Kiedy się
obudziłam, w całym domu panowała niezwykła ciemność i cisza a za oknem migały
światła jadących samochodów. Ręką wyszukałam włącznik od lampki I sprawdziłam
godzinę. Była 3:45. Usiadłam na skraju łóżka I odgarnęłam włosy z twarzy. Próbowałam
sobie przypomnieć jak znalazłam się w swojej sypialni. Ostatnie co pamiętałam
to że wtulona w ramiona Wojtka siedziałam na jego kolanach w kuchni. No właśnie
Wojtek… Wyszedł?
Podeszłam
do okna i wyszłam na balkon. Uderzył mnie przyjemny, chłodny podmuch powietrza
gdy stanęłam boso na posadzce. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, otulając
się ramionami. Próbowałam opanować myśli ale nijak mi się to udawało. Wróciłam
do pokoju i zamknęłam za sobą okno, udałam się do kuchni po coś do picia, lecz
kiedy mijałam drzwi do salonu usłyszałam jakiś szmer. Zapaliłam światło i
zobaczyłam Wojtka śpiącego na kanapie. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do
swojego pokoju po koc. Okryłam nim chłopaka i ucałowałam go w czoło. Zgasiłam
światło i weszłam do kuchni.
Wyjęłam z lodówki puszkę zielonej herbaty i usiadłam przy stole,
opierając brodę na lewej dłoni. Było mi strasznie głupio, że kazałam Wojtkowi
ze mną zostać. Przecież jego rodzice na pewno będą się o Niego martwić. Obracałam
puszkę w palcach i kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Spać już nie
mogłam iść bo i tak bym nie usnęła a na korzystanie z komputera nie miałam
chęci. Siedziałam więc wpatrując się w okno jak świta. Tuż po 5 było już
zupełnie jasno, podniosłam się i wyrzuciłam pustą puszkę do kosza i włączyłam
ekspres do kawy. Wróciłam do pokoju i nalałam w łazience wody do kąpieli. W tym
czasie wyjęłam z garderoby czarne spodnie, białą szyfonową tunikę na szerokich
ramiączkach, czystą bieliznę i wróciłam do łazienki.
Zanurzyłam się w ciepłej wodzie i dolałam waniliowego olejku do kąpieli.
Umyłam włosy truskawkowym szamponem i spłukałam je ciepłą wodą.
Chwilę
później stałam już okryta ręcznikiem na środku łazienki i wpatrywałam się w
swoje odbicie w lustrze. Zastanawiałam się co widzą we mnie chłopcy…A właściwie
jeden. Przecież nie byłam ideałem piękna. Nie nosiłam rozmiaru XS i nie miałam nóg
modelki. Wręcz przeciwnie M było moim rozmiarem a moje nogi były raczej
przeciętne. Twarz też nie zwracała uwagi z tłumu. Jedynie moje włosy naprawdę
sprawiały mi satysfakcję. Chodź teraz mokre i splątane, wciąż sięgały za
łopatki. Wzięłam głęboki wdech i założyłam przygotowane przez siebie ubranie.
Włosy rozczesałam grzebieniem i wysuszyłam, zrobiłam na powiekach kreskę eyelinerem
a rzęsy pociągnęłam tuszem. Spojrzałam znów na swoje odbicie i bez entuzjazmu
wyszłam do pokoju. Usiadłam na skraju łóżka i wyciągnęłam z leżącej tam torebki
telefon. Miałam nieodebrane połączenia od Tosi i od taty. Wiedziałam, że moja
przyjaciółka jeszcze śpi ale tato na pewno już był na spacerze w sadzie babci.
To był jego rytuał. Codziennie wstawał wcześnie by móc obejrzeć wschód słońca w
sadzie. Wybrałam jego numer i podeszłam z telefonem do okna także oglądając
wschód.
-Kornelia?
Czemu nie śpisz o tej porze skarbie? –usłyszałam zmartwiony głos taty w słuchawce.
-Hej tatku.
Miałam koszmary i nie mogłam później zasnąć więc postanowiłam, że dziś też
obejrzę wschód. A Ty mogę się założyć, że jesteś w sadzie?
-Biedaczku
mój. Tak, tak. Nie mógłbym przegapić wschodu na wsi.
-Co tam u
Babci? I jak u Was?
-Babcia
pytała o Ciebie i kazała Cię ucałować. A u nas w porządku. Powiedz lepiej
dziecinko jak tam u Ciebie? Radzisz sobie sama?
-To też ją
ucałuj. Tato, mam 17 lat i naprawdę
umiem już o siebie zadbać. – przekomarzałam się.
-Wiem
skarbie, zawsze sobie dasz radę. A jak tam z tym chłopcem? Wojtek, tak?
-Muszę
przyznać tato, że pierwszy raz spotkało mnie coś takiego, że mogę z praktycznie
obcą osobą porozmawiać w taki sposób. To jest trochę magiczne. Przy Nim czuję
się naprawdę dobrze i zapominam o problemach… - czułam jak mój głos się załamał
co nie umknęło uwadze taty.
-Co się
stało, Nelciu? – spytał tato
-Chodzi o
Wiktora. Pokłóciliśmy się i potraktował mnie strasznie i czuję że teraz nasza
paczka się rozpadnie. Po za tym Tosia też spotyka się z chłopakiem którego nie
dawno poznała i nie ma dla mnie czasu. Więc w sumie tylko z Wojtkiem mogę
porozmawiać o swoich problemach. No i z Tobą oczywiście.
-Skarbie,
musisz pamiętać że zawsze trzeba doceniać tych którzy byli jak nie było innych.
Po za tym jestem pewien, że masz wątpliwości że zbyt krótko się znacie a ty tak
bardzo lubisz tego chłopca. Pamiętaj słoneczko, że bratnią duszę możemy poznać
w najmniej spodziewany sposób i dzieje się coś niezwykłego, że zaczynamy jej
ufać jak staremu przyjacielowi.
-Właśnie
tak mam…
-Wiem
skarbie, bo ja też tak miałem.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
-A kim była
ta bratnia dusza?
-Och
skarbie, to była Twoja mama. Zaczęliśmy ze sobą chodzić po niecałym tygodniu
znajomości. Pół roku później pobraliśmy się a po kilku miesiącach Ty przyszłaś
na świat.
-Czyli…
-Czyli
twoja mama i ja byliśmy najbardziej zgraną i zakochaną w sobie parą. I tak jest
do tej pory. Bo jeśli jesteś szczera w swoich uczuciach to nic Was nie poróżni.
-Dzięki
tato. Chyba coś właśnie zrozumiałam.
-Nie ma za
co skarbie. Jesteś mądrą dziewczyną i sama byś to zrozumiała. Jak wrócę
chciałbym poznać tego farciarza z którym spotyka się moja córeczka. A teraz leć
zrób sobie jakieś śniadanie i wykorzystaj piękną pogodę.
-Oczywiście.
Kocham Cię tato. I dziękuję za to co mi powiedziałeś…
-Ja Ciebie
też bardzo kocham i nie masz mi za co dziękować. Pa Nelciu.
Rozłączyłam
się i uśmiechnęłam sama do siebie. Tata miał rację chodź ciężko było mi się do
tego przyznać po trzech dniach znajomości. Ja się w Wojtku zakochiwałam. Z
każdą minutą przy Nim działo się ze mną coś nieprawdopodobnego. Byliśmy
bratnimi duszami.
-Czemu już
nie śpisz? – usłyszałam za plecami glos Wojtka po czym jego ciche ziewnięcie.
-Sama nie
wiem. Obudziłam się po 3 i trochę ogarnęłam. Dziękuje, że zostałeś – podeszłam
do Niego i przytuliłam się. Wyglądał uroczo w potarganych włosach z zaspanymi
oczami.
-Piękne
powitanie. – odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. – Która jest w
ogóle godzina?
- Kwadrans
po szóstej. – odpowiedziałam, sprawdzając godzinę na telefonie, wciąż wtulona w
Wojtka.
-Jejku,
nigdy tak wcześnie dobrowolnie nie wstałem. – znów ziewnął i odsunął mnie od
siebie. – Musisz mi pokazać gdzie jest łazienka i pożyczyć jakąś szczoteczkę do
zębów.
-Jasne,
chodź. – chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do swojej łazienki i wyjęłam z
szafki nową, zapakowaną szczoteczkę. – Proszę bardzo. Ręcznik wisi koło wanny. A
ja przez ten czas zrobię kawę. Z mlekiem i cukrem?
-Bardzo
chętnie. – uśmiechnął się i gdy już miałam odchodzić przyciągnął mnie za rękę do
siebie. – Jak się czujesz?
-Już mi
lepiej. Naprawdę. Rozmawiałam z tatą i troszkę mi pomógł.
-Wiem, słyszałem.
-Podsłuchiwałeś?
– zachichotałam i zmarszczyłam nosek.
-Hahaha! No
coś tam słyszałem –roześmiał się i wyglądał na zmieszanego. Pocałowałam go
delikatnie i poszłam w kierunku drzwi.
-Kawa będzie czekać na stole.- zalotnym spojrzeniem
obejrzałam się na Wojtka i wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz