Zamknęłam laptop I pognałam do łazienki. Rozpuściłam
warkocz I długie loki opadły luźno na plecy. Przeczesałam włosy szczotką I ułożyłam
grzywkę. Nałożyłam makijaż I kończąc kreski na powiekach, wytuszowałam rzęsy I
umyłam zęby. Popsikałam szyję ulubionymi perfumami I wpadłam do garderoby
szukając czegoś do założenia na sweter. Stwierdziłam jednak, że nie zmarznę I
założyłam tylko wisiorek, miętowe kolczyki w kształcie serc I bransoletkę od
Klary. Stanęłam na przeciwko lustra I badawczo przyglądałam się swojemu
odbiciu. Założyłam miętowe conversy I przepakowałam torbę z czarnej do miętowej
listonoszki po czym schowałam jeszcze telefon I okulary I wyszłam do holu.
-Kornelia? Dokąd się wybierasz?- spytała mama stając w
drzwiach salonu.
-Umówiłam się z kolegą na Starówce.-odpowiedziałam
grzecznie, wiążąc buty.
-Jest prawie 18. O której wrócisz?
-Powinnam przed 22 być w domu. Po za tym przypominam Ci,
że mam 17 lat I na prawdę wiem co robię. - pocałowałam ją w policzek I wzięłam
czarny kapelusz z wieszaka. - Pa.
-Pa. Pamiętaj, że tata o 23 ląduje!
-Pamiętam. - odpowiedziałam I zamknęłam drzwi, chowając
klucze od mieszkania do torby.
W
windzie, szczerzyłam się do lustra wyobrażając sobie jak będzie wyglądało nasze
spotkanie. A może to raczej randka? Chwilę potem już szłam osiedlem w kierunku
metra. Cały czas zastanawiałam się jak to wszystko się potoczy. Nawet nie wiem
kiedy wysiadłam na Ratusz Arsenał I poszłam w kierunku Starego Miasta. Wyjęłam
telefon by sprawdzić czy się spóźniłam, jednak według zegarka miałam jeszcze
całe 10 minut. Wyjęłam błyszczyk z torebki I przesunęłam po wargach, sprawdzając
swoje odbicie na wyświetlaczu telefonu. Nagle zadzwonił mój telefon. Dzwonił
Filip dlaczego go nie wzięłam do skateparku. Szybko wytłumaczyłam mu, że
chłopcy odwołali spotkanie a ja spotykam się z kolegą którego poznałam w
Centrum Handlowym. Rozmawiając z Filipem zauważyłam pod Kolumną siedzącego
bruneta który wyraźnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Co chwila wyjmował
telefon I sprawdzał godzinę.
Ubrany
był w czerwoną koszule w czarno-szaro-białą kratę, pod nią biały T-shirt, I
czarne spodnie. Na nogach miał czerwone vansy, na głowie szary ful cap, w ręku trzymał szarą
bluzę “DC”, na nosie założone miał czarne Ray-bany. Wyglądał przeuroczo taki
zdenerwowany. Rozłączyłam się z bratem I zrobiłam rundkę wokół kolumny tak by
chłopak mnie nie zauważył, po czym podeszłam do Niego z tyłu I zasłoniłam mu
oczy.
-Zgadnij kto- wyszeptałam mu do ucha, powstrzymując
śmiech. Poczułam jak się uśmiecha, po czym chwycił moje dłonie, I odwrócił się
do mnie wciąż trzymając moje ręce w swoich.
-Hahaha! Jestem ofiarą, swojej ofiary. - uśmiechnął się
szeroko, ściągając okulary I patrząc mi odważnie prosto w oczy.
-Można to tak nazwać. To co? Oficjalnie się poznamy?-
zaproponowałam uwalniając dłonie z jego ciepłych rąk.
-Jasne. Wojtek, bardzo mi miło.- uśmiechnął się szeroko I
uścisnął moją dłoń, delikatnie ją potrząsając.
-Kornelia. Nawzajem. - odwzajemniłam uśmiech I dygnęłam,
chwytając się lamówki swetra. - To co gdzie znasz najlepsze gofry?- zapytałam
odważnie I zeszłam kilka stopni z Kolumny.
-Właściwie to liczyłem na Ciebie w tej sprawie...- odparł
zmieszany I podrapał się z tyłu głowy.
-JAK TO? Wielbiciel gofrów I nie wie gdzie są
najlepsze?!- zagrałam udawany szok co wywołało uśmiech na jego twarzy.
-To znaczy nie wiem gdzie są tu. Gdybyśmy byli w Gdańsku
to zaprosiłbym Cię na najlepsze gofry na świecie.
-Rozumiem, rozumiem. Czyli oddajesz się w moje ręce...
-Z wielką przyjemnością. - uśmiechnął się jeszcze szerzej
-Powinieneś się bać. Uwierz mi. Nawet Tośka nie oddaje
się dobrowolnie w moje ręce.
-Warto ryzykować.- Puścił do mnie oczko I spakował do
swojego plecaka bluzę.- Idziemy?
-Jasne.- odpowiedziałam uśmiechem I niczym rasowy
przewodnik ruszyliśmy wąskimi alejkami do mojej ulubionej cukierni.
Oboje zamówiliśmy gofry z bitą śmietaną,
truskawkami z kiwi I sosem czekoladowym, po czym poszliśmy na taras z
ławeczkami z widokiem na Wisłę. Rozmawialiśmy kompletnie o wszystkim.
Opowiadaliśmy sobie wszystko, zupełnie jak byśmy byli starymi znajomymi, którzy
spotykają się po latach.. Kiedy umazałam sobie nos bitą śmietaną, Wojtek wziął
palcem trochę swojej polewy I ubrudził mi nią nos śmiejąc się, że teraz mam
gofra na nosie, po czym odwdzięczyłam mu się ubrudzeniem mu policzka śmietaną.
Bitwa na gofry skończyła się u nas obojga posklejanymi włosami I brudnymi
ubraniami. Nawet nie wiem kiedy zrobiło się już zupełnie ciemno a my wciąż
śmialiśmy się na ławce. Kiedy jednak I godzina zrobiła się późna, ciężko mi
było się z Nim pożegnać. Siedzieliśmy na ławce przez chwilę w milczeniu.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że trzymamy się za ręce.
-Zmarzłam strasznie...- powiedziałam pocierając wolną
ręką ramię.
-To czemu nic nie mówisz?-po czym puścił na chwilę moją
dłoń I wyciągnął z plecaka szarą bluzę. - załóż będzie Ci cieplej.
Pomógł mi założyć bluzę po czym objął mnie ramieniem,
pozwalając mojej głowie wtulić się w jego szyję. Pachniał nieziemsko.
Uśmiechnęłam się, wtulając w jego ciepłe ciało.
-Czemu się uśmiechasz?- Spytał zupełnie poważnie.
-Jestem zszokowana swoim zachowaniem. Znam Cię raptem
kilka godzin, a oboje zachowujemy się jak para albo co najmniej bliscy
przyjaciele.
-A czy przyjaźń lub związek muszą być uzależnione od
czasu znajomości? - spytał przyciskając mnie do siebie mocniej. W jego
objęciach czułam się najbezpieczniejsza na świecie. Tak jak by wszystko co złe
nie miało możliwości przedarcia się, przez ramiona Wojtka.
-Wydaję mi się, że to zależy od chęci I od
ludzi.-odpowiedziałam wpatrując się w gwiazdy.
-Chciałbym żebyś wiedziała o mnie wszystko, żebyś mogła
mnie obiektywnie ocenić. Ale nie mogę zmienić Twoich chęci.- odparł zupełnie
poważnie. Aż się zdziwiłam, że ciągle uśmiechnięty teraz mówi jak by całkiem
stracił humor.
-Moje chęci nie mają tu nic do rzeczy.- wyszeptałam, przypominając
sobie dzisiejszą scenę w kawiarni.
-Czemu tak sądzisz? Wydaje mi się, że one mają teraz
największy udział.
-Bo masz dziewczynę...-wyszeptałam jeszcze ciszej. Wojtek
odsunął mnie od siebie I odwrócił się zwracając do mnie twarzą.
-O czym Ty mówisz?-spytał, patrząc na mnie przenikliwie.
-O tym co dziś widziałam w Coffee’s Heaven. -wciąż
szepcząc poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Super! Płacz przez
nieznajomego w którym zakochujesz się jak nienauczona niczego małolata –
pomyślałam I od razu próbowałam powstrzymać łzy.
-KORNELIA. MYŚLISZ, ŻE SIEDZIELIBYŚMY TUTAJ TERAZ GDYBYM
MIAŁ DZIEWCZYNĘ?!- spytał zdenerwowany, zdecydowanym głosem.
-Nie wiem co mam o tym myśleć.- odwróciłam wzrok by się
nie rozpłakać. Zależało mi na Nim. Nie wyobrażałam sobie, że mogę go stracić,
choć znałam go raptem kilka godzin.
-Ej, popatrz na mnie.- chwycił mnie za brodę I odwrócił
moją twarz w swoją stronę. - To co widziałaś to mój teraźniejszy problem. Ta
dziewczyna, to narzeczona mojego kumpla, która się do mnie przywala kiedy tylko
Tomka nie ma z Nami. Nic mnie z Nią nie łączy. Ja jej nawet nie lubię.
Zachowuje się jak wredna suka, ale nic, KOMPLETNIE NIC Mnie z nią nie łączy.
-Serio?- spytałam nie śmiało.
-Całkiem serio.- uśmiechnął się delikatnie I pogłaskał
mnie po policzku, pozwalając spowrotem wtulić w swoją szyję.
-To wygląda tak jak bym robiła Ci sceny zazdrości po
kilku miesiącach związku... a znam Cię dopiero 1 dzień...-stwierdziłam cicho
wciąż wpatrując się w gwiazdy.
-A na ile czujesz, że mnie znasz?
-Od zawsze.. Albo co najmniej od kilku lat.
-I tak to utrzymujmy. Jesteśmy starymi znajomymi, którzy
robią sobie sceny zazdrości.
Zachichotałam.
-Okej.
-No to umowa stoi.
-Przepraszam za dzisiejszą sytuację w złotych, I za
chamskie docinki. Nie wiem czemu ale ostatnio często odzywa się we mnie
charakter wrednej suki. Na prawdę nie chciałam Cię zniechęcić czy coś w tym
stylu...
-Oj daj spokój. Ja się nie obrażam o takie pierdoły. Więc
zapominamy o tym co było w Złotych, okej?
Pokiwałam delikatnie głową I przymknęłam powieki,
pozwalając wyobraźni dryfować “Gdybyśmy byli razem...”
-O czym myślisz?- spytałam po dłuższej chwili.
-O Nas. Zastanawiam się jak to wszystko jest możliwe. Tak
bardzo nie chciałem zmieniać otoczenia I przeprowadzać się z Gdańska do
Warszawy. Traktowałem to jako największy przymus, a teraz jestem tutaj z tobą I
nie wyobrażam sobie siebie nigdzie indziej. Nami po prostu pokierowało
przeznaczenie...
-Być może.. albo...
-Albo co?-spytał spoglądając na mnie.
-Kiedyś Ci powiem, tymczasem powiedz mi lepiej która
godzina? -spytałam sennym głosem bo wiedziałam, że czas na mnie.
-23:40
-Fuck! Miałam być o 22 w domu..-poderwałam się szybko z
ławki I sprawdziłam czy mam wszystko.
-Odprowadzę Cię do domu. Poczekaj.
-Nie! Dam sobie radę. Przepraszam... Dzięki za dziś-
uśmiechnęłam się blado I pocałowałam Wojtka w policzek.
-Kornelia? Wszystko okej? Jesteś pewna, że chcesz wracać
po nocy sama?
-Jestem urodzoną Warszawianką.- ruszyłam przed siebie,
zostawiając patrzącego za mną Wojtka..- Dziękuje! Dobrej nocy! - odwróciłam
się, idąc tyłem pomachałam mu I pobiegłam Starówką, zostawiając go samego I
cały dzisiejszy dzień jak sen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz