sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 1 cz. 3


Kiedy dojechałyśmy do Centrum, i przeszłyśmy przez podziemia, trafiliśmy na zbiorowisko ludzi przed wejściem do Złotych tarasów. Przepchnęłyśmy się, żeby cokolwiek widzieć a naszym oczom ukazała się grupka chłopaków mniej więcej w wieku 18-21 lat, która tańczyła break-dance w rytm znanego z lat 80 MC Hammera. Tośka, Filip i Ja patrzyliśmy na ich wyczyny z niemal otwartymi buziami. Nie raz widziałam na konkursach czy w Internecie filmiki gdzie grupy młodych tancerzy tańczyły w podobny sposób, jednak to co pokazywali Ci chłopcy graniczyło z magią. Obroty na jednej ręce, do góry nogami i na głowie przy wtórowaniu ich śmiechów i okrzyków były niczym jakieś cyrkowe show. Zapatrzona przeszłam nieco do przodu zostawiając za sobą Tosię I Filipa, by lepiej przyjrzeć się chłopakom i nie licząc kompletnie czasu, czekałam na nowe rewolucje jak zaczarowana. Gdy zmieniła się piosenka, poczułam jak ktoś popchnął mnie rozpychając się by zrobić sobie miejsce do przejścia tym samym przewracając mnie tym samym pod nogi kołyszącego się tłumu.
-Co za kretyn!- krzyknęłam w kierunku chłopaka który nawet nie raczył się odwrócić. Otrzepując ręce I kolana wstałam I pod nosem wymyślałam milion wyzwisk na nieuważnych przechodniów. Gdy podniosłam głowę niemal oniemiałam. Wpatrywała się we mnie para najpiękniejszych oczu na świecie. Śliczne błękitne tęczówki, wpatrywały się w moje bez żadnych skrupułów. Dopiero po chwili przyjrzałam się właścicielowi oczu. Wyglądał jak jakiś aktor z tych filmów dla nastolatek co lecą teraz na Disney Channel. Miał ciemne, gęste loki które wystawały spod luźnej, zimowej, niebieskiej czapki dobranej pod kolor wiosennej kurtki. Wtedy nawet nie zwróciłam uwagi jaki idiota zakłada kurtkę i zimową czapkę przy blisko 30 stopniowym upale, w sierpniu. Jego wystające kości policzkowe i wąskie usta wyglądały niczym namalowane. Miał około 1,80 wzrostu i musiałam podnieść wzrok by znów spotkać się z jego oczami. Przez rozpiętą kurtkę i biały T-shirt pod nią, widać było muskulaturę. Zdążyłam jeszcze spojrzeć na jego czarne spodnie i granatowo-czarne Nike. Przez głowę przeszła mi tylko myśl, że tego chłopaka to ubiera jakiś dobry projektant, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że owy chłopak do mnie mówi I w moich bębenkach rozległ się głęboki tembr jego głosu.
-Przepraszam najmocniej. Na prawdę nie chciałem. Wszystko okej? - I nie czekając na odpowiedź podniósł moją torbę z ziemi, chwycił mnie za dłonie I wytarł kurz o swoją kurtkę. -Już okej? Nie zrobiłem Ci krzywdy? Jeszcze raz przepraszam za to potrącenie.- po czym delikatnie dotknął mojego ramienia i odszedł tyłem wciąż patrząc na mnie, w końcu się odwracając plecami. Zostawił mnie tak wpatrującą się w jego plecy, z mrówkami pałętającymi się po moim ramieniu od delikatnego dotyku I miną jak u ryby.
-No świetnie, Kornel. Nawet nie wiesz jak ma na imię…- powiedziałam do siebie na głos, ganiąc się w duchu za kretyńskie zachowanie.
-Kornelia! Tu jesteś! Szukaliśmy Cię. Znów paplesz do siebie? Stało się coś? Wyglądasz na przerażoną. Chodźmy wreszcie na te zakupy bo w końcu pozamykają nam wszystkie sklepy.- postanowiła Tosia i pociągnęła mnie i Filipa w stronę wejścia do Centrum Handlowego. Ucieszyłam się, że przyjaciółka nie widziała całej tej sytuacji. Zanim jednak odeszłam, usłyszałam jeszcze pisk nastolatek a w oczach mignęła mi znajoma niebieska kurtka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz