-Hej
dziewczyno! Wszystko w porządku! Halo! Otwórz oczy... No... - słyszałam jak
przez mgłę męski głos I delikatnie poklepywanie po twarzy. Otworzyłam powoli
oczy I zobaczyłam nad sobą wpatrujące się we mnie oczy. Moje źrenice się rozszerzyły.
To były oczy Wojtka. Tylko on miał takie tęczówki! Gdy tylko chłopak odsunął
się trochę ode mnie, byłam już pewna że to niestety nie mój przyjaciel...
-Co się..
Co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytałam zmieszana I próbowałam się podnieść.
-Wpadłaś na
mnie gdy biegłaś niczym uciekinierka z więzienia. - prychnął chłopak I pomógł
mi wstać. - Nic Cię nie boli? Możesz sama wstać I chodzić?
-Tak, tak.
Wszystko w porządku. - Chwyciłam się za głowę, w której zakręciło mi się jak na
karuzeli. Zachwiałam się I w ostatnim momencie zostałam złapana przez chłopaka
na którego wpadłam.
-No chyba w
porządku to nie jest...Ty jesteś Kornelia, prawda? - zapytał chłopak, sadzając
mnie na sąsiedniej ławce.
-Skąd wiesz
jak mam na imię? - zapytałam zdziwiona wciąż trzymając się za głowę.
-Po
pierwsze widzieliśmy się już w Złotych tarasach, a po drugie Wojtek szczegółowo
Cię opisał. Po za tym z tego co widzę masz na sobie jego bluzę.
-Ty jesteś
Max, tak? Brat Wojtka. - Skojarzyłam fakty. Z wyglądu chłopak wcale nie był
podobny do swojego brata. Wręcz przeciwnie, miał kasztanowe włosy I był niższy
o kilka centymetrów od Wojtka. Jednak ich oczy były niemal identyczne.
-Hahaha!
Oto ja. - uśmiechnął się w niemal identyczny sposób jak Wojtek I usiadł koło
mnie na ławce.
-Co robisz
w tej części Warszawy? Podobno jesteś z Centrum...
-Nawet nie
wiem jak tu się znalazłam. - Przyznałam szczerze I przymknęłam powieki z bólu
bo pulsująca głowa zdawała się pękać. - A Ty?
-Tak się
składa, że mieszkam tu niedaleko. Właśnie wracałem ze spotkania z Tosią, która
wielokrotnie dziś do Ciebie dzwoniła.
-Tak, tak
wiem. Mieszkacie tutaj? - zapytałam trochę zaskoczona.
-No tak mi
się zdaje. Jak Twoja głowa?
-Boli.
-Wiesz co?
Mam pomysł. Chodź ze mną do Nas do domu. Wojtek na pewno jest już w domu więc
sprawdzi swoje zdolności pielęgniarki. Nie musisz się obawiać, moich rodziców
nie ma w domu. Pracują.
-Nie wiem
czy Wojtek...- zaczęłam, ale Max szybko mi przerwał.
-Oj daj
spokój. Chodź, przytrzymasz się mnie I jakoś dojdziemy. A potem się położysz I
odpoczniesz.
Nie
czekając na moją decyzje chwycił moją rękę I przełożył sobie przez kark. Jego
oparcie bardzo ułatwiło mi utrzymanie równowagi. 10 minut później byliśmy już
na osiedlu. Nie było zbyt nowoczesne, ale pastelowe kolory ścian budynków
dodawały temu miejscu wiele uroku. Mieszkanie Wojtka I Maxa znajdowało się na
ostatnim 8 piętrze, ale całe szczęście była tam winda. Dochodząc do drzwi numer
22, Maks wyjął z kieszeni klucze I przekręcił zamek. Gdy weszliśmy do środka
moim oczom ukazał się pięknie udekorowany korytarz z meblami jak ze starego
filmu. W całym domu pachniało ciastem I... domem. W porównaniu do mojego
mieszkania, tutaj czuć było miłość I rodzinną atmosferę.
-Chyba
jednak nie ma go jeszcze domu. Ale chodź zaprowadzę Cię do jego pokoju I tam
sobie na Niego poczekasz. - zagadnął Maks I poprowadził mnie do przeszklonych
drzwi.
-To tutaj.
Wejdź sobie I się rozgość a ja muszę ogarnąć w chałupie bo jak wróci mój
braciszek to dostanę opierdziel.
Kiwnęłam
głową I otworzyłam drzwi, wciąż przytrzymując się ściany. Pokój Wojtka wydawał
się ogromny. Duże łóżko stało pod ścianą, a tuż obok niego stał duży biały
fotel na którym złożone były równo ubrania. W drugim rogu stało narożne biurko,
a na nim laptop I kilka książek. Po za tym była tam tylko duża szafa I duże
lustro przy niej. Oprócz tego pokój był pusty ale przytulny. Na ścianie przy
której stało łóżko naklejona była fototapeta tańczącego breakdance chłopaka, a
za Nim w tle stał tłum ludzi. Znów poczułam zawrót głowy, więc podeszłam do
zasłanego łóżka I ściągnęłam buty. Położyłam się podkulając nogi I nagle
poczułam się strasznie senna. W duchu obiecywałam sobie, że zamknę tylko oczy a
nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w sen...