Po około
pół godzinie staliśmy już pod moim blokiem. Przez niemal całą drogę nie
rozmawialiśmy. W mojej głowie panował niesamowity mętlik myśli I już sama
gubiłam się w emocjach. Raz byłam szczęśliwa a chwile potem czułam, że po tej
kłótni straciłam ekipę. Kiedy doszliśmy pod moją klatkę stanęliśmy na chwilę,
trzymając się za ręce I gdy już mieliśmy się żegnać, Wojtek objął mnie I
staliśmy tak dłuższą chwilę.
-Na pewno
dobrze się już czujesz? - wyszeptał mi do ucha. W odpowiedzi pokiwałam tylko
głową.
-Kornelia?
Coś nie tak? - odsunął mnie od siebie I spojrzał mi w oczy.
-Wydaję mi
się, że wszystko jest okej. Ale boję się być sama. U Ciebie nie zastanawiałam
się nad tym co zrobił Wiktor, a teraz znów wszystko wraca... i jeszcze moja
mama ciągle się mnie czepia…- musiałam odwrócić wzrok bo czułam, że za moment
się rozpłaczę. Czułam się tak cholernie słaba, każda chodź najmniejsza
negatywna emocja powodowała potok łez. Byłam rozbita I pierwszy raz nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Rodzice wyjechali bez słowa. Moja mama
traktowała mnie jak lokatora a nie jak córkę, a własna paczka przysporzyła mi
tyle bólu. Nawet Tosia odkąd zaczęła pisać z Maxem nie zwracała na mnie uwagi.
Tak bardzo brakowało mi podpory I dostałam ją tylko od Wojtka. Tylko on mnie
rozumiał...
-Chodź do
mnie. - Znów mnie objął I pocałował w czubek głowy. - Wszystko będzie okej.
Musisz tylko nie myśleć o tym cały czas.
-Postaram
się. Ale to nie będzie łatwe.
-Nikt nie
mówi, że będzie. - czułam, że zaraz będziemy musieli się pożegnać a na samą
myśl przechodziły
mnie
ciarki. Nie chciałam zostać sama. Bałam się tego, tak jak kiedyś ciemności choć
wiedziałam, że jest to nieuniknione.
-Dasz sobie
radę? - znów pokiwałam tylko głową w odpowiedzi wtulając się w jego tors
jeszcze mocniej. Pocałował mnie w czoło I rzekł na pożegnanie:
-Ułoży się
między wami I wasza ekipa znów będzie się spotykać.- pocałował mnie delikatnie
i odwracając w stronę przystanku,
odszedł bez słowa. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy a strach przed
byciem samą rośnie. Rzuciłam się biegiem w kierunku idącego chłopaka.
-Wojtek!
Poczekaj! - odwrócił się zdezorientowany, a gdy do niego dobiegłam I wtuliłam
się w jego ramiona, objął mnie tylko mocno pozwalając się wypłakać.
-Moi..
rodzice... wyjechali.. nie chce.. być...
sama... Proszę, zostań ze mną. - mówiłam przez łzy modląc się w duchu by się
zgodził. A on tylko przytulił mnie, pozwalając się uspokoić. Potem objął mnie I
poprowadził w kierunku klatki. Kiedy wsiedliśmy do windy wyszeptał mi do ucha:
-Nie
zostawię Cię. Nie bój się. Jestem przy Tobie. - rozbeczałam się wtedy jak małe
dziecko I musiałam pozwolić poprowadzić się do mieszkania. Wchodząc do windy,
Wojtek wyciągnął z mojej torby klucze I poprosił o wskazanie tego od drzwi.
Wskazałam mu go palcem I przytuliłam się
do jego umięśnionego torsu. Dosłownie kilka sekund później, staliśmy już w holu
I zdejmowaliśmy buty.
-Ślicznie
mieszkasz. - rozejrzał się Wojtek I z niemal zachwytem oglądał przestrzeń
mieszkania, wciąż trzymając mnie za rękę.
-Co z tego
skoro to miejsce nie ma wiele wspólnego z domem. - wytarłam łzy wierzchem
wolnej dłoni. -Pójdę się ogarnąć, dobrze?
-Jasne!
Powiedz mi tylko gdzie macie kuchnię? - pocałował mnie w czoło I rozejrzał się
jeszcze raz.
-Ostatnie
drzwi po lewo. - Zanim jednak zdążyłam powiedzieć coś więcej, chłopak zniknął
już za drzwiami.
Poszłam do
łazienki I opierając się o umywalkę spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Wyglądałam okropnie. Poczochrane włosy które umknęły z koka sterczały teraz w
różne kierunki. Pomarańczowa bandanka przesunęła się I jeszcze bardziej
potargała mi fryzurę. Zapuchnięte od płaczu oczy, ubrudzony policzek po upadku
I mnóstwo paprochów na głowie.
-Super. Na
pewno wygrałabyś miss świata. - stwierdziłam z ironią I prychnęłam. Nachyliłam
się nad umywalką I przemyłam twarz chłodną wodą. Ten zabieg z pewnością
oczyścił mi umysł I poczułam niesamowitą ulgę. Przetarłam twarz ręcznikiem,
rozpuściłam włosy I rozczesałam je szczotką. Spojrzałam ponownie w lustro I z aprobatą
przejrzałam się swojemu dziełu. Dużo lepiej wyglądałam i pragnęłam, żeby moje
samopoczucie poprawiło się tak samo szybko. Przysiadłam po turecku na podłodze
I zmoczonym ręcznikiem robiłam okład na spuchnięte oczy.
Usłyszałam
stuknięcie szafki I przypomniałam sobie, że nie jestem sama. Po co ja mu
kazałam zostać? Przecież on ma własne życie I problemy, a ja bezmyślnie
zawracam mu głowę. Ja już na prawdę nie wiem co wyprawiam! Najpierw pokusy
pocałunku, teraz bycie ofiarą... Co on sobie o mnie pomyśli. Czułam, że znów
zbiera mi się na płacz ale nie mogłam zacząć ryczeć! Po prostu wreszcie
musiałam się ogarnąć. Przyłożyłam jeszcze mokry ręcznik do rozpalonych
policzków I udałam się do kuchni. Przerzuciłam włosy przez prawe ramię I
usiadłam bez słowa przy stole, podkulając kolana pod brodę I wpatrując się na
Wojtka, który zręcznie działał w mojej kuchni.
-Proszę
bardzo, zielona herbata. Znalazłem ją w szafce a wiem, że świetnie działa na
uspokojenie. - postawił przede mną
filiżankę I uśmiechnął się.
-Dzięki. -
wyszeptałam tylko I usiadłam prosto, obejmując filiżankę dłońmi.
Wojtek
siedział tylko na przeciwko mnie I nic nie mówił. Chyba oboje zdawaliśmy sobie
sprawę, że cisza jest tu potrzebna najbardziej. Dzięki temu mogłam się przyjrzeć
mojemu przyjacielowi. Zmienił brudną od trawy koszulkę na T-shirt z nadrukiem
Jacka Danielsa I czarne szorty przed kolano. Wpatrywał się w krajobraz za
oknem, a ja bezczelnie patrzyłam się na jego pięknie podkreślone kości
policzkowe. W pewnym momencie, Wojtek odwrócił wzrok I patrzyliśmy sobie prosto
w oczy. Jako pierwsza się poddałam I wlepiłam spojrzenie w stół. Wojtek tylko
wziął moją rękę w swoje dłonie I pociągnął mnie w swoją stronę. Bezwładnie
poddałam się jego zamiarom I prowadzona dłonią przyjaciela, podeszłam do Niego.
Usiadłam na jego kolanach, po czym wtuliłam się w jego szyję I objęłam go. Nie
miałam pojęcia jak długo tak siedzimy. Czułam jak zaczynam znów trzeźwo myśleć
I powoli wracam do normalnego stanu psychicznego. To było dla mnie jak
antidotum. Potem nasze oddechy się wyrównały I poczułam tak wielkie zmęczenie,
że nie mogłabym nawet podnieść głowy. Czułam jak powoli zasypiam I nawet nie
próbowałam z tym walczyć. Po prostu pozwoliłam żeby sen sam przyszedł.
WOJTEK
Kiedy wszedłem do domu, miałem
ochotę zabić tego szczyla, że kolejny raz ja muszę coś za niego załatwiać.
Trzasnąłem drzwiami I rzuciłem plecak pod drzwi pokoju. Usłyszałem, że ktoś
krząta się w kuchni więc wpadłem tam I rzuciłem się na brata. Gówniarz nawet się
nie bronił a ja nie przebierałem w słowach by opisać jak mnie zdenerwował.
-Powinieneś dostać po ryju! Normalnie zginiesz cioto, nawet szkoły sobie nie potrafisz załatwić! - po
czym popchnąłem go na drzwi.
-Hahaha! No
nie wiem, czy chcesz ryzykować zabójstwem brata przy świadku. - zaśmiał się I
podszedł spowrotem do zlewu.
-O czym ty
do cholery bredzisz?! Już ci się zwoje w mózgu rozplątały?! - znów mu
przyłożyłem.
-Jasne..
kontynuuj. Następnym razem sam sobie ratuj ukochaną w potrzebie bo więcej
Twojej lasce nie pomogę skoro nawet nie możesz wyświadczyć mi przysługi I
złożyć tych pieprzonych papierów...
-Coś Ty
powiedział?!
-To co
słyszałeś, frajerze! Twoja dupa jest w twoim pokoju.
-Kornelia?!
-A kto?
Święta Jadwiga? Czasem zastanawiam się czy Ty na prawdę jesteś taki głupi czy
udajesz...
-Spieprzaj
gówniarzu...- odpowiedziałem pokazując mu środkowy palec I pobiegłem do swojego
pokoju. Otworzyłem drzwi I moim oczom od razu ukazała się drobna postać na
łóżku. Zamknąłem cicho drzwi I podszedłem do łóżka. Przyklęknąłem na podłodze I
spojrzałem na zapłakaną twarz Kornelii. Jej czarne włosy były potargane a
pomarańczowa bandanka ledwo trzymała się na miejscu. Uśmiechnąłem się na widok
swojej bluzy, którą miała na sobie. Nie ma chyba nic bardziej pociągającego niż
dziewczyna w Twoim ubraniu. Wstałem I poszedłem do kuchni żeby dowiedzieć się
więcej od Maxa na temat Kornelii.
-Jak ona
się tu znalazła?
-Mnie się
nie pytaj! Ja wracałem parkiem a nagle bach! Coś we mnie przywaliło, ja się
odwracam a tu Ona, leży na ziemi nieprzytomna. No to ją cuciłem ale dopiero po
chwili się ocknęła. Poznałem ją więc zaproponowałem jej, że się pobawisz w
pielęgniarkę I się nią zaopiekujesz. Tyle z moich info.
-Dawno temu
to się stało?
-Bo ja
wiem... z godzinę już jestem w domu, więc około Godziny temu.
-Dobra..
Ogarnij w domu a ja posprzątam w pokoju I poczekam aż się obudzi.
-Wojtusiu
nie zapomniałeś o czymś?- zapytał ironicznie, udając słodki głosik Max.
-Dzięki, ze
jej pomogłeś – odpowiedziałem. - Ale teraz do roboty, śmieciu!
Wróciłem do
pokoju I powierzchownie posprzątałem z szafek. Uklęknąłem koło łóżka I
wpatrywałem się w buźkę Kornelii. Poprawiłem jej niesforny kosmyk, który wpadał
do jej oczu I delikatnie gładziłem jej twarz dbając o to by się nie obudziła.
Na próżno jednak bo chwile potem wpatrywały się we mnie najpiękniejsze oczy na
świecie. Potem gadaliśmy chwilkę, położyłem się nawet koło niej I przymknąłem
oczy zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Usłyszałem jak Kornelia
podniosła głowę I chwilkę później poczułem jej delikatne wargi na moim
policzku. Uśmiechnąłem się I ledwo powstrzymywałem się, żeby nie zacząć jej
całować. Potem otworzyłem oczy I już nie mogłem się powstrzymać, widziałem że
ma zamiar mnie pocałować więc zręcznie objąłem ją w talii, położyłem ją na
łóżku a sam znalazłem się tuż nad nią I nie wiem skąd rozlała się we mnie fala
niezmiernego pożądania. Całowaliśmy się namiętnie, gdy nagle za plecami
usłyszałem chrząknięcie. Najgorsze przekleństwo świata to młodszy brat...
Okazało się, że muszę odprowadzić Kornelię do domu. Pod jej klatką jednak, Nela
nie wytrzymała I się rozpłakała a ja nie miałem serca jej tak zostawić więc
poszedłem z Nią na górę. Zrobiłem jej herbatę I przez dłuższy czas siedzieliśmy
w ciszy. Utkwiłem wzrok w ruchliwej ulicy, gdy poczułem że mi się przygląda.
Spojrzałem w jej błękitne jak niebo tęczówki I nie mogłem się powstrzymać od
przytulenia jej. Powiodłem ją ręką I posadziłem sobie na kolanach. Czułem się
jak w raju. Jak w piosence Depeche
Mode:
“All I ever wanted
All I ever needed
All I ever needed
Is here in my arms”
Czułem, że
ta dziewczyna już wtedy gdy ją potrąciłem skradła mi serce. Nie wyobrażałem
sobie już swojego życia bez niej I w głębi duszy dziękowałem sobie, że
wyprowadzka do Warszawy dała mi możliwość spotkania takiej osoby. Która lubi ze
mną spędzać czas bez względu na wszystko, I która nie spotyka się ze mną bo
jestem sławny...
Zastanawiam
się czy ona wie? Sam nie wiem co byłoby lepsze. W każdym razie, ona w moich
ramionach była jak najwspanialszy prezent. Poczułem jak jej dłonie rozluźniają
się a jej oddech staje się spokojniejszy. Wiedziałem, że nadmiar wrażeń szybko
spowoduje nadejście snu. Chwyciłem ją pod nogi I przycisnąłem jej tułów do
siebie I zaniosłem w poszukiwaniu jej sypialni.
Dopiero za trzecim razem znalazłem piękną, gustownie wykończoną, białą
sypialnie. Wielkie białe łoże było posłane a na nim leżało mnóstwo turkusowych
i białych poduszek. Delikatnie położyłem Kornelię I wyciągnąłem biało-turkusową
narzutę po czym przykryłem nią dziewczynę. Ucałowałem ją w czoło po czym
usłyszałem cichutki głosik:
-Nie idź,
proszę. Chcę żebyś przy mnie został.
Uśmiechnąłem
się I poprawiłem jej włosy, które bezczelnie opadały na twarz. Przymknąłem
drzwi I udałem się do salonu. Usiadłem na skórzanej kanapie I rozejrzałem się
po pokoju. Na stoliku obok kanapy leżał stosik kolorowych magazynów o tematyce
lotniczej. Wziąłem jeden z nich I przeglądałem artykuły. Dopiero po chwili
przypomniałem sobie, że Kornelia wspominała o tacie-pilocie. Odłożyłem gazetę
na stosik I położyłem się wpatrując w sufit. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i
wystukałem wiadomość
Do: Max
Śpię u kumpla, powiedz starym
żeby się nie martwili. Nie wiem o której wrócę ale wszystko jest w porządku.
Chwilę
później otrzymałem sms od brata: „Spoko.
Już wiedzą i nie ma problemu.”
Pokiwałem
głową i schowałem telefon do kieszeni. Ciekawe jakie oni mi mogą robić problemy
skoro jestem już prawie dorosły. Bardziej mnie dziwiło, że uwierzyli w bajeczkę
o kumplu skoro nie mam w Warszawie żadnych znajomych oprócz Kornelii. No i
mojej paczki, która wpada tylko na występy z Gdańska. W sumie wisi mi to co
starzy myślą. Bardziej liczyła się dla mnie osoba, która spała w pokoju obok.
Tak bardzo chciałbym mieć ją tylko dla siebie. Ten śmieć zapłaci mi za jej łzy.
Jak można w ogóle tak potraktować dziewczynę, w dodatku podawał się za jej
przyjaciela. Prychnąłem tylko i zastanawiałem się jak mogę jeszcze pomóc Neli.
Sam nie wiem ile tak leżałem, ale w końcu też
pozwoliłem sobie zasnąć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz