niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 11 cz. 2



Imagine Dragons- Radioactive <3  


     Obudziło mnie dobijanie do drzwi w holu więc nie otwierając oczu czekałam aż mama otworzy. Niestety minutę później pukanie było coraz głośniejsze a żaden z domowników wciąż nie otwierał drzwi.
Wstałam niechętnie z łóżka i w drodze do drzwi przetarłam oczy próbując się rozbudzić. Podeszłam do drzwi i przez wizjer sprawdziłam kto się tak dobijał. Bardzo się zdziwiłam gdy pod moimi drzwiami zobaczyłam… Wiktora. Przekręciłam klucz i uchyliłam drzwi.
-Hej, co tu robisz? Stało się coś?- zapytałam powstrzymując ziewnięcie.
-Jeju Nela, nareszcie. Obudziłem Cię? Strasznie przepraszam! Ale jestem w kryzysowej sytuacji! Wpuścisz mnie?
-Jasne, wejdź… -odsunęłam się i otworzyłam szerzej drzwi zapraszającym gestem wskazując na salon.
-Ratujesz mi życie! – Witek ściągnął buty, pocałował mnie przelotnie w policzek i poszedł do salonu. Podążyłam za nim i mijając po drodze lustro przejrzałam się w nim mając na dzieję, że wyglądam jako tako. Niestety. Moje oczy były zapuchnięte, włosy rozwalone a twarz niezdrowo blada. Nie przejęłam się tym zbytnio i po prostu rozsiadłam się w fotelu naprzeciwko Witka.
-Przepraszam Cię za mój wygląd ale spałam i pewnie sprawiam wrażenie dziewczynki z „Klątwy”…
-No coś Ty. – uśmiechnął się mój przyjaciel. – Ty zawsze ślicznie wyglądasz. Jeszcze raz strasznie Cię przepraszam za najście ale już na prawdę nie wiedziałem gdzie mam pójść.
-Coś się stało?
-Huragan Daria. – roześmialiśmy się oboje.
-No tak, to wiele wyjaśnia. – uśmiechnęłam się szeroko. – Przyniosę nam coś do picia a potem mi wszystko opowiesz. Cola, sok czy woda?
-Cola może być. – uśmiechnął się gdy wstawałam do kuchni. Po drodze zauważyłam na szafce w holu karteczkę.

Musiałam pilnie wyjść do przychodni i nie chciałam Cię budzić. Wrócę po 20. Filip jest u kolegi, odbiorę go jak będę wracać. Obiad w lodówce, podgrzej jak będziesz głodna. Tata ląduję po 19 więc może być wcześniej niż Ja. Nie wychodź dziś nigdzie.
M.
Prychnęłam. Była dopiero 15… No tak… Jak zwykle władcza i bez sprzeciwu w każdych kontaktach ze mną. I to ma być mama? Wzięłam z lodówki butelkę Coli i wyjęłam z szafki szklaneczki i moje ulubione jagodowe delicje. Wracając do salonu, zastałam Wiktora rozmawiającego przez telefon więc po cichutku nalałam nam napój i otworzyłam ciastka, biorąc przy okazji jedno. Mogłam się założyć, że Wiktor rozmawiał z którymś z chłopaków z ekipy ale jego podniesiony ton wcale mnie w tym nie upewniał.
-Dzwonił Kuba, przepraszam że tak długo… - zagaił, siadając na kanapie.
-Tak przypuszczałam, że to ktoś z ekipy. – odpowiedziałam,  sięgając po szklankę. – To o co chodzi z Darią?
-Och gdybym ja to wiedział… - rozsiadł się wygodniej i założył ręce za głowę. – Myślałem, że się pozbyłem kłopotu zrywając z Nią. Ale okazało się, że jest jeszcze gorzej. Wydzwania do mnie, pisze miliony smsów, wiadomości na facebook’u… a jak to nie skutkowało to zaczęła nękać chłopaków. Kazała im przekonać mnie, żebym do niej wrócił a kiedy i oni zaczęli ją olewać to przyszła do mojej mamy. I właśnie dziś gdy pomagałem Pani Iwonie, mama zadzwoniła do mnie że odwiedzi mnie Daria bo była rano u Nas w domu. Niestety dowiedziałem się tego dosłownie minutę przed dzwonkiem domofonu i nie miałem gdzie uciec. Pani Iwona wiedziała że się znamy i kazała mi biec do Ciebie. Ot cała historia. – uśmiechnął się przepraszająco na co odpowiedziałam mu wybuchem gromkiego śmiechu.
-No to masz przerąbane. – odpowiedziałam tylko i oboje zaczęliśmy się śmiać. W tym samym czasie po raz kolejny zadzwonił domofon. – Sprawdzę kto to.
Idąc do domofonu wciąż nie mogłam przestać się śmiać. I gdy podnosiłam słuchawkę i na ekranie zobaczyłam Maxa nagle przeszły mnie złe przeczucia.
-Cześć Maksiu, co jest?
-Hej. Mogę wejść na chwilę?
-Jasne! Już Ci otwieram, właź.
Dwie minuty później zaprosiłam brata mojego chłopaka do salonu. Maxowi wyraźnie zrzedła mina gdy zobaczył w moim salonie obcego chłopaka.
-Myślałem, że będziesz sama… To może ja nie będę przeszkadzać… - zmieszał się i już miał się odwrócić do wyjścia, gdy pociągnęłam go za rękę i zaciągnęłam do salonu.
-No coś Ty. To mój przyjaciel z dzieciństwa Wiktor. Wiktor, to jest brat mojego chłopaka – Max.
-Ten Wiktor? – spojrzał na mnie podejrzliwie i doskonale wiedziałam, że przypomniał sobie mój wypadek gdy zapłakana po kłótni z Witkiem, wpadłam na Niego w parku.
-Tak, poznajcie się. – uśmiechnęłam się niepewnie i widziałam, że Max dość niechętnie podał mu rękę choć Wiktor niczego nie zauważył. – Więc, co Cię sprowadza? –spytałam, wskazując bratu Wojtka miejsce na kanapie obok Wiktora.
-Mój braciszek zatrudnił mnie jako gołębia pocztowego bym upewnił się, że nic ci nie jest bo nie odbierasz od niego telefonów od rana. Więc oto jestem by sprawdzić czy wszystko gra. – zrobił głupią minę i wskazał na siebie kciukami co wywołało u mnie chichot.
-Bardzo Cię przepraszam… rano byłam zajęta a później usnęłam no i potem wpadł Wiktor i się zagadaliśmy. Zostawię Was na chwilę samych i osobiście zadzwonię do Wojtka. – pobiegłam do pokoju i siadając na łóżku sprawdziłam nieodebrane połączenia. 12 nieodebranych połączeń od Wojtka. Bez chwili zastanowienia nacisnęłam zielony klawisz a Wojtek odebrał już po drugim sygnale.
-Nela! Całe szczęście, że dzwonisz. Bałem się, że coś Ci się stało.
-Coś Ty głuptasie! Wszystko jest w porządku. Właśnie przyszedł do mnie Max i przekazał że nie możesz się do mnie dodzwonić a ja spałam i nie słyszałam dzwonka. Nie potrzebnie ciągnąłeś brata przez pół miasta…
-Bardzo dobrze! Niech się trochę ruszy z domu. – czułam, że się uśmiecha więc zagaiłam:
-Czy mi się wydaję czy Ty masz dobry humor?
-Nie wydaję Ci się skarbie. Jestem przeszczęśliwy, że już jutro się z Tobą zobaczę! – zachichotałam.
-Wariat! Nie ma Cię dopiero dwa dni…
-I powiesz mi, że za mną nie tęsknisz? – udał smutny ton.
-Och tęsknię… I to bardzo. Nawet sobie nie wyobrażasz… - znów uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Jutro zaraz po rozpoczęciu wpadnę po Ciebie i pójdziemy gdzieś razem na cały dzień.
-Już nie mogę się doczekać.
-Ja też. Kocham Cię Maleńka, ale teraz muszę lecieć pomóc tacie.
-Ja też Cię kocham, bardzo bardzo.
-I tak ja bardziej! Wyśpij się skarbie.
-Ty też! Do jutra !
Rozłączyłam się i cała w skowronkach wróciłam do salonu. Ku mojemu zdziwieniu chłopaki ucinali sobie całkiem przyjazną pogawędkę.
-Załatwione. – uśmiechnęłam się do chłopaków i rozsiadłam w fotelu.
-No to całe szczęście. Mój braciszek wisi mi piwo, albo i dwa za dostarczenie wiadomości. Zrywam się mordeczki bo Tosia pewnie już na mnie czeka. – wstał i zabrał plecak który leżał koło drzwi. – Miło było poznać. – zwrócił się do Wiktora i zbił z Nim piątkę. –Nela, odprowadzisz mnie do windy?
-Jasne. – wstałam i poszłam za nim, zamykając za sobą drzwi od mieszkania. A gdy zostaliśmy sami widziałam po minie Maxa, że jest na mnie wkurzony.
-Kornelia mam wielką nadzieję, że wiesz co robisz wpuszczając tu tego typa…
-Tak, spoko. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i mam nadzieję że wszystko już będzie okej.
-No ale przecież odeszłaś z tej waszej ekipy? Po co się zadajesz ze sprawcą swojego odejścia?
-Przeprosił mnie i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Po za tym znamy się od dziecka i ciężko mi zapomnieć o wspólnych chwilach z dzieciństwa.
-To jest twoja sprawa, mi nic do tego. Ale niech zgadnę, Wojtek nie ma pojęcia że on siedzi teraz u Ciebie?-  Zaczerwieniłam się.
-Nieee, ale to nie ma przecież żadnego znaczenia… To tylko kolega, nie widziałam sensu mówić o tym Wojtkowi…Ja…
-Spoko. Nie powiem mu że go tu zastałem, tylko uważaj na siebie dziewczyno, bo on patrzy na Ciebie jak w obrazek a to się może źle skończyć. No winda już jest. Trzymaj się mała i uważaj na siebie. - ucałował mnie w czoło i gdy drzwi od windy się zamknęły pomachał mi na pożegnanie.
 Wróciłam do mieszkania bez humoru i z wyrzutami sumienia. Wiktor od razu to zauważył i podszedł do mnie kładąc rękę na moim prawym ramieniu.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. – odpowiedziałam smętnie. – Chcesz jeszcze Coli?
-Nie dziękuję. Będę się już zbierał. Dochodzi 16 a jeszcze trochę roboty mnie dziś czeka. Na pewno wszystko okej?
-Tak, nie przejmuj się. – wykrzywiłam się na kształt uśmiechu i odprowadziłam Wiktora do drzwi.
-Słuchaj, jutro musze zrobić rano zakupy Pani Iwonie to może wpadnę po Ciebie o 8:30 i razem pójdziemy na rozpoczęcie?
-Jasne, czemu nie... – uśmiechnęłam się już nieco bardziej entuzjastycznie i pożegnałam się z Wiktorem. – W takim razie do jutra!
-Do jutra!
Zamknęłam za Nim drzwi i czułam, że się rozpłaczę. Czy zrobiłam naprawdę coś złego, że czułam się winna nakrycia mnie z Wiktorem, plotkujących jak starzy, dobrzy znajomi? Czemu Max postawił mnie w takim świetle? Przecież nic złego się nie stało! Otarłam spływające łzy, sprzątnęłam szklanki i wciąż pochlipując poszłam do łóżka bez żadnych chęci do życia. Słyszałam jak wrócił tata i jak sprawdzał czy śpię. Czułam też jak całował mnie w czoło i zamykał cichutko drzwi ale nie miałam siły choćby podnieść powiek. Może nie chodziło o siły tylko o chęci? Sama nie wiedziałam. Liczył się tylko sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz