Po
wysuszeniu włosów i jako takim ich ogarnięciu, uczesałam się w warkocz który
przerzuciłam przez prawe ramię, wmasowałam w ciało balsam i ubrałam się wciąż
podśpiewując piosenki lecące w radio. Założyłam dżinsowe szorty, luźną białą
koszulkę opadającą na jedno ramię i założyłam wisiorek z sową od taty. Po
wyjściu z łazienki przepakowałam torebkę, wzięłam z wieszaka bejsbolowkę i
założyłam na głowę Ray bany . Zakładając fioletowe conversy, zawołałam Filipa i
przerzuciłam torbę przez ramię.
-
Przelałam Ci pieniądze na kartę przed chwilą, także powinno Wam wystarczyć.-
rzekła mama stając w holu z założonymi rękoma.- Uważajcie na siebie- rzekła
opierając się o ścianę.
-
Zawsze na siebie uważamy, mamo. Po za tym nie mam już 10 lat. – Odpowiedziałam
i podałam Filipowi rękę. – Gotowy na zakupy? – Spytałam i roześmiałam się
głośno widząc iskierki w oczach brata i jego uśmiech. – Czyli ruszamy. Pa mamo.
Nie
czekając na odpowiedź wyszłam z Filipem i wcisnęłam guzik od windy. W tym samym
czasie wyciągnęłam telefon z torebki i zobaczyłam na ekranie informację o 15
nieodebranych połączeniach i 6 wiadomościach sms.
-
Coś czuję Filip, że Tosia nas dziś zabije.
-
No coś Ty. Tosiek za baldzo Cię kocha, żeby Cię zabić.- odrzekł śmiało.
Roześmiałam się z sugestii brata i przyznałam mu rację. Czekając aż Tosia
odbierze telefon zastanawiałam się co się mogło stać, że Tosia tak pilnie
próbowała się ze mną skontaktować.
-No
nareszcie! Ile można do Ciebie dzwonić?! – usłyszałam podniesiony głos Tosi w
słuchawce.
-Przepraszam
Cię najmocniej ale miałam malutki problem w domu, a potem poszłam się wykąpać i
nie słyszałam telefonu.
-No
dobra. Jakoś to przeżyje. A gdzie Ty teraz jesteś?
-A
jak myślisz?- uśmiechnęłam się i pogłaskałam po ciemnych lokach Filipa, który
był zajęty PSP.
-Pewnie
śpisz lub czytasz te swoje romanse. Jak zwykle z resztą...- Odrzekła Tosia i
prychnęła, zarzucając mi tym samym lenistwo.
-Hahaha! Pomyłka. Właśnie do Ciebie jedziemy kochanie.
-O! Jaka niespodzianka panno Bujnowska. Hahaha!
- Tosieńko za chwilę u Ciebie będziemy z Filipem. I
wyciągamy Cię dziś na zakupy. I nawet nie próbuj odmawiać.
-No dobra, nawet nie zamierzam. Sama miałam Ci
zaproponować jakiś wypad do Centrum przed rozpoczęciem szkoły.
- To widzimy się za jakieś 15 minut, buziaki!- pożegnałam
się z Tosią, i ściskając rękę Filipa poszliśmy na przystanek.
________________________________
Wchodząc na
blokowisko na którym mieszkała Tosia, zawsze miałam wrażenie, że zza budynku
wybiegnie ktoś z nożem lub kto wie z czym innym. Nie było to ciekawe miejsce,
szczególnie, że widok patrolu prewencyjnego policji był tu niemal
codziennością. Rodzice Tosi nie mieli pieniędzy, żeby sprzedać to mieszkanie i
wyprowadzić się gdzie indziej, a i sama Tosia wyprowadzać się nie chciała.
Przechodząc obok grupki chłopaków ścisnęłam mocniej rękę Filipa, a drugą
ręką sięgnęłam do kieszeni mojej bejsbolówki w której miałam komórkę. Banda
dresów jak na zawołanie zwróciła się w moim kierunku i słyszałam tylko kawałki
„Ej księżniczko, dołącz do nas.”, „Kochanie może posiedzisz sobie z nami?” i
wiele innych. Może było po 14 ale takie docinki od podchmielonych facetów były
na porządku dziennym o każdej porze.
Zacisnęłam zęby i szłam przed siebie nie zwracając uwagi na okrzyki
bandy pijanych dresów. Gdy nagle pośród głośnych śmiechów usłyszałam znajomy
głos.
-Kornelia! Kornelia, poczekaj!- odwróciłam się i
zauważyłam biegnącego w moim kierunku Jurka.
Jerzy był
bratem Tosi. Miał 21 lat, i wciąż był na utrzymaniu rodziców. Choć
pracował to wciąż żył z ich pieniędzy, a
zarobioną przez siebie kasę wydawał na swoje potrzeby i opłacał studia
informatyczne. Jurek był naprawdę świetnym chłopakiem, ale niestety bardzo
często ulegał grupie, przez co miał problemy z policją za rozboje i narkotyki.
Biegnąc w moim kierunku zobaczyłam jego szeroki uśmiech. Pamiętam jak Tosia
mówiła mi, że Jurek się we mnie zakochał i naśmiewała się z Niego przez dłuższy
okres czasu. Strasznie mi go było szkoda kiedy za każdym razem gdy ich
odwiedzałam widziałam iskierki w jego oczach. Wtedy jednak miałam niecałe 15
lat, on 19. Więc powiedziałam, że nie mogę z Nim być. Po za tym wciąż czułam,
że moje serce należy do Wiktora mimo całego jego sytuacji z Panną Barbie i moim
rozczarowaniu. Potem Jurka raczej nie widywałam. Starałam się go unikać bo
serce mi pękało gdy widziałam żal w jego oczach, więc za każdym razem gdy
wybierałam się do Tosi, najpierw pytałam czy jest w domu.
Patrząc na
niego zdawało się, że nie ma wcale 20 lat. Jego kręcone włosy i bystre zielone
oczy sprawiały wrażenie, że Jurek jest prędzej bliźniakiem Tosi niż jej
starszym bratem. Nawet odcień włosów wydawał się identyczny. Miał na sobie
podarte ciemne jeansy i koszulkę ze znaczkiem Legii Warszawa.
-Kornelia, kopę lat! Pięknie wyglądasz, wydoroślałaś
odkąd Cię ostatnio widziałem.- wołał radośnie Jurek obejmując mnie w talii i
przyciskając do siebie.
-Ja też się cieszę, że Cię widzę. Świetnie wyglądasz.
Wciąż jak nastolatek, a nie poważny student- roześmiałam się i wydostałam z
jego uścisku – Ciągle się bujasz z Tymi dresami?
-Nie, coś Ty. - wyraźnie zmieszany, podrapał się z tyłu
głowy I szybko przeszedł do powitania mojego brata.
-Hejo duży Filipie, co tam u Ciebie słychać kolego?-
spytał Filipa i potargał mu włosy, wywołując u mojego brata atak śmiechu.
Chwile potem spowrotem zwrócił się do mnie I przyciszonym głosem dodał.
-To tylko koledzy, w sumie to dawno ich nie widziałem i
zaproponowali mi piwo. A Ty pewnie idziesz po Tośkę?
-No tak, umówiłam się, że pójdę z nią na zakupy. Po za
tym muszę iść z Filipem do Smyka po jakąś nową grę na PSP.
- Hahaha! Takiemu to dobrze. A w ogóle dawno u nas nie
byłaś. I na facebook’u nie odpisałaś mi ostatnio.
-Wiesz co ja kompletnie nie mam teraz czasu na wejście na
fejsa. A u Tosi byłam w zeszłym tygodniu tylko Ciebie nie było.- uśmiechnęłam
się I znów pojawiło się tak dobrze znane mi poczucie winy, a chwilę potem usłyszałam
dochodzące zza pleców Jurka okrzyki.
-Ej Dżery! Przyprowadź nam tu tę Kicie, też chcemy ją
poprzytulać. Dawaj tu tę sztunię!
-Oblechy…- wyszeptałam z obrzydzeniem I pokiwałam głową
zrezygnowana.
-Przepraszam Cię za nich. Nie powinni tak się do Ciebie
zwracać- szepnął i posmutniał.
-Daj spokój. Nic mi się nie stanie jak sobie trochę
pomarudzą. Ale Jurek to nie jest towarzystwo dla Ciebie, radzę Ci odpuść ich
sobie.
-Mówisz jak Tośka. Ale co ja mam zrobić skoro na studiach
nie mam kolegów, a tylko oni traktują mnie jak swojego. Teraz jeszcze jak
zobaczyli, że znam tak ładną dziewczynę jak Ty, pewnie jeszcze bardziej zaczną
mnie lubić.
-O czym ty bredzisz?! Możesz mieć mnóstwo lepszych kumpli
od nich, po za tym masz Tośkę, masz mnie…
-Dzięki Kornelia. Naprawdę.
-Nie ma za co. Chodź tu Ty mój towarzyszu. – powiedziałam
i przytuliłam go mocno, patrząc jednocześnie zalotnie na jego kolegów którym
szczęki niemal dotknęły ziemi gdy moje palce dotknęły tylnych kieszeni spodni
Jurka. – A teraz, pójdziesz i powiesz, że dziewczyna na Ciebie czeka i
odprowadzisz mnie na spotkanie z Tosią. Tylko obiecaj mi, że odpuścisz sobie
ich towarzystwo I poszukasz normalnego towarzystwa.
-Okej obiecuję. Poczekaj sekundkę.- uśmiechnął się,
podbiegł do grupki chłopaków, przybił z kilkoma piątki, po czym wskazał brodą w
moim kierunku i podbiegł do mnie obejmując mnie w talii. Miałam pewne
wątpliwości czy dobrze robię okazując mu uczucia ale przecież musiał się
domyślić, że zrobiłam to by tamci odwalili się od Niego. Gdy weszliśmy na
klatkę do ich bloku, na schodach stała Tosia i rozmawiała ze starszą panią
gestykulując jak wariatka. Znak rozpoznawczy mojej przyjaciółki to zdecydowanie
nadmierna energia.
Na nasz widok
szybko pożegnała się z sąsiadką i uścisnęła mnie mocno upominając mnie o tak
duże spóźnienie. Miała na sobie ciemne jeansy, balerinki I białą koszulę z
orientalną kamizelką I żółtą torbę przewieszoną przez ramię. Szybko
wyjaśniliśmy z Jurkiem nasze spóźnienie, po czym Tosia chwyciła mnie za rękę i
we trójkę z Filipem poszliśmy na przystanek by dostać się do centrum. Miałam
nadzieję, że moja kumpela nie zrobi mi wyrzutów za pomoc jej bratu. Gdy jej
opowiedziałam po drodze całą sytuację, objęła mnie tylko I powiedziała, że
bardzo dobrze zrobiłam bo Oni znów się przyczepili do Jurka. Nie miałam
wątpliwości, że owymi “Oni” byli pijani dresi spod bloku. W końcu Tosia jednak
zupełnie zmieniła tory naszej rozmowy i streściła mi swoją rozmowę z Matyldą –
moim wrogiem numer jeden.
Matylda Chojnowska była chyba najbardziej podłą, wredną, złośliwą i
wszystko inne co najgorsze, osoba jaką zdarzyło mi się spotkać w swoim krótkim
życiu. Na domiar złego, Matylda chodziła ze mną do jednej klasy. Wszystko co
tylko zrobiłam było niemal zawsze chamsko komentowane przez nią na forum klasy.
Nigdy nic jej złego nie zrobiłam, nie puszczałam na nią plotek, nie obgadywałam
za plecami ani nie zrobiłam żadnego świństwa. Matylda po prostu była moim
wrogiem naturalnym. Od początku gimnazjum nie przypadłyśmy sobie do gustu. W
dodatku, no cóż.. niska, krępa i na domiar złego ruda Matylda nie budziła w
chłopakach takiego zainteresowania jak ja. Zazdrość która ją przepełniała była
widoczna na każdym kroku. Zawsze kopiowała mój styl ubierania, kupowała sobie
podobne ciuchy i zaczęła zachowywać się w podobny sposób. W sumie na początku
mi to nie przeszkadzało, bo co złego jest w znalezieniu sobie podobnego stylu,
ale gdy pewnego razu Matylda skopiowała też moją pracę czyli ukradła mi z
plecaka na wf zeszyt z polskiego i zerżnęła cały referat który był wtedy
zadany, nie wytrzymałam i po prostu ją ośmieszyłam na oczach całej szkoły.
Spytacie pewnie jak? Otóż gdy dokładnie tydzień później Matylda rozmawiała ze
swoją szurniętą paczką na przerwie, podrzuciłam jej dyktafon do torebki, a
potem na wf zabrałam go z całym nagranym materiałem. Szczęśliwym fartem
następnego dnia podczas święta szkoły gdy moja ulubiona koleżanka występowała
na uroczystym apelu, nagle z głośników wydobył się piskliwy głosik Matyldzi
która obgadała niemal wszystkie dziewczyny w naszej szkole i połowę chłopaków,
nazywając co niektórych “ciasteczkami”. Według planu razem z Tosią zagrałyśmy
zdegustowane całą sytuacją, zabrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy z Auli. Co w
tym najśmieszniejsze zrobiła tak cała grupa osób obgadanych przez Matyldę. Jej
mina wtedy była niezapomniana, nawet ktoś z samorządu zrobił jej wtedy zdjęcie
i umieścił w dwutygodniku szkolnym. Do dziś z Tosią trzymamy wycinek z tej
gazety w naszym wspólnym albumie. Wydarzenie na przedstawieniu mimo wszystko
szybko zostało zapomniane. Może to przez naszego wychowawcę który po odwróceniu
się od Matyldy większości klasy poprosił nas o zapomnienie całej sprawy i
normalne zachowanie. I tak minęła nam klasa pierwsza, która no cóż… na pewno do
najlepszego roku Matyldy nie należała, potem druga I trzecia.. Po za tym mimo
wszystko ja i Tosia ciągle darłyśmy z nią koty.
- Ty wiesz, że ona stwierdziła, że skoro jesteśmy w
jednej klasie i się nie odzywamy to najlepszym rozwiązaniem dla Nas będzie
zmiana co najmniej klasy?! – zaczęła Tosia z nieukrywanym rozbawieniem w
głosie.
-Hahaha! No to chyba Ona powinna się przepisać. To ja
jestem przewodniczącą samorządu klasowego a ona jest w sumie nikim w tej
klasie. Marną uczennicą która ledwo radzi sobie z ułamkami.
-Hahaha! Kornel, ja Ci mówię z nią trzeba coś zrobić bo
ona zbytnio się panoszy. Zacznie się wrzesień to my jej pokażemy wyższą szkołę
jazdy! Hahaha!
-Oczywko, że tak!- roześmiałam się i przybiłam z Tosią
piątkę. – No to ciekawe o której teraz mamy tramwaj…
-Proszę Cię, tutaj tramwaje do Centrum jeżdżą co minutę.
O patrz, właśnie jedzie 9. Chodź Filip niech Kornelowi odpocznie trochę ręka. –
uśmiechnęła się Tosia, i odebrała ode mnie łapkę mojego braciszka który wciąż
zajęty był swoją grą na konsolę.
Podróż do Centrum trwała nie więcej niż 10 minut. Przez
całą drogę w tramwaju gadałyśmy głośno o planach na nowy rok szkolny i o
nauczycielach za którymi tęsknimy.
Zdecydowanie
moim ulubionym nauczycielem był Pan Olaf, nauczyciel hip-hopu. Był super
przystojny i miał 25 lat. Mogliśmy do niego mówić na Ty, i utrzymywać kontakty
jak ze starszym kumplem. No i uczył mojego ulubionego stylu tańca jakim jest
hip-hop. Bowiem oprócz normalnych lekcji jakie ma każdy uczeń w gimnazjum,
nasza klasa miała jeszcze hip-hop, taniec nowoczesny i podstawy tańca
towarzyskiego. Po dwie godziny tygodniowo z każdego tańca. Godziny na Sali
tanecznej nazywaliśmy wf-em bo owej lekcji na naszym ukierunkowaniu nie było.
Nasza szkoła nie raz zdobywała pierwsze miejsca w
konkursach tanecznych, na które wysyłane były najlepsze grupy wybierane na
semestralnym balu absolwentów czyli uczniów trzeciej klasy gimnazjum. I to
właśnie w tym roku czekało mnie przygotowanie choreografii która zostanie
wystawiona na balu. Przydział do klas licealnych odbywał się po obliczeniu
punktacji z choreografii egzaminacyjnej i średniej naszych ocen, a także ze
względu na chęć nauki tańca czyli do wyboru były klasy o profilu tańca
towarzyskiego, hip-hop’ u lub tańca nowoczesnego. Według tradycji szkoły, od
września pierwsze klasy szły na profil ogólnokształcący a w grudniu, czyli na
koniec pierwszego semestru musieliśmy na Balu zaprezentować swoją choreografii.
Dopiero od drugiego semestru zaczynaliśmy lekcje w profilowanych klasach,
jednak by zaliczyć choreografie trzeba było się nie źle postarać, ponieważ co
rok w jury zasiadali wszyscy nasi nauczyciele tańca I mistrzowie tańca spoza
szkoły. Jedynie zaliczenie choreografii skutkowało dalszą nauką w naszej
szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz