W niedzielę
nie było już tak kolorowo, niestety. Mama obudziła mnie tuż przed 8 i kazała
pójść po zakupy. Niechętnie wstałam, ubrałam dżinsowe szorty i białą luźną
koszulkę a włosy upięłam w niedbały kok. Mocno zaspana jechałam windą wciąż
ziewając. Gdy wychodziłam z drzwi, nie zauważyłam dość wysokiego mężczyzny i
wpadłam na Niego co spowodowało, że upuścił swoje zakupy na chodnik. Uklęknęłam
by pomóc mu je pozbierać i wtedy zobaczyłam te niebieskie oczy…
-Wiktor?!
Co ty tu do cholery robisz o 8 rano?!
-Cześć
Kornelia… Robię zakupy Twojej sąsiadce. To koleżanka mojej mamy, złamała w środę
nogę i nie dała by sobie rady z torbami, więc zaoferowałem pomoc.
-Aha, i ona
akurat mieszka w tym samym bloku co ja? Z resztą nie ważne… Na razie. –
pokiwałam głową i odeszłam zostawiając go z rozsypanymi zakupami.
-Kornelia!
Poczekaj! – chwilę później był już koło mnie wciąż próbując uporać się z
wypadającymi z torebki produktami. Żal
mi się go zrobiło gdy był taki nieporadny więc podałam mu swój wiklinowy koszyk
i pomogłam wrzucić do niego wypadające wciąż z rąk Wiktora pomarańcze.
-Dziękuję.
-Nie masz
za co dziękować, po prostu nie mogłam patrzeć jak się z tym męczysz.
-Dzwoniłem
do Ciebie i pisałem.
-Zablokowałam
Twój numer i wyłączyłam czat dla Ciebie. – wzruszyłam bez przejęcia ramionami i
wciąż idąc przed siebie, objęłam ramiona rękoma. Był 30 sierpnia i mimo
świecącego słońca było naprawdę chłodno.
-Aż tak
przegiąłem?
-Jeszcze
pytasz?
-Poczekaj
chwilę. – Zatrzymał się i ściągnął swoją zieloną bluzę na suwak po czym
zarzucił mi ją na ramiona. –Przynajmniej nie zmarzniesz.
-Nie
musiałeś… ale dzięki. – naciągnęłam rękawy i musiałam wyglądać na prawdę
strasznie w bluzie która sięgała mi prawie do połowy ud, a jej rękawy musiałam
podciągnąć naprawdę wysoko, żeby nie zwisały ale mimo to było mi miło że Wiktor
zdobył się na taki gest.
-Jesteś na
mnie mega wkurzona, co?
-Niee,
staram się o tym nie myśleć.
-A Twój
chłopak? Ten z którym Cię widziałem w Łazienkach… Zrobił Ci awanturę?
-Nie, bo o
niczym nie wie. I się nie dowie bo nic się wtedy nie wydarzyło. – zatrzymałam
się i spojrzałam Wiktorowi w oczy. – Poszłam na to spotkanie, powiedziałam że
odchodzę z ekipy i tyle. Wyraziłam się jasno?
-Okej, ale
czemu mi to mówisz?
-Gdybyście
kiedyś w magiczny sposób ze sobą rozmawiali i gdybyś zapomniał „przez
przypadek” że tamto nie miało miejsca. – uśmiechnęłam się i ruszyłam przed
siebie. – Ale to się raczej nie wydarzy bo nie planuje was zapoznać ze sobą.
Lepiej będzie dla obojga z nas kiedy pójdziemy swoją drogą, Wiktor.
-Chcesz
żebym o Tobie zapomniał?
-Dokładnie.
Jednak potrafisz coś skumać za pierwszym razem…
-Kornelia
wiesz o tym doskonale, że to nie jest możliwe…
-Wszystko
jest możliwe. Jak się tylko tego bardzo chcę.
-Owszem,
tylko problem w tym że ja tego nie chcę. – zatrzymałam się i odwróciłam w jego
stronę. Spojrzałam mu prosto w oczy i czekałam na jakąkolwiek reakcje że
żartuje lub cokolwiek. – Nie patrz tak na mnie. Nie mam zamiaru trzymać się od
Ciebie z daleka. Jeśli nawet nic między nami nie będzie to pozwól mi chociaż
być kimś więcej niż znajomym.
-Chcesz być
moim przyjacielem po tym wszystkim co mi zrobiłeś?
-Jeśli
tylko mi na to pozwolisz…
-Wiktor!
Czy Ty siebie słyszysz? – zapytałam wyraźnie zniecierpliwiona jego brakiem
dedukcji.
-Doskonale
wiem jakim jestem kretynem i to co zrobiłem jest naprawdę do dupy, ale nie mogę
Cię stracić Kornelia… - pokręciłam głową i naprawdę nie wiedziałam co mam mu
odpowiedzieć.- Powiedz cokolwiek, błagam. Tylko mnie nie skreślaj…
-Okej.
-Okej?
-Okej. –
powtórzyłam.
-Okej –
olewam Cię, czy Okej – bądźmy przyjaciółmi?
-Możemy
spróbować utrzymywać neutralne stosunki ale jeśli znów zaczniesz się do mnie
dobierać to obiecuję że złamię Ci nos… - pogroziłam mu palcem i zanim się
zorientowałam, Wiktor uniósł mnie w uścisku i zaczął się ze mną kręcić w kółko.
-Puść mnie!
Wiktor! – śmiałam się jak dziecko choć wiedziałam, że gapie mają ciekawy widok.
-Jesteś
niesamowita! Dziękuję! – postawił mnie na ziemię i pocałował w czoło.
-Nie
dziękuj, tylko staraj się tego nie spieprzyć. – znów pogroziłam mu palcem i
ostentacyjnie wytarłam czoło rękawem jego bluzy co wywołało u niego wybuch
śmiechu. – I żadnego całowania bez mojej zgody! A teraz pomóż mi w zakupach,
kumplu!
-Tak jest! – udał salutowanie i chwytając mnie pod rękę
poszliśmy razem na zakupy.
-Mamo!
Wróciłam! Nie było soku pomidorowego i zamiast bułeczek kupiłam bagietkę bo
była świeższa. – krzyknęłam w stronę kuchni, zdejmując jednocześnie trampki.
-Czemu tak
długo Cię nie było?
-Spotkałam
Wiktora i się zagadaliśmy.
-Jest
niedziela, dochodzi 9 a Ty już tylko z kolegami się obijasz. Jutro zaczyna się
szkoła i skończą się Twoje wieczne wyjścia ze znajomymi.
-Mamo,
spotkałam Wiktora przy drzwiach, nie umówiłam się z Nim specjalnie a po za tym
naprawdę zdaję sobie sprawę że jutro zaczyna się szkoła i nie musisz mi tego
wypominać.
-Nie tym
tonem, moja panno. Nie masz żadnych obowiązków poza nauką więc przynajmniej mogłabyś się nie odzywać w ten sposób. Nie
rozmawiasz z koleżanką.
-Serio? Nie
zdawałam sobie z tego sprawy! Przepraszam najmocniej szanowną królową! –wyrecytowałam
ironicznie, ukłoniłam się i wyszłam z kuchni nie zadając sobie nawet trudu na
zobaczenie jej miny.
-Przestań
ironizować i wróć tutaj, bo nie skończyłyśmy rozmawiać! Twoje zachowanie jest karygodne!
-Moje
zachowanie jest karygodne więc skończyłam rozmawiać! – trzasnęłam drzwiami i
kopnęłam stojący przy drzwiach kosz na pranie. Niech by to szlag! Zawsze jak
nie ma taty Ona zachowuje się w ten sposób! ZAWSZE! Natomiast jak tata wraca to
Ona jest taka dobra, opiekuńcza i zainteresowana moim życiem. Najlepiej dla
Niej to jak by się zamknęła w tej swojej klinice i szpitalu i operowała
biednych ludzi! Może i jest dobrym chirurgiem, ale matka z niej żadna!
Rzuciłam
się na łóżko i sięgnęłam po telefon z szafki nocnej. Nikt nie dzwonił, nikt nie
pisał. Ach, odblokuję Wiktora. Mojego przyjaciela Wiktora? Wątpię, żeby to się
powiodło ale kto nie próbuje ten nie ma. Włączyłam „I’m with you”- Avril
Lavigne i wpatrując się w sufit śpiewałam razem z nią. Jak pięknie wpasowała
się ta piosenka do mojej sytuacji życiowej w tej chwili. Przecież ja też nie
znałam Wojtka i wciąż go do końca nie znam a mimo to jestem z Nim. I tak samo
jak Avril chcę wrócić do domu. Domu bez awantur i wiecznych pretensji. I nic
nie idzie zgodnie z planem. Wszystko jest niepoukładane. I czemu to wszystko
jest takie zagmatwane? Może po prostu odchodzę od zmysłów?
Poczułam
łzy na policzkach i chwilę później śniłam już o moim raju…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz