piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 7 cz. 1



Kiedy się obudziłam, w całym domu panowała niezwykła ciemność i cisza a za oknem migały światła jadących samochodów. Ręką wyszukałam włącznik od lampki I sprawdziłam godzinę. Była 3:45. Usiadłam na skraju łóżka I odgarnęłam włosy z twarzy. Próbowałam sobie przypomnieć jak znalazłam się w swojej sypialni. Ostatnie co pamiętałam to że wtulona w ramiona Wojtka siedziałam na jego kolanach w kuchni. No właśnie Wojtek… Wyszedł?
Podeszłam do okna i wyszłam na balkon. Uderzył mnie przyjemny, chłodny podmuch powietrza gdy stanęłam boso na posadzce. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, otulając się ramionami. Próbowałam opanować myśli ale nijak mi się to udawało. Wróciłam do pokoju i zamknęłam za sobą okno, udałam się do kuchni po coś do picia, lecz kiedy mijałam drzwi do salonu usłyszałam jakiś szmer. Zapaliłam światło i zobaczyłam Wojtka śpiącego na kanapie. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do swojego pokoju po koc. Okryłam nim chłopaka i ucałowałam go w czoło. Zgasiłam światło i weszłam do kuchni.
Wyjęłam z lodówki puszkę zielonej herbaty i usiadłam przy stole, opierając brodę na lewej dłoni. Było mi strasznie głupio, że kazałam Wojtkowi ze mną zostać. Przecież jego rodzice na pewno będą się o Niego martwić. Obracałam puszkę w palcach i kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Spać już nie mogłam iść bo i tak bym nie usnęła a na korzystanie z komputera nie miałam chęci. Siedziałam więc wpatrując się w okno jak świta. Tuż po 5 było już zupełnie jasno, podniosłam się i wyrzuciłam pustą puszkę do kosza i włączyłam ekspres do kawy. Wróciłam do pokoju i nalałam w łazience wody do kąpieli. W tym czasie wyjęłam z garderoby czarne spodnie, białą szyfonową tunikę na szerokich ramiączkach, czystą bieliznę i wróciłam do łazienki.
Zanurzyłam się w ciepłej wodzie i dolałam waniliowego olejku do kąpieli. Umyłam włosy truskawkowym szamponem i spłukałam je ciepłą wodą.
Chwilę później stałam już okryta ręcznikiem na środku łazienki i wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Zastanawiałam się co widzą we mnie chłopcy…A właściwie jeden. Przecież nie byłam ideałem piękna. Nie nosiłam rozmiaru XS i nie miałam nóg modelki. Wręcz przeciwnie M było moim rozmiarem a moje nogi były raczej przeciętne. Twarz też nie zwracała uwagi z tłumu. Jedynie moje włosy naprawdę sprawiały mi satysfakcję. Chodź teraz mokre i splątane, wciąż sięgały za łopatki. Wzięłam głęboki wdech i założyłam przygotowane przez siebie ubranie. Włosy rozczesałam grzebieniem i wysuszyłam, zrobiłam na powiekach kreskę eyelinerem a rzęsy pociągnęłam tuszem. Spojrzałam znów na swoje odbicie i bez entuzjazmu wyszłam do pokoju. Usiadłam na skraju łóżka i wyciągnęłam z leżącej tam torebki telefon. Miałam nieodebrane połączenia od Tosi i od taty. Wiedziałam, że moja przyjaciółka jeszcze śpi ale tato na pewno już był na spacerze w sadzie babci. To był jego rytuał. Codziennie wstawał wcześnie by móc obejrzeć wschód słońca w sadzie. Wybrałam jego numer i podeszłam z telefonem do okna także oglądając wschód.
-Kornelia? Czemu nie śpisz o tej porze skarbie? –usłyszałam zmartwiony głos taty w słuchawce.
-Hej tatku. Miałam koszmary i nie mogłam później zasnąć więc postanowiłam, że dziś też obejrzę wschód. A Ty mogę się założyć, że jesteś w sadzie?
-Biedaczku mój. Tak, tak. Nie mógłbym przegapić wschodu na wsi.
-Co tam u Babci? I jak u Was?
-Babcia pytała o Ciebie i kazała Cię ucałować. A u nas w porządku. Powiedz lepiej dziecinko jak tam u Ciebie? Radzisz sobie sama?
-To też ją ucałuj. Tato,  mam 17 lat i naprawdę umiem już o siebie zadbać. – przekomarzałam się.
-Wiem skarbie, zawsze sobie dasz radę. A jak tam z tym chłopcem? Wojtek, tak?
-Muszę przyznać tato, że pierwszy raz spotkało mnie coś takiego, że mogę z praktycznie obcą osobą porozmawiać w taki sposób. To jest trochę magiczne. Przy Nim czuję się naprawdę dobrze i zapominam o problemach… - czułam jak mój głos się załamał co nie umknęło uwadze taty.
-Co się stało, Nelciu? – spytał tato
-Chodzi o Wiktora. Pokłóciliśmy się i potraktował mnie strasznie i czuję że teraz nasza paczka się rozpadnie. Po za tym Tosia też spotyka się z chłopakiem którego nie dawno poznała i nie ma dla mnie czasu. Więc w sumie tylko z Wojtkiem mogę porozmawiać o swoich problemach. No i z Tobą oczywiście.
-Skarbie, musisz pamiętać że zawsze trzeba doceniać tych którzy byli jak nie było innych. Po za tym jestem pewien, że masz wątpliwości że zbyt krótko się znacie a ty tak bardzo lubisz tego chłopca. Pamiętaj słoneczko, że bratnią duszę możemy poznać w najmniej spodziewany sposób i dzieje się coś niezwykłego, że zaczynamy jej ufać jak staremu przyjacielowi.
-Właśnie tak mam…
-Wiem skarbie, bo ja też tak miałem.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
-A kim była ta bratnia dusza?
-Och skarbie, to była Twoja mama. Zaczęliśmy ze sobą chodzić po niecałym tygodniu znajomości. Pół roku później pobraliśmy się a po kilku miesiącach Ty przyszłaś na świat.
-Czyli…
-Czyli twoja mama i ja byliśmy najbardziej zgraną i zakochaną w sobie parą. I tak jest do tej pory. Bo jeśli jesteś szczera w swoich uczuciach to nic Was nie poróżni.
-Dzięki tato. Chyba coś właśnie zrozumiałam.
-Nie ma za co skarbie. Jesteś mądrą dziewczyną i sama byś to zrozumiała. Jak wrócę chciałbym poznać tego farciarza z którym spotyka się moja córeczka. A teraz leć zrób sobie jakieś śniadanie i wykorzystaj piękną pogodę.
-Oczywiście. Kocham Cię tato. I dziękuję za to co mi powiedziałeś…
-Ja Ciebie też bardzo kocham i nie masz mi za co dziękować. Pa Nelciu.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam sama do siebie. Tata miał rację chodź ciężko było mi się do tego przyznać po trzech dniach znajomości. Ja się w Wojtku zakochiwałam. Z każdą minutą przy Nim działo się ze mną coś nieprawdopodobnego. Byliśmy bratnimi duszami.
-Czemu już nie śpisz? – usłyszałam za plecami glos Wojtka po czym jego ciche ziewnięcie.
-Sama nie wiem. Obudziłam się po 3 i trochę ogarnęłam. Dziękuje, że zostałeś – podeszłam do Niego i przytuliłam się. Wyglądał uroczo w potarganych włosach z zaspanymi oczami.
-Piękne powitanie. – odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. – Która jest w ogóle godzina?
- Kwadrans po szóstej. – odpowiedziałam, sprawdzając godzinę na telefonie, wciąż wtulona w Wojtka.
-Jejku, nigdy tak wcześnie dobrowolnie nie wstałem. – znów ziewnął i odsunął mnie od siebie. – Musisz mi pokazać gdzie jest łazienka i pożyczyć jakąś szczoteczkę do zębów.
-Jasne, chodź. – chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do swojej łazienki i wyjęłam z szafki nową, zapakowaną szczoteczkę. – Proszę bardzo. Ręcznik wisi koło wanny. A ja przez ten czas zrobię kawę. Z mlekiem i cukrem?
-Bardzo chętnie. – uśmiechnął się i gdy już miałam odchodzić przyciągnął mnie za rękę do siebie. – Jak się czujesz?
-Już mi lepiej. Naprawdę. Rozmawiałam z tatą i troszkę mi pomógł.
-Wiem, słyszałem.
-Podsłuchiwałeś? – zachichotałam i zmarszczyłam nosek.
-Hahaha! No coś tam słyszałem –roześmiał się i wyglądał na zmieszanego. Pocałowałam go delikatnie i poszłam w kierunku drzwi.
-Kawa będzie czekać na stole.- zalotnym spojrzeniem obejrzałam się na Wojtka i wyszłam zamykając za sobą drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz