sobota, 2 marca 2013

Rozdział 11 cz. 1



          W niedzielę nie było już tak kolorowo, niestety. Mama obudziła mnie tuż przed 8 i kazała pójść po zakupy. Niechętnie wstałam, ubrałam dżinsowe szorty i białą luźną koszulkę a włosy upięłam w niedbały kok. Mocno zaspana jechałam windą wciąż ziewając. Gdy wychodziłam z drzwi, nie zauważyłam dość wysokiego mężczyzny i wpadłam na Niego co spowodowało, że upuścił swoje zakupy na chodnik. Uklęknęłam by pomóc mu je pozbierać i wtedy zobaczyłam te niebieskie oczy…
-Wiktor?! Co ty tu do cholery robisz o 8 rano?!
-Cześć Kornelia… Robię zakupy Twojej sąsiadce. To koleżanka mojej mamy, złamała w środę nogę i nie dała by sobie rady z torbami, więc zaoferowałem pomoc.
-Aha, i ona akurat mieszka w tym samym bloku co ja? Z resztą nie ważne… Na razie. – pokiwałam głową i odeszłam zostawiając go z rozsypanymi zakupami.
-Kornelia! Poczekaj! – chwilę później był już koło mnie wciąż próbując uporać się z wypadającymi z torebki  produktami. Żal mi się go zrobiło gdy był taki nieporadny więc podałam mu swój wiklinowy koszyk i pomogłam wrzucić do niego wypadające wciąż z rąk Wiktora pomarańcze.
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować, po prostu nie mogłam patrzeć jak się z tym męczysz.
-Dzwoniłem do Ciebie i pisałem.
-Zablokowałam Twój numer i wyłączyłam czat dla Ciebie. – wzruszyłam bez przejęcia ramionami i wciąż idąc przed siebie, objęłam ramiona rękoma. Był 30 sierpnia i mimo świecącego słońca było naprawdę chłodno.
-Aż tak przegiąłem?
-Jeszcze pytasz?
-Poczekaj chwilę. – Zatrzymał się i ściągnął swoją zieloną bluzę na suwak po czym zarzucił mi ją na ramiona. –Przynajmniej nie zmarzniesz.
-Nie musiałeś… ale dzięki. – naciągnęłam rękawy i musiałam wyglądać na prawdę strasznie w bluzie która sięgała mi prawie do połowy ud, a jej rękawy musiałam podciągnąć naprawdę wysoko, żeby nie zwisały ale mimo to było mi miło że Wiktor zdobył się na taki gest.
-Jesteś na mnie mega wkurzona, co?
-Niee, staram się o tym nie myśleć.
-A Twój chłopak? Ten z którym Cię widziałem w Łazienkach… Zrobił Ci awanturę?
-Nie, bo o niczym nie wie. I się nie dowie bo nic się wtedy nie wydarzyło. – zatrzymałam się i spojrzałam Wiktorowi w oczy. – Poszłam na to spotkanie, powiedziałam że odchodzę z ekipy i tyle. Wyraziłam się jasno?
-Okej, ale czemu mi to mówisz?
-Gdybyście kiedyś w magiczny sposób ze sobą rozmawiali i gdybyś zapomniał „przez przypadek” że tamto nie miało miejsca. – uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie. – Ale to się raczej nie wydarzy bo nie planuje was zapoznać ze sobą. Lepiej będzie dla obojga z nas kiedy pójdziemy swoją drogą, Wiktor.
-Chcesz żebym o Tobie zapomniał?
-Dokładnie. Jednak potrafisz coś skumać za pierwszym razem…
-Kornelia wiesz o tym doskonale, że to nie jest możliwe…
-Wszystko jest możliwe. Jak się tylko tego bardzo chcę.
-Owszem, tylko problem w tym że ja tego nie chcę. – zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Spojrzałam mu prosto w oczy i czekałam na jakąkolwiek reakcje że żartuje lub cokolwiek. – Nie patrz tak na mnie. Nie mam zamiaru trzymać się od Ciebie z daleka. Jeśli nawet nic między nami nie będzie to pozwól mi chociaż być kimś więcej niż znajomym.
-Chcesz być moim przyjacielem po tym wszystkim co mi zrobiłeś?
-Jeśli tylko mi na to pozwolisz…
-Wiktor! Czy Ty siebie słyszysz? – zapytałam wyraźnie zniecierpliwiona jego brakiem dedukcji.
-Doskonale wiem jakim jestem kretynem i to co zrobiłem jest naprawdę do dupy, ale nie mogę Cię stracić Kornelia… - pokręciłam głową i naprawdę nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.- Powiedz cokolwiek, błagam. Tylko mnie nie skreślaj…
-Okej.
-Okej?
-Okej. – powtórzyłam.
-Okej – olewam Cię, czy Okej – bądźmy przyjaciółmi?
-Możemy spróbować utrzymywać neutralne stosunki ale jeśli znów zaczniesz się do mnie dobierać to obiecuję że złamię Ci nos… - pogroziłam mu palcem i zanim się zorientowałam, Wiktor uniósł mnie w uścisku i zaczął się ze mną kręcić w kółko.
-Puść mnie! Wiktor! – śmiałam się jak dziecko choć wiedziałam, że gapie mają ciekawy widok.
-Jesteś niesamowita! Dziękuję! – postawił mnie na ziemię i pocałował w czoło.
-Nie dziękuj, tylko staraj się tego nie spieprzyć. – znów pogroziłam mu palcem i ostentacyjnie wytarłam czoło rękawem jego bluzy co wywołało u niego wybuch śmiechu. – I żadnego całowania bez mojej zgody! A teraz pomóż mi w zakupach, kumplu!
-Tak jest! – udał salutowanie i chwytając mnie pod rękę poszliśmy razem na zakupy.


-Mamo! Wróciłam! Nie było soku pomidorowego i zamiast bułeczek kupiłam bagietkę bo była świeższa. – krzyknęłam w stronę kuchni, zdejmując jednocześnie trampki.
-Czemu tak długo Cię nie było?
-Spotkałam Wiktora i się zagadaliśmy.
-Jest niedziela, dochodzi 9 a Ty już tylko z kolegami się obijasz. Jutro zaczyna się szkoła i skończą się Twoje wieczne wyjścia ze znajomymi.
-Mamo, spotkałam Wiktora przy drzwiach, nie umówiłam się z Nim specjalnie a po za tym naprawdę zdaję sobie sprawę że jutro zaczyna się szkoła i nie musisz mi tego wypominać.
-Nie tym tonem, moja panno. Nie masz żadnych obowiązków poza nauką więc przynajmniej  mogłabyś się nie odzywać w ten sposób. Nie rozmawiasz z koleżanką.
-Serio? Nie zdawałam sobie z tego sprawy! Przepraszam najmocniej szanowną królową! –wyrecytowałam ironicznie, ukłoniłam się i wyszłam z kuchni nie zadając sobie nawet trudu na zobaczenie jej miny.
-Przestań ironizować i wróć tutaj, bo nie skończyłyśmy rozmawiać! Twoje zachowanie jest karygodne!
-Moje zachowanie jest karygodne więc skończyłam rozmawiać! – trzasnęłam drzwiami i kopnęłam stojący przy drzwiach kosz na pranie. Niech by to szlag! Zawsze jak nie ma taty Ona zachowuje się w ten sposób! ZAWSZE! Natomiast jak tata wraca to Ona jest taka dobra, opiekuńcza i zainteresowana moim życiem. Najlepiej dla Niej to jak by się zamknęła w tej swojej klinice i szpitalu i operowała biednych ludzi! Może i jest dobrym chirurgiem, ale matka z niej żadna!
Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon z szafki nocnej. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. Ach, odblokuję Wiktora. Mojego przyjaciela Wiktora? Wątpię, żeby to się powiodło ale kto nie próbuje ten nie ma. Włączyłam „I’m with you”- Avril Lavigne i wpatrując się w sufit śpiewałam razem z nią. Jak pięknie wpasowała się ta piosenka do mojej sytuacji życiowej w tej chwili. Przecież ja też nie znałam Wojtka i wciąż go do końca nie znam a mimo to jestem z Nim. I tak samo jak Avril chcę wrócić do domu. Domu bez awantur i wiecznych pretensji. I nic nie idzie zgodnie z planem. Wszystko jest niepoukładane. I czemu to wszystko jest takie zagmatwane? Może po prostu odchodzę od zmysłów?
Poczułam łzy na policzkach i chwilę później śniłam już o moim raju…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz