niedziela, 7 października 2012

Rozdział 6 cz. 1



-Hej dziewczyno! Wszystko w porządku! Halo! Otwórz oczy... No... - słyszałam jak przez mgłę męski głos I delikatnie poklepywanie po twarzy. Otworzyłam powoli oczy I zobaczyłam nad sobą wpatrujące się we mnie oczy. Moje źrenice się rozszerzyły. To były oczy Wojtka. Tylko on miał takie tęczówki! Gdy tylko chłopak odsunął się trochę ode mnie, byłam już pewna że to niestety nie mój przyjaciel...
-Co się.. Co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytałam zmieszana I próbowałam się podnieść.
-Wpadłaś na mnie gdy biegłaś niczym uciekinierka z więzienia. - prychnął chłopak I pomógł mi wstać. - Nic Cię nie boli? Możesz sama wstać I chodzić?
-Tak, tak. Wszystko w porządku. - Chwyciłam się za głowę, w której zakręciło mi się jak na karuzeli. Zachwiałam się I w ostatnim momencie zostałam złapana przez chłopaka na którego wpadłam.
-No chyba w porządku to nie jest...Ty jesteś Kornelia, prawda? - zapytał chłopak, sadzając mnie na sąsiedniej ławce.
-Skąd wiesz jak mam na imię? - zapytałam zdziwiona wciąż trzymając się za głowę.
-Po pierwsze widzieliśmy się już w Złotych tarasach, a po drugie Wojtek szczegółowo Cię opisał. Po za tym z tego co widzę masz na sobie jego bluzę.
-Ty jesteś Max, tak? Brat Wojtka. - Skojarzyłam fakty. Z wyglądu chłopak wcale nie był podobny do swojego brata. Wręcz przeciwnie, miał kasztanowe włosy I był niższy o kilka centymetrów od Wojtka. Jednak ich oczy były niemal identyczne.
-Hahaha! Oto ja. - uśmiechnął się w niemal identyczny sposób jak Wojtek I usiadł koło mnie na ławce.
-Co robisz w tej części Warszawy? Podobno jesteś z Centrum...
-Nawet nie wiem jak tu się znalazłam. - Przyznałam szczerze I przymknęłam powieki z bólu bo pulsująca głowa zdawała się pękać. - A Ty?
-Tak się składa, że mieszkam tu niedaleko. Właśnie wracałem ze spotkania z Tosią, która wielokrotnie dziś do Ciebie dzwoniła.
-Tak, tak wiem. Mieszkacie tutaj? - zapytałam trochę zaskoczona.
-No tak mi się zdaje. Jak Twoja głowa?
-Boli.
-Wiesz co? Mam pomysł. Chodź ze mną do Nas do domu. Wojtek na pewno jest już w domu więc sprawdzi swoje zdolności pielęgniarki. Nie musisz się obawiać, moich rodziców nie ma w domu. Pracują.
-Nie wiem czy Wojtek...- zaczęłam, ale Max szybko mi przerwał.
-Oj daj spokój. Chodź, przytrzymasz się mnie I jakoś dojdziemy. A potem się położysz I odpoczniesz.
Nie czekając na moją decyzje chwycił moją rękę I przełożył sobie przez kark. Jego oparcie bardzo ułatwiło mi utrzymanie równowagi. 10 minut później byliśmy już na osiedlu. Nie było zbyt nowoczesne, ale pastelowe kolory ścian budynków dodawały temu miejscu wiele uroku. Mieszkanie Wojtka I Maxa znajdowało się na ostatnim 8 piętrze, ale całe szczęście była tam winda. Dochodząc do drzwi numer 22, Maks wyjął z kieszeni klucze I przekręcił zamek. Gdy weszliśmy do środka moim oczom ukazał się pięknie udekorowany korytarz z meblami jak ze starego filmu. W całym domu pachniało ciastem I... domem. W porównaniu do mojego mieszkania, tutaj czuć było miłość I rodzinną atmosferę.
-Chyba jednak nie ma go jeszcze domu. Ale chodź zaprowadzę Cię do jego pokoju I tam sobie na Niego poczekasz. - zagadnął Maks I poprowadził mnie do przeszklonych drzwi.
-To tutaj. Wejdź sobie I się rozgość a ja muszę ogarnąć w chałupie bo jak wróci mój braciszek to dostanę opierdziel.
Kiwnęłam głową I otworzyłam drzwi, wciąż przytrzymując się ściany. Pokój Wojtka wydawał się ogromny. Duże łóżko stało pod ścianą, a tuż obok niego stał duży biały fotel na którym złożone były równo ubrania. W drugim rogu stało narożne biurko, a na nim laptop I kilka książek. Po za tym była tam tylko duża szafa I duże lustro przy niej. Oprócz tego pokój był pusty ale przytulny. Na ścianie przy której stało łóżko naklejona była fototapeta tańczącego breakdance chłopaka, a za Nim w tle stał tłum ludzi. Znów poczułam zawrót głowy, więc podeszłam do zasłanego łóżka I ściągnęłam buty. Położyłam się podkulając nogi I nagle poczułam się strasznie senna. W duchu obiecywałam sobie, że zamknę tylko oczy a nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w sen...