Setki pocałunków przerwał nam dopiero po kilku godzinach nieustający dzwonek w moim
telefonie. Nie odrywając się od chłopaka kolejno odrzucałam połączenia nie
patrząc nawet na wyświetlacz. Nie przeszkadzało nam nawet to, że na dworze
robiło się ciemno. Tak nie wiele potrzebne nam było wtedy do euforii. Pomiędzy
pocałunkami padały co jakiś czas najpiękniejsze wyznania, a ja na zmianę
uśmiechałam się i ukradkiem uroniłam łzę, gdy nie dowierzałam że doświadczam
najpiękniejszego uczucia na świecie.
Kiedy telefon zadzwonił po raz kolejny, Wojtek odsunął
mnie od siebie i wyszeptał w moje włosy:
-Lepiej
odbierz… może coś się stało? – po czym
podał mi leżący kilka centymetrów dalej telefon i pocałował przelotnie. – Ja
przyniosę nam coś do picia.
Z wielką
niechęcią puściłam jego rękę i kiedy zniknął za drzwiami, spojrzałam na
wyświetlacz. Tosiaczek.
No tak…
któż by inny znalazł taki moment, żeby dzwonić. Ledwo wcisnęłam zielony
przycisk a w słuchawce rozległ się monolog mojej przyjaciółki.
-Kornelia?!
Boże! Staram się do Ciebie dodzwonić od pół godziny… Czy Ty zawsze musisz mieć wyciszony ten telefon?
-Ja po
prostu…- spróbowałam wytłumaczyć,
- Co się w
ogóle z Tobą dzieje? Najpierw zginęłaś Bóg wie gdzie i własny chłopak szukał
Cię po całej Warszawie, bo lansowałaś się z bandą skejcików. Kompletnie rozum straciłaś? Dziewczyno! Takie rzeczy to się robi z
przyjaciółką a nie sama w dodatku z obcymi chłopakami w jakimś parku… W ogóle
czy Ty mnie słuchasz?
-Próbowałam
coś powiedzieć ale ty jak zwykle nawijasz bez końca.
-Nie zwalaj
na mnie! Mów co to miało znaczyć?
-Tosiu
porozmawiamy na ten temat później, co? – próbowałam jakoś udobruchać
przyjaciółkę, bo w drzwiach stał już Wojtek opierając się o framugę.
-Nie ma
później! Co Ty teraz robisz w ogóle?
-Siedzimy z
Wojtkiem i… oglądamy film.
-Aha. Już
ja widzę ten wasz film… – roześmiała się – Jutro idziemy na kawę. Musimy
pogadać, a tymczasem uciekam do Maksia bo wybieramy się na spacer. I grzecznie
ma tam być Bujnowska!
-Okej. Pa.
– pożegnałam się i z ulgą odłożyłam telefon na ławę.
-Niech
zgadnę… Antonina. – roześmiał się Wojtek i usiadł koło mnie.
-Dostałam
kazania a na rozgrzeszenie muszę czekać do jutra. – uśmiechnęłam się i oparłam
głowę na torsie chłopaka. – Naprawdę szukałeś mnie po całej Warszawie? –
zapytałam, nieśmiało patrząc mu w oczy.
-No może
nie całą… Zadzwoniłem do Maxa bo mieli iść z Tosią do parku i zapytałem jej
gdzie mogłaś pójść.
-Przepraszam…
- zrobiło mi się strasznie głupio. Przez swoje humorki narobiłam mu masę
kłopotów.
-Daj
spokój. – objął mnie i pocałował w czubek głowy. – Gdybym nie zrobił Ci sceny
zazdrości to nic takiego by się nie wydarzyło. Pewnie jesteś zmęczona, co?
-Nie
bardzo. Tylko troszkę chcę mi się spać.
- Więc
marsz do łóżka. Nie chcę, żebyś ostatnie dni wakacji zmarnowała na spanie do
południa.
-Ale
zostaniesz ze mną? – spytałam i zrobiłam smutną minkę. Wojtek w odpowiedzi
uśmiechnął się tylko i chwycił za rękę. Poprowadził mnie do sypialni, podał
piżamę i pocałował w czoło.
-Kładź się
spać a ja pójdę zadzwonić do rodziców, żeby się nie martwili.
Zostałam
sama na środku pokoju i niewyobrażalnie szczęśliwa weszłam do łazienki i
przygotowałam do snu. Potem wślizgnęłam się do łóżka i nawet nie wiem kiedy
zasnęłam…
Śniłam o
szkole i na lekcjach był ze mną Wojtek, było to tak niedorzeczne że zrzuciłam
to po prostu na głupi sen. Poczułam pocałunek na czole i uśmiechnęłam się do
siebie – to na pewno nie był sen. To był mój mały raj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz