sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 10 cz. 1



Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w jego zaniepokojoną twarz.
-Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz…
-Nie Kornelia. Nie żartuję. Jeszcze nigdy nie byłem tak poważny jak w tej chwili. – wstałam z murku i łapiąc się za głowę chodziłam nerwowo w kółko.
-Nie rozumiem na co Ty liczyłeś? Nie mogę tego w ogóle ogarnąć! Wyskakujesz mi z takim tekstem po tym co zrobiłeś kilka dni wcześniej i spodziewasz się, że wskoczę Ci w ramiona?!
-Niee, niee. Bo to nie tak miało być. – Wiktor wstał z miejsca i podszedł do mnie chwytając mnie za ramiona.- Już od dawna chciałem zerwać z Darią dla Ciebie!Miałem jej dosyć od dawna... Każde spotkanie grupy było dla mnie wybawieniem, bo mogłem spędzić czas przy Tobie. A kiedy spotkałem Cię w parku z tym frajerem to miałem ochotę rozwalić pół miasta! Zrozumiałem, że mogę Cię stracić... Od tamtego czasu po prostu nie mogłem sobie znaleźć miejsca i gdy wtedy pisałaś sms to ja byłem pewien że to do Niego! Że w końcu odejdziesz z ekipy, że mnie zostawisz… Nie wiem co we mnie wstąpiło, Kornelia.  Na prawdę nie mam pojęcia… - i wtedy po raz pierwszy widziałam łzy w jego błękitnych oczach. Nie płakał, choć jego tęczówki błyszczały od nadmiaru łez.
-Nie wiem co mam Ci powiedzieć… - wyszeptałam i czułam jak bym i ja miała się rozpłakać.
-Mogę Cię przytulić? Proszę…- pokiwałam w odpowiedzi głową i wtuliłam się w ramiona Wiktora. Zdumiałam się nad tym jak jeszcze nie dawno marzyłam o takiej chwili, jak moje serce przyspieszało na widok mojego przyjaciela. A teraz? Teraz nie czułam nic oprócz olbrzymiego współczucia, bo moje serce nawet nie drgnęło.
Poczułam jak uścisk Wiktoria się rozluźnia a jego twarz przesuwa się ku mojej i nawet nie wiem kiedy poczułam na swoich ustach pocałunek. Trwało to może pięć sekund gdy bez oporów jego język znalazł się w moich ustach. Kolejne 5 sekund później zamknięta w ramionach Wiktora próbowałam się odsunąć ale bez powodzenia. W końcu odepchnęłam go i wymierzyłam policzek.
-ZWARIOWAŁEŚ?! – wykrzyknęłam i odskoczyłam w tył.
-Jeju, Kornelia przepraszam, przepraszam! Ja nie wiem co powiedzieć
-Jesteś żałosny Wiktor! Wszystko bierzesz siłą! I wiesz co?! Ułatwię Ci życie! Nie musisz mnie wyrzucać z ekipy! Sama odchodzę! – chwyciłam torbę z murku i pobiegłam w stronę przystanku. Słyszałam jego wołania za sobą ale kompletnie nie zwracając na to uwagi wyjęłam telefon z torby i zadzwoniłam na numer Tosi. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Co jest?
-Tosia, zmyłam się stamtąd. Jestem w drodze na przystanek, dołączysz do mnie?
-Jasne. Już biegnę. Czekaj tam na mnie. Buziak.
Rozłączając się, spojrzałam na wyświetlacz. Miałam wiadomość .

OD: Wojtek :*
Treść: Skarbie będąc 400 km od Ciebie mam wrażenie jak by to był kraniec świata. Odliczam już czas do powrotu do Warszawy. Mam nadzieję, że się dobrze bawisz i nie masz czasu na tęsknotę bo nie zniósł bym myśli że cierpisz tak jak ja. Tęsknię strasznie i kocham Cię najbardziej na całym świecie :** Zadzwonię wieczorem. W :*

Wpatrując się w ekran nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się na przystanku. Właśnie teraz ten sms przyprawiał mnie o ból brzucha. Co ja najlepszego zrobiłam? Po co ja w ogóle poszłam z Wiktorem rozmawiać? Przecież to jest jak zdrada. Nie chciałam go całować, ale jednak to się wydarzyło. Jeju! Czemu to musi być tak skomplikowane?
-Już jestem! – krzyknęła zziajana Tosia, obejmując mnie od tyłu. – Nasz tramwaj! Chodź!

1 komentarz:

  1. myślałaś o wydaniu książki? ; )
    czekam na kolejne rozdziały *_*

    OdpowiedzUsuń