra I... no cóż zajebisty tyłek. Przygryzłam wargę I zachichotałam myśląc o swoich skojarzeniach.
-Kornelia? Hej kochana, co Ty tu robisz? - usłyszałam głos Wiktora I odwróciłam się w Jego kierunku.
-Ooo… Hejo. Jestem na spotkaniu z … kolegą.  A Wy widzę wciąż zakochani...- zwróciłam się do przyjaciela I jego plastikowej dziuni, patrząc na ich złączone dłonie. Witek miał na sobie szare dresy I luźną koszulkę Hemp Gru, Daria natomiast ubrana była w kwiecistą mini, pod którą miała białe legginsy I do tego biała bokserka z mocno opiętym, dużym dekoltem. Wyglądała jak pierwszorzędna lafirynda. Prychnęłam cicho I zwróciłam spojrzenie na Witka, nie patrząc na jego dziewczynę już ani razu.
-No tak...- odpowiedział mój przyjaciel I szybko zmienił temat. - to co widzimy się dziś, jakoś?
-Na mnie raczej nie liczcie, mam już na dziś plany. Tośka też dziś była umówiona więc pewnie nie wyrobi się na spotkanie ekipy.
-Na prawdę Cię nie będzie? Kurde no przecież umawialiśmy się, że zawsze się stawiamy na spotkaniach...-z wyrzutem spojrzał na mnie Wiktor.
-Byłam na każdym spotkaniu ekipy, więc chyba jak raz mnie nie będzie to świat się nie skończy, co? - odpowiedziałam ironicznie, zakładając jednocześnie okulary na włosy.
-Wszystko w porządku? - z troską w głosie, objął mnie od tyłu Wojtek podając lody w wafelku.
-Tak, tak. Wszystko okej. -odparłam I pocałowałam go w policzek. Podobała mi się odegrana przez Nas scenka. Miło było mieć wsparcie od takiego chłopaka jakim był Wojtek.
-Kornelia.. nie mówiłaś, że masz chłopaka...- zagadnęła słodko dziewczyna Witka I uśmiechnęła się zalotnie do Wojtka, który jeszcze mocniej mnie przytulił kompletnie ignorując podryw dziewczyny. W tym samym czasie ja spojrzałam na twarz Wiktora. Wyglądał na zszokowanego widząc mnie z chłopakiem. Zachowywał się jak pies ogrodnika. Dobrze wiedział, że byłam w Nim zakochana a I tak zaczął chodzić z tym plastikiem, więc teraz przynajmniej zobaczy co stracił.
-Nie jesteśmy razem. - odpowiedział Wojtek kładąc mi głowę na ramieniu. -Ale Kornelia jest moim kochaniem, więc kto wie... - po czym musnął moje ucho wargami. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, po którym czułam jak Wojtek się uśmiecha – musiał poczuć jak działa na Niego moje ciało.
-Na Nas pora. - skomentował Wiktor odchrząkując przy tym znacząco. - Miło było Was spotkać. Mam nadzieję, że do nas jednak dołączysz dziś. – zwrócił się do mnie - Ślicznie dziś wyglądasz Kornelia.
-Kornelia zawsze ślicznie wygląda. - Dodał szybko Wojtek I pocałował mnie w czubek głowy. Witek spojrzał tylko na niego, po czym ciągnąc zapatrzoną w Wojtka, Dagmarę szybkim krokiem udali się przed siebie nic więcej nie mówiąc.
-No to plotki gwarantowane. - podsumowałam sytuację I próbowałam się wywinąć z objęć Wojtka, który obrócił mnie tylko twarzą do siebie I wskazał głową w kierunku oddalającej się od Nas pary.
-Kto to w ogóle był? - zapytał z kpiną w głosie.
-Mój przyjaciel. Ale to zupełnie za długa historia, żeby móc zrozumieć o co mu chodzi...
-Patrzył się na Ciebie jak by chciał Cię zjeść. Mam nadzieję, że Ci nie zaszkodziłem swoim zachowaniem...
-Zwariowałeś chyba. - uśmiechnęłam się I dodałam szybko – Uratowałeś mnie z opresji. To co, jakie Ty wziąłeś smaki?
-Truskawka I czekolada. - wyraźnie rozweselony, chwycił moją lewą dłoń I prowadząc w kierunku alejek dodał – Ale jak chcesz to możesz spróbować moich. - odwzajemniłam uśmiech I pokręciłam przecząco głową.
-Moje I tak są lepsze. -roześmiałam się, puściłam jego dłoń I pobiegłam do przodu odwracając się tyłem I prowokowałam Wojtka do złapania mnie. Chwilę potem biegłam jak maratończyk, uciekając przed goniącym mnie chłopakiem, lody niestety niedojedzone musiałam wrzucić do kosza. Robiąc uniki I wciąż biegnąc wbiegłam na polankę, która dość stromo biegła w dół. W pewnym momencie, poczułam jak Wojtek łapie mnie w talii I chwilę później oboje wywaliliśmy się na zieloną trawę. Śmiejąc się jak dzieci turlaliśmy się po ziemi. W końcu Wojtek leżał na plecach a ja leżałam na Nim.
-Wygrałam. - pocałowałam go w czubek nosa I przewróciłam się na plecy tuż koło niego.
-No trudno, przyznaję rację. Ale za to straciliśmy lody. - rzekł z udawanym smutkiem I podłożył sobie ręce pod głowę.
-Oj tam, przynajmniej była dobra zabawa.- uśmiechnęłam się wpatrując w błękitne niebo. - Już sobie wyobrażam nasze białe koszulki jak wstaniemy z tej trawy...
-Hahaha! Upierze się... - odpowiedział rozbawiony Wojtek I odwrócił się na bok opierając głowę na wpartym łokciu. Dłuższą chwilkę przyglądał mi się badawczo ale nie powiedział ani słowa.
-Coś nie tak? Ubrudziłam się na buzi? - spytałam I od razu zabrałam się do wycierania twarzy, rękawem koszuli.
-Nieee, po prostu teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak szczęśliwy jestem kiedy spędzamy razem czas.
-Hahaha! No w sumie zachowujemy się jak dzieci, a dzieci są niemal zawsze szczęśliwe.
-Moim zdaniem to dzięki Tobie tak się czuję. Nawet kiedy wygłupiałem się z kolegami to nie czułem się tak jak teraz.
-Też się świetnie czuję w Twoim towarzystwie- odpowiedziałam szczerze I poczułam jak się rumienię. Szybko usiadłam po turecku zwracając się bokiem do rozmówcy by choć trochę zamaskować zawstydzenie.
Wojtek usiadł za mną I objął w pasie. Rozluźniłam się w jego objęciach. Siedzieliśmy tak milcząc I oddychając miarowo. Czułam jak mój przyjaciel wtula się we mnie I każdy jego oddech był odczuwany przez skórę na mojej szyi. Wpatrywaliśmy się w staw przed nami wciąż milcząc.
-Z Tobą nawet milczenie jest cudowne – wyszeptał mi do ucha Wojtek. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Nie miałam pojęcia ile tak siedzieliśmy, kiedy zadzwoniła jego komórka.
-Halo? Tak w Łazienkach. Z Kornelią. Nie, a czemu pytasz? Teraz?! Ale Tato! Nie, nie mogę! Jak zwykle. Zadzwoń do Maxa. Czemu zawsze ja mam odwalać jego robotę? Mam to gdzieś! Jasne, całe życie ktoś będzie za niego świecił oczami.. Jak to? Powiedz, że żartujesz! No tato! Pff... Na razie! - wyraźnie podniesionym głosem wrzucił telefon do plecaka I przeczesał włosy palcami.
-Wszystko w porządku? - zapytałam odwracając się do Niego.
-Jak zwykle  muszą mi spieprzyć dzień!
-Ej? Co się stało? - spytałam zdejmując delikatnie jego dłonie I objęłam je.
-Max spieprzył obiecaną ojcu akcję I teraz ja muszę to za Niego naprawiać! Muszę iść do domu I zanieść jakieś durne papiery do budy!
-No to przecież nic takiego. - pocieszałam go.
-Chciałem spędzić ten dzień z Tobą! A nie wypełniając robotę mojego rozpieszczonego braciszka, który w dupie ma obowiązki. To nie jest pierwszy raz kiedy gówniarz nie potrafi swoich spraw załatwić I psuje mi plany.
-Wojtek! Możemy się jeszcze dziś spotkać, przecież nie ma z tym żadnego problemu. - ujęłam jego twarz w dłonie i patrząc w błękitne tęczówki, uśmiechnęłam się szeroko. -Ale nie możesz się denerwować. To nic nie pomoże a tylko Nam obojgu popsuje humor.
-Masz rację. - powiedział sadzając mnie sobie na kolanach I mocno obejmując. - Dzięki, że jesteś. - wyszeptał. Wtuliłam się w Niego I najchętniej chciałabym, żeby czas stanął w miejscu. Wiedziałam jednak, że to ja muszę pierwsza wstać.
-Chodź, żeby Twój tata się nie denerwował. -złapałam go za rękę I pomogłam wstać. Wojtek nie puścił już wtedy mojej dłoni, a I mi to nie przeszkadzało. Szliśmy rozmawiając aż do przystanku metra. Wojtek opowiadał mi o swoich kłótniach z bratem I rodzicami a ja starałam się go pocieszać I tłumaczyć racjonalnie zachowania jego rodziny. Kompletnie nie zwracaliśmy uwagi na to, że mamy zielone od trawy koszulki ani czy patrzą na Nas ludzie. Kiedy jednak mijała nas grupa gimnazjalistek usłyszałam komentarze:  “O rany dziewczyny, to ON. To na prawdę ON. Szybko, szybko wyjmijcie aparat, bo nikt Nam nie uwierzy”. Kompletnie zignorowałam stadko niestabilnych emocjonalnie czternastolatek I wróciłam do rozmowy. Dochodząc do zejścia, Wojtek czule mnie objął I pocałował w czubek głowy.
-To może dasz mi swój numer, w razie gdybym wrócił wcześniej?
-Jasne, daj komórkę zapiszę Ci. - odebrałam od niego Iphone' a i wpisałam swój numer .Dodałam nazwę “Ofiara I spóźnialska” po czym oddałam telefon właścicielowi. Wojtek uśmiechnął się tylko I pożegnał się ze mną buziakiem w policzek.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Pomachałam mu, przesłałam buziaka I zeszłam po schodach na peron metra wciąż zastanawiając się nad sytuacją Wojtka no I nad tym co czeka mnie po powrocie do domu I sprawdzeniu facebook' a. Bo to, że Daria rozpowiedziała już wszystkim o naszym spotkaniu było pewne jak 2x2=4. Zerknęłam na zegarek. Była 17:15. Wsiadłam do metra I wykręciłam numer do Tosi, by dowiedzieć się jak mojej przyjaciółce udała się randka. Niestety nawet nie wiem kiedy rozładowała mi się bateria I telefon był wyłączony. Schowałam więc telefon do torebki I założyłam słuchawki. W rytm muzyki co chwila wykonując jakieś ewolucje doszłam do klatki I wpisałam na domofonie kod do drzwi. Droga na 6 piętro windą zajęła mi minutę, więc do mieszkania weszłam chwilę potem.

Rozdział 5 cz. 1



Obudziło mnie rytmiczne potrząsanie I rażące, sierpniowe słońce.
-Kolnelia! Tata mówi, żebyś wstała już na śniadanie bo plawie południe...- usłyszałam głos Filipa I dopiero po słowie “prawie południe” oprzytomniałam nagle I zerwałam się z łóżka by sprawdzić godzinę.
11:48. Świetnie. Mam niecałą godzinę, żeby się ogarnąć.
-Filip powiedz tacie, że jestem umówiona na 13 I zjem coś tylko przed wyjściem a teraz muszę się już szykować, okej?
-Okej, Ale Kolnelia nie idziesz do skatepalku?
-Nie, idę do Parku łazienkowskiego. A teraz przekaż tacie co Ci kazałam.
-Doba.
-Filip! Mama jest w pracy?
-Tak, poszła lano do szpitala.
-Dzięki, uciekaj już.
Gdy trzasnęły drzwi, wpadłam do garderoby szukając ubrania na dziś. Długo przewalałam ubrania zanim zdecydowałam się na granatowe rurki, miętowe balerinki I białą koszulę z miętową kamizelką. Założyłam jak zwykle sówkę od taty I wczorajsze miętowe kolczyki (Zdecydowanie w mojej szafie przeważał miętowy kolor. Uwielbiałam ten odcień zieleni). Przejrzałam się w lustrze I pobiegłam do łazienki, żeby przemyć twarz I wyszczotkować zęby. Zrobiłam delikatny makijaż, rozczesałam włosy I zostawiłam rozpuszczone. Moje włosy już niemal sięgały wcięcia w talii, co mnie nie zmiennie cieszyło. Uśmiechnęłam się do lustra I pociągnęłam usta transparentnym błyszczykiem. Po drodze z łazienki zabrałam z szuflady lustrzankę I schowałam ją do torby. Wychodząc z pokoju sprawdziłam czy niczego nie zapomniałam I zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam do kuchni rozkoszując się zapachami świeżo zaparzonej kawy I ciepłego pieczywa.
-Hej skarbie. Naszykowałem już śniadanie  I nawet sam upiekłem chleb. Napijesz się herbaty albo kawy?
-Cześć tato. - ucałowałam go w policzek I wzięłam kromkę ciepłego razowca z masłem -Pięknie pachnie. Właściwie to napiję się soku I muszę już wychodzić.
-Tak wcześnie? Jest dopiero po 12...
-No właśnie, a o 13 jestem umówiona w Łazienkach.
-Z tym Wojtkiem? -zapytał niby od niechcenia ale unosząc prawą brew na znak zainteresowania.
-Tak tato. Ale nie martw się dziś wrócę wcześniej niż wczoraj.
-No mam nadzieję. W ogóle to ile lat ma ten Wojtek?
-Prawie 18, ale jest na prawdę w porządku tato.
-No tego to mogę być niemal pewny. Skoro się z Nim spotykasz to musi być w porządku.
Kiwnęłam głową na zgodę I popiłam kanapkę szklanką soku pomarańczowego. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie I odstawiłam szybko naczynie, całując jednocześnie tatę w policzek.
-Muszę już lecieć. Pa tatku.
-Pa skarbie. Baw się dobrze.
Ucałowałam jedzącego Filipa w czoło I w drodze do drzwi odpowiedziałam tacie:
-Na pewno będę. Kocham Cię.
Wyszłam na klatkę, schowałam klucze do torby I pobiegłam w kierunku windy. Miałam tylko 20 minut na dotarcie do parku. Pewnie się spóźnię...
W stronę stacji metra niemal biegłam gdy usłyszałam dzwonek sms mojej komórki, nie zatrzymując się wyciągnęłam telefon I odczytałam wiadomość

Od: Tosiaczek
 Kornelia, nie uwierzysz! Idę dziś z tym chłopakiem na spotkanie. Zaprosił mnie do kina a potem do kawiarni. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię posłuchałam. Niestety dziś się raczej nie spotkamy, mam nadzieję, że zorganizujesz sobie jakoś czas beze mnie skarbie, co? Kocham. T.

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza I szybko odpisałam:

Do: Tosiaczek
 Bardzo się cieszę z Twojego szczęścia. Ja też mam dziś spotkanie z tym brunetem z którym mnie przyłapałaś w łazience więc nie musisz się martwić. Miłej zabawy kochanie :* k.

Chwilę później dotarłam do stacji I wsiadłam do pierwszego pociągu w kierunku Łazienek. Słuchając muzyki poczułam wibrację telefonu I odczytałam sms.

Od: Tosiaczek
 No ładnie, ładnie panno Bujnowska. Ja Tobie też życzę miłej zabawy. Zgadamy się wieczorem. Paaa bejbe.

Po dotarciu do bramy parku spojrzałam na komórkę by sprawdzić ile się spóźniłam. Była 13:09, a do pałacyku miałam jeszcze jakieś 3 minuty. Przeklęłam w duchu, założyłam Ray-bany I szybkim krokiem dotarłam pod Pałac. Rozejrzałam się dookoła ale nigdzie nie widziałam ciemnej grzywki Wojtka. Nie miałam nawet jego numeru, żeby zapytać gdzie jest. Zrezygnowana oparłam się o barierkę mostku I wpatrywałam się bezsensownie w taflę wody I pływające po niej kaczki. Nie poczekał na mnie... To tylko 15 minut spóźnienia.. Jejku. Złączyłam dłonie na barierce I oparłam o nie głowę. W pewnej chwili poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu kładąc głowę na moim ramieniu.