Do domu wróciłam późnym wieczorem. Przemknęłam się po
cichu do pokoju żeby nie słuchać gadania matki. Po cichu zamknęłam za sobą
drzwi i wzięłam odprężającą kąpiel. Potem przebrana w szorty i za dużą koszulkę
czmychnęłam do łóżka i sięgnęłam po laptopa. Mój facebook kipiał od
powiadomień… Większość dotyczyła rozpoczęcia i planu. Było też kilka zdjęć
„szalonych plastików” czyli Darii i jej przyjaciółek w szkolnej łazience.
Miałam też 3 wiadomości.
Wojtek.
Daria.
Tosia.
Ze
wszystkich tych osób najbardziej interesowało mnie co do powiedzenia ma mi
Daria, więc otworzyłam okno rozmowy i zobaczyłam tylko trzy wyrazy:
„Pożałujesz tego szmato.”
No cóż.
Przynajmniej napisała to bezbłędnie. Uśmiechnęłam się i szybko odpisałam:
„Tego że przyjaźnie się z Twoim byłym
chłopakiem, czy może że ośmieszyłam Cię na oczach całej szkoły? Wolę wiedzieć
za co mam Ci potem obić buźkę :*”
Pierwszy
raz nie dbałam o to czy mi zaszkodzi niewyparzony język. Czułam się silniejsza
i byłam pewna, że skoro poradziłam sobie z rozczarowaniem tak ważną mi w życiu
osobą, to z jakąś pustą laleczką nie mam w ogóle co się bawić. Otworzyłam okno
rozmowy z Tosią.
„Odezwij się
jak wrócisz. Masz wciąż wyłączony telefon a ja się naprawdę martwię!”
Telefon…
kompletnie o nim zapomniałam! Pewnie nadal jest w plecaku Wiktora… Włączyłam
czat i sprawdziłam czy Wiktor jeszcze jest online. Niestety, zostało mi mieć
nadzieję że jutro odzyskam swoje Blackberry. Tymczasem dostałam wiadomość od
Wojtka…
„Cieszę się
że jesteś już w domu. Martwiłem się że zrobisz coś głupiego. Możesz dać mi
szansę to wszystko wyjaśnić? Pisałem do Ciebie wcześniej, bo Twój telefon nie
odpowiadał. Kornelia! Proszę…”
Przewinęłam
okno rozmowy w górę i faktycznie miałam kilka wiadomości dotyczących wyjaśnień,
a raczej próby wyjaśnień. Prychnęłam i szybko odpisałam:
„Nie mamy o
czym rozmawiać.”
Po czym
zamknęłam czat i wyłączyłam komputer. Tej nocy zasypiałam z uśmiechem na ustach…
Budzik zadzwonił punktualnie o 7. W kuchni zastałam mamę i Filipa którzy właśnie kończyli śniadanie. Bez słowa ucałowałam młodszego brata w czubek głowy po czym podeszłam do lodówki, wyjęłam z niej puszkę zielonej herbaty i spakowałam ją do torby.
Budzik zadzwonił punktualnie o 7. W kuchni zastałam mamę i Filipa którzy właśnie kończyli śniadanie. Bez słowa ucałowałam młodszego brata w czubek głowy po czym podeszłam do lodówki, wyjęłam z niej puszkę zielonej herbaty i spakowałam ją do torby.
-Cześć
Kolnel!- przywitał mnie Filip wesoło. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Dzień
dobry… - odrzekła z wyrzutem moja rodzicielka. – Czy to przez Twój wczorajszy
nocny powrót wstałaś dziś lewą nogą i jesteś obrażona na cały świat?
Jak szybko
mój uśmiech się pojawił tak samo szybko zniknął. Nie miałam ochoty na awantury
więc po prostu przemilczałam jej zaczepkę i nalałam sobie soku pomarańczowego. Myślałam,
że odpuści jednak wciąż drążyła temat a ja czułam że nie wiele zostało mi
silnej woli na trzymanie języka za zębami.
-Doskonale
zdajesz sobie sprawę, że za twój wczorajszy wybryk powinnaś dostać szlaban a
teraz twoje zachowanie to już stąpanie po cienkiej linii… - odpowiedziała z
pogardą wciąż siedząc do mnie plecami. Prychnęłam tylko i wstawiłam pustą
szklankę do zmywarki. Wychodząc pokiwałam głową i wróciłam do pokoju, trzaskając głośno drzwiami. Nie dbałam już o to co do powiedzenia ma mi moja mama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz