czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 6 cz. 3

Z dedykacją dla: Głuptasek :)



Po około pół godzinie staliśmy już pod moim blokiem. Przez niemal całą drogę nie rozmawialiśmy. W mojej głowie panował niesamowity mętlik myśli I już sama gubiłam się w emocjach. Raz byłam szczęśliwa a chwile potem czułam, że po tej kłótni straciłam ekipę. Kiedy doszliśmy pod moją klatkę stanęliśmy na chwilę, trzymając się za ręce I gdy już mieliśmy się żegnać, Wojtek objął mnie I staliśmy tak dłuższą chwilę.
-Na pewno dobrze się już czujesz? - wyszeptał mi do ucha. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową.
-Kornelia? Coś nie tak? - odsunął mnie od siebie I spojrzał mi w oczy.
-Wydaję mi się, że wszystko jest okej. Ale boję się być sama. U Ciebie nie zastanawiałam się nad tym co zrobił Wiktor, a teraz znów wszystko wraca... i jeszcze moja mama ciągle się mnie czepia…- musiałam odwrócić wzrok bo czułam, że za moment się rozpłaczę. Czułam się tak cholernie słaba, każda chodź najmniejsza negatywna emocja powodowała potok łez. Byłam rozbita I pierwszy raz nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Rodzice wyjechali bez słowa. Moja mama traktowała mnie jak lokatora a nie jak córkę, a własna paczka przysporzyła mi tyle bólu. Nawet Tosia odkąd zaczęła pisać z Maxem nie zwracała na mnie uwagi. Tak bardzo brakowało mi podpory I dostałam ją tylko od Wojtka. Tylko on mnie rozumiał...
-Chodź do mnie. - Znów mnie objął I pocałował w czubek głowy. - Wszystko będzie okej. Musisz tylko nie myśleć o tym cały czas.
-Postaram się. Ale to nie będzie łatwe.
-Nikt nie mówi, że będzie. - czułam, że zaraz będziemy musieli się pożegnać a na samą myśl przechodziły
mnie ciarki. Nie chciałam zostać sama. Bałam się tego, tak jak kiedyś ciemności choć wiedziałam, że jest to nieuniknione.
-Dasz sobie radę? - znów pokiwałam tylko głową w odpowiedzi wtulając się w jego tors jeszcze mocniej. Pocałował mnie w czoło I rzekł na pożegnanie:
-Ułoży się między wami I wasza ekipa znów będzie się spotykać.- pocałował mnie delikatnie i  odwracając w stronę przystanku, odszedł bez słowa. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy a strach przed byciem samą rośnie. Rzuciłam się biegiem w kierunku idącego chłopaka.
-Wojtek! Poczekaj! - odwrócił się zdezorientowany, a gdy do niego dobiegłam I wtuliłam się w jego ramiona, objął mnie tylko mocno pozwalając się wypłakać.
-Moi.. rodzice... wyjechali.. nie  chce.. być... sama... Proszę, zostań ze mną. - mówiłam przez łzy modląc się w duchu by się zgodził. A on tylko przytulił mnie, pozwalając się uspokoić. Potem objął mnie I poprowadził w kierunku klatki. Kiedy wsiedliśmy do windy wyszeptał mi do ucha:
-Nie zostawię Cię. Nie bój się. Jestem przy Tobie. - rozbeczałam się wtedy jak małe dziecko I musiałam pozwolić poprowadzić się do mieszkania. Wchodząc do windy, Wojtek wyciągnął z mojej torby klucze I poprosił o wskazanie tego od drzwi. Wskazałam mu go palcem  I przytuliłam się do jego umięśnionego torsu. Dosłownie kilka sekund później, staliśmy już w holu I zdejmowaliśmy buty.
-Ślicznie mieszkasz. - rozejrzał się Wojtek I z niemal zachwytem oglądał przestrzeń mieszkania, wciąż trzymając mnie za rękę.
-Co z tego skoro to miejsce nie ma wiele wspólnego z domem. - wytarłam łzy wierzchem wolnej dłoni. -Pójdę się ogarnąć, dobrze?
-Jasne! Powiedz mi tylko gdzie macie kuchnię? - pocałował mnie w czoło I rozejrzał się jeszcze raz.
-Ostatnie drzwi po lewo. - Zanim jednak zdążyłam powiedzieć coś więcej, chłopak zniknął już za drzwiami.

Poszłam do łazienki I opierając się o umywalkę spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Poczochrane włosy które umknęły z koka sterczały teraz w różne kierunki. Pomarańczowa bandanka przesunęła się I jeszcze bardziej potargała mi fryzurę. Zapuchnięte od płaczu oczy, ubrudzony policzek po upadku I mnóstwo paprochów na głowie.
-Super. Na pewno wygrałabyś miss świata. - stwierdziłam z ironią I prychnęłam. Nachyliłam się nad umywalką I przemyłam twarz chłodną wodą. Ten zabieg z pewnością oczyścił mi umysł I poczułam niesamowitą ulgę. Przetarłam twarz ręcznikiem, rozpuściłam włosy I rozczesałam je szczotką. Spojrzałam ponownie w lustro I z aprobatą przejrzałam się swojemu dziełu. Dużo lepiej wyglądałam i pragnęłam, żeby moje samopoczucie poprawiło się tak samo szybko. Przysiadłam po turecku na podłodze I zmoczonym ręcznikiem robiłam okład na spuchnięte oczy.
Usłyszałam stuknięcie szafki I przypomniałam sobie, że nie jestem sama. Po co ja mu kazałam zostać? Przecież on ma własne życie I problemy, a ja bezmyślnie zawracam mu głowę. Ja już na prawdę nie wiem co wyprawiam! Najpierw pokusy pocałunku, teraz bycie ofiarą... Co on sobie o mnie pomyśli. Czułam, że znów zbiera mi się na płacz ale nie mogłam zacząć ryczeć! Po prostu wreszcie musiałam się ogarnąć. Przyłożyłam jeszcze mokry ręcznik do rozpalonych policzków I udałam się do kuchni. Przerzuciłam włosy przez prawe ramię I usiadłam bez słowa przy stole, podkulając kolana pod brodę I wpatrując się na Wojtka, który zręcznie działał w mojej kuchni.
-Proszę bardzo, zielona herbata. Znalazłem ją w szafce a wiem, że świetnie działa na uspokojenie. - postawił  przede mną filiżankę I uśmiechnął się.
-Dzięki. - wyszeptałam tylko I usiadłam prosto, obejmując filiżankę dłońmi.
Wojtek siedział tylko na przeciwko mnie I nic nie mówił. Chyba oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że cisza jest tu potrzebna najbardziej. Dzięki temu mogłam się przyjrzeć mojemu przyjacielowi. Zmienił brudną od trawy koszulkę na T-shirt z nadrukiem Jacka Danielsa I czarne szorty przed kolano. Wpatrywał się w krajobraz za oknem, a ja bezczelnie patrzyłam się na jego pięknie podkreślone kości policzkowe. W pewnym momencie, Wojtek odwrócił wzrok I patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jako pierwsza się poddałam I wlepiłam spojrzenie w stół. Wojtek tylko wziął moją rękę w swoje dłonie I pociągnął mnie w swoją stronę. Bezwładnie poddałam się jego zamiarom I prowadzona dłonią przyjaciela, podeszłam do Niego. Usiadłam na jego kolanach, po czym wtuliłam się w jego szyję I objęłam go. Nie miałam pojęcia jak długo tak siedzimy. Czułam jak zaczynam znów trzeźwo myśleć I powoli wracam do normalnego stanu psychicznego. To było dla mnie jak antidotum. Potem nasze oddechy się wyrównały I poczułam tak wielkie zmęczenie, że nie mogłabym nawet podnieść głowy. Czułam jak powoli zasypiam I nawet nie próbowałam z tym walczyć. Po prostu pozwoliłam żeby sen sam przyszedł.


WOJTEK

                Kiedy wszedłem do domu, miałem ochotę zabić tego szczyla, że kolejny raz ja muszę coś za niego załatwiać. Trzasnąłem drzwiami I rzuciłem plecak pod drzwi pokoju. Usłyszałem, że ktoś krząta się w kuchni więc wpadłem tam I rzuciłem się na brata. Gówniarz nawet się nie bronił a ja nie przebierałem w słowach by opisać jak mnie zdenerwował.
-Powinieneś dostać po ryju! Normalnie zginiesz cioto, nawet szkoły sobie nie potrafisz załatwić! - po czym popchnąłem go na drzwi.
-Hahaha! No nie wiem, czy chcesz ryzykować zabójstwem brata przy świadku. - zaśmiał się I podszedł spowrotem do zlewu.
-O czym ty do cholery bredzisz?! Już ci się zwoje w mózgu rozplątały?! - znów mu przyłożyłem.
-Jasne.. kontynuuj. Następnym razem sam sobie ratuj ukochaną w potrzebie bo więcej Twojej lasce nie pomogę skoro nawet nie możesz wyświadczyć mi przysługi I złożyć tych pieprzonych papierów...
-Coś Ty powiedział?!
-To co słyszałeś, frajerze! Twoja dupa jest w twoim pokoju.
-Kornelia?!
-A kto? Święta Jadwiga? Czasem zastanawiam się czy Ty na prawdę jesteś taki głupi czy udajesz...
-Spieprzaj gówniarzu...- odpowiedziałem pokazując mu środkowy palec I pobiegłem do swojego pokoju. Otworzyłem drzwi I moim oczom od razu ukazała się drobna postać na łóżku. Zamknąłem cicho drzwi I podszedłem do łóżka. Przyklęknąłem na podłodze I spojrzałem na zapłakaną twarz Kornelii. Jej czarne włosy były potargane a pomarańczowa bandanka ledwo trzymała się na miejscu. Uśmiechnąłem się na widok swojej bluzy, którą miała na sobie. Nie ma chyba nic bardziej pociągającego niż dziewczyna w Twoim ubraniu. Wstałem I poszedłem do kuchni żeby dowiedzieć się więcej od Maxa na temat Kornelii.
-Jak ona się tu znalazła?
-Mnie się nie pytaj! Ja wracałem parkiem a nagle bach! Coś we mnie przywaliło, ja się odwracam a tu Ona, leży na ziemi nieprzytomna. No to ją cuciłem ale dopiero po chwili się ocknęła. Poznałem ją więc zaproponowałem jej, że się pobawisz w pielęgniarkę I się nią zaopiekujesz. Tyle z moich info.
-Dawno temu to się stało?
-Bo ja wiem... z godzinę już jestem w domu, więc około Godziny temu.
-Dobra.. Ogarnij w domu a ja posprzątam w pokoju I poczekam aż się obudzi.
-Wojtusiu nie zapomniałeś o czymś?- zapytał ironicznie, udając słodki głosik Max.
-Dzięki, ze jej pomogłeś – odpowiedziałem. - Ale teraz do roboty, śmieciu!
Wróciłem do pokoju I powierzchownie posprzątałem z szafek. Uklęknąłem koło łóżka I wpatrywałem się w buźkę Kornelii. Poprawiłem jej niesforny kosmyk, który wpadał do jej oczu I delikatnie gładziłem jej twarz dbając o to by się nie obudziła. Na próżno jednak bo chwile potem wpatrywały się we mnie najpiękniejsze oczy na świecie. Potem gadaliśmy chwilkę, położyłem się nawet koło niej I przymknąłem oczy zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Usłyszałem jak Kornelia podniosła głowę I chwilkę później poczułem jej delikatne wargi na moim policzku. Uśmiechnąłem się I ledwo powstrzymywałem się, żeby nie zacząć jej całować. Potem otworzyłem oczy I już nie mogłem się powstrzymać, widziałem że ma zamiar mnie pocałować więc zręcznie objąłem ją w talii, położyłem ją na łóżku a sam znalazłem się tuż nad nią I nie wiem skąd rozlała się we mnie fala niezmiernego pożądania. Całowaliśmy się namiętnie, gdy nagle za plecami usłyszałem chrząknięcie. Najgorsze przekleństwo świata to młodszy brat... Okazało się, że muszę odprowadzić Kornelię do domu. Pod jej klatką jednak, Nela nie wytrzymała I się rozpłakała a ja nie miałem serca jej tak zostawić więc poszedłem z Nią na górę. Zrobiłem jej herbatę I przez dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy. Utkwiłem wzrok w ruchliwej ulicy, gdy poczułem że mi się przygląda. Spojrzałem w jej błękitne jak niebo tęczówki I nie mogłem się powstrzymać od przytulenia jej. Powiodłem ją ręką I posadziłem sobie na kolanach. Czułem się jak w raju. Jak w piosence Depeche Mode:
“All I ever wanted
All I ever needed
Is here in my arms”
Czułem, że ta dziewczyna już wtedy gdy ją potrąciłem skradła mi serce. Nie wyobrażałem sobie już swojego życia bez niej I w głębi duszy dziękowałem sobie, że wyprowadzka do Warszawy dała mi możliwość spotkania takiej osoby. Która lubi ze mną spędzać czas bez względu na wszystko, I która nie spotyka się ze mną bo jestem sławny...
Zastanawiam się czy ona wie? Sam nie wiem co byłoby lepsze. W każdym razie, ona w moich ramionach była jak najwspanialszy prezent. Poczułem jak jej dłonie rozluźniają się a jej oddech staje się spokojniejszy. Wiedziałem, że nadmiar wrażeń szybko spowoduje nadejście snu. Chwyciłem ją pod nogi I przycisnąłem jej tułów do siebie I zaniosłem w poszukiwaniu jej sypialni.  Dopiero za trzecim razem znalazłem piękną, gustownie wykończoną, białą sypialnie. Wielkie białe łoże było posłane a na nim leżało mnóstwo turkusowych i białych poduszek. Delikatnie położyłem Kornelię I wyciągnąłem biało-turkusową narzutę po czym przykryłem nią dziewczynę. Ucałowałem ją w czoło po czym usłyszałem cichutki głosik:
-Nie idź, proszę. Chcę żebyś przy mnie został.
Uśmiechnąłem się I poprawiłem jej włosy, które bezczelnie opadały na twarz. Przymknąłem drzwi I udałem się do salonu. Usiadłem na skórzanej kanapie I rozejrzałem się po pokoju. Na stoliku obok kanapy leżał stosik kolorowych magazynów o tematyce lotniczej. Wziąłem jeden z nich I przeglądałem artykuły. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że Kornelia wspominała o tacie-pilocie. Odłożyłem gazetę na stosik I położyłem się wpatrując w sufit. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wystukałem wiadomość

Do: Max
Śpię u kumpla, powiedz starym żeby się nie martwili. Nie wiem o której wrócę ale wszystko jest  w porządku.

Chwilę później otrzymałem sms od brata:  „Spoko. Już wiedzą i nie ma problemu.”
Pokiwałem głową i schowałem telefon do kieszeni. Ciekawe jakie oni mi mogą robić problemy skoro jestem już prawie dorosły. Bardziej mnie dziwiło, że uwierzyli w bajeczkę o kumplu skoro nie mam w Warszawie żadnych znajomych oprócz Kornelii. No i mojej paczki, która wpada tylko na występy z Gdańska. W sumie wisi mi to co starzy myślą. Bardziej liczyła się dla mnie osoba, która spała w pokoju obok. Tak bardzo chciałbym mieć ją tylko dla siebie. Ten śmieć zapłaci mi za jej łzy. Jak można w ogóle tak potraktować dziewczynę, w dodatku podawał się za jej przyjaciela. Prychnąłem tylko i zastanawiałem się jak mogę jeszcze pomóc Neli.
 Sam nie wiem ile tak leżałem, ale w końcu też pozwoliłem sobie zasnąć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz