sobota, 1 września 2012

Rozdział 3 cz. 1


-Wróciłam!- krzyknęłam w głąb mieszkania i rzuciłam torby na Ziemię.
-No, nareszcie. Klara na Ciebie czekała, ale w końcu musiała już iść coś załatwić. -odpowiedziała mama, wycierając ręce w ściereczkę, opierając się jednocześnie o framugę drzwi.
-Wyszła już? Liczyłam, że się z nią jeszcze dziś zobaczę.
-Obiecała, że wpadnie w weekend. Zjesz coś? Zrobiłam naleśniki. - krzyknęła, znikając w kuchni
-Chętnie, tylko najpierw rozpakuje zakupy. -odpowiedziałam i zabrałam się za ściąganie trampek z nóg.
-Kompletnie bym zapomniała. Klara przywiozła Ci jakiś prezent z podróży. Leży na Twojej komodzie.-                        zawołała z kuchni.
-Okej, Dzięki. -odpowiedziałam i zebrałam torby zatrzaskując za sobą drzwi i rzucając torby z zakupami na łóżko. Podeszłam do białej komody naprzeciwko łóżka i wzięłam do ręki mały, fioletowy woreczek z organzy zawinięty czarną kokardką. Usiadłam na łóżku koło toreb i delikatnie odwinęłam atłasową kokardkę i przechyliłam woreczek by jego zawartość wypadła na lewą dłoń. W mojej ręce zamigotała w świetle niczym kryształ śliczna, srebrna bransoletka do której przyczepionych było 6 różnych zawieszek. Obracając w palcach srebrny łańcuszek oglądałam zawieszki. Kolejno wisiała nutka, aparat fotograficzny, czterolistna koniczynka, baletnica, wieża Eiffla i samolot. Uśmiechnęłam się ściskając w dłoni prezent od cioci i opadłam swobodnie na plecy, patrząc w sufit. Wtedy znów przypomniałam sobie o chłopaku z centrum. Szybko zmienił mi się humor gdy uświadomiłam sobie swoje dziecinne zachowanie. Wstałam I zaczęłam rozpakowywać zakupy, cały czas rozmyślając. Pięknie musiałam wypaść w jego oczach, nie ma co. W dodatku jeszcze, pokaz foszków w metrze I nawet nie powiedziałam mu jak mam na imię, on z resztą też mi nie powiedział a przecież mógł!
-Opanuj się Kornelia. Nie możesz myśleć ciągle o nieznajomym chłopaku...-mówiłam do siebie, by przekonać własne sumienie do zmiany toku myślenia. Jednak nic nie pomagało. Wkurzona na siebie, podeszłam do komody I włączyłam płytę Pezeta do boomboxa. Stanęłam przed lustrem I pozwoliłam by muzyka sama mnie poprowadziła. Po chwili nie myślałam o niczym innym tylko o rytmie muzyki, tempie I krokach oraz przejściach. Po kilku piosenkach zmieniłam płytę I powtórzyłam sobie kilka podstawowych jazzowych kroków. Gdy zmęczenie dało już mi się trochę we znaki I rzuciłam się na łóżko, oddychając miarowo by ustabilizować oddech. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Wyciągnęłam blackberry z torebki I nie patrząc kto dzwoni odebrałam, znów kładąc się na łóżko.
-Halo?
-Kornelia? Wszystko okej? Jesteś już w domu?- spytała Tosia, wyraźnie zaniepokojona co się ze mną dzieje.
-Tak, tak. Zdążyłam już się rozpakować I teraz leże na łóżku. A coś się stało?
-Nie no, tak tylko dzwonię spytać. Po za tym chcę Cię poinformować, że spotkania ekipy dziś nie ma, bo nasz Piękny Wiktor wybrał się z Plastikową na zakupy...- z wyraźną ironią I niesmakiem, Tosia streściła mi info.
-Hahaha! No spoko. To w sumie dobrze, pójdę dziś wcześniej spać, po za tym nie wiem czy dziś nie wraca tata z Wiednia.
-Znów się będziesz lenić? Ja się wybieram z rodzicami do dziadków na noc. Więc tak czy inaczej spotkałabym się z Wami dziś tylko na godzinę. To co zgadamy się na facebook'u?
-No jaasnee. Buziaki.
-Pa bejbe.
Rozłączyłam się I kładąc telefon obok na łóżku, sięgnęłam po laptopa który leżał na stoliku nocnym.
Zalogowałam się na facebook'u I sprawdzałam aktualności gdy natknęłam się na zdjęcia z dzisiejszego pokazu Break-dance 'u pod centrum handlowym. Przeglądając zdjęcia zauważyłam na jednym z Nich wśród tłumu Tosię z niewymowną miną rybki. Uśmiechnęłam się szeroko I dodałam komentarz pod zdjęciem: “Woźnicka I jej piękna mina hahaha! <3”
Chwilę potem ktoś o nazwie użytkownika “Maxx Szafirek” dodał komentarz, że to jest najbardziej satysfakcjonujące gdy tancerz widzi minę niczym “Owa Panna Woźnicka, która swoją drogą jest bardzo urodziwa ;)”
Zaśmiałam się I chwyciłam za leżący koło mnie telefon I wykręciłam numer Tosiaczka.
-Tosiek, skarbie. Masz branie na fejsie. Hahaha!-zaśmiałam się do słuchawki, nie czekając na reakcję przyjaciółki
-Jakie branie o czym ty do mnie gadasz?- zapytała wyraźnie zdziwiona.
-Normalnie. Wejdź na facebook' a I oznaczyłam Cię tam w komentarzu. I zobacz co piszę tam “Maxx”. Hahaha!
-Zaraz będę. Hahaha! Wariatka. Pa
-No Pa.
Rozłączyłam się wciąż uśmiechając I podeszłam do boomboxa by zmienić płytę. Weszłam do garderoby, zdjęłam ubranie I założyłam legginsy I luźny, miętowy sweter. Przebierając się usłyszałam dźwięk wiadomości na czacie, więc przekonana, że to pewnie Tośka, zignorowałam wiadomość. Założyłam jeszcze skarpetki I uchyliłam okno idąc w kierunku drzwi.
-Mamo, zjem w pokoju dobra?-spytałam mamy, wchodząc do kuchni. Mama siedziała przy stole czytając jakąś medyczną encyklopedię.
-No dobrze, dobrze. Naleśniki są w piekarniku żeby nie ostygły. A na co masz ochotę jako dodatek?
-Wezmę Nutelle I truskawki. Co czytasz? -spytałam ciekawa, czy się nie pomyliłam co do książki medycznej.
-Publikacje profesora z Nevady na temat transplantologii dziecięcej. Jak było na zakupach? - spytała mama w ogóle nie odrywając się od książki.
-Jak to na zakupach.- odpowiedziałam wymijająco, sięgając z lodówki butelkę zielonej herbaty. - Ja już pójdę do siebie.- oznajmiłam mamie, która nawet nie zerknęła w moim kierunku.
-Dobrze, dobrze. Tylko przynieś potem talerzyk. - usłyszałam tylko wychodząc z kuchni I idąc korytarzem do pokoju.
-HOME SWEET HOME- pomyślałam ironicznie I zatrzasnęłam drzwi od pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz